Ale przecież urzędnikami w resorcie w pionie sądownictwa są właśnie sędziowie. Działają wbrew środowisku? Przecież kiedyś, prędzej czy później, do niego wrócą...
Środowisko sędziowskie jest specyficzne. Na zewnątrz solidarne, ale tak naprawdę więź środowiskowa jest słaba. Sędzia na sali jest sam, najważniejszy, wydaje wyroki w imieniu Rzeczypospolitej. Przyzwyczajony jest do samodzielnego podejmowania decyzji. Gdy potem zostaje urzędnikiem, i to w dodatku wysoko postawionym, próbuje swoją wizję sądownictwa wcielić w życie, nawet jeżeli jego poglądy są odosobnione. Niestety, sędziowie będący urzędnikami mają skłonność do traktowania konsultacji ze środowiskiem sędziowskim jako formalności. To często prowadzi do błędów.
Odkąd pamiętam, zawsze bronił pan sędziów. Stawał w obronie tych najmniej doświadczonych i najbardziej przepracowanych. Nie odbierał pan im prawa do walki o wyższe wynagrodzenia, choć przyznawał, że protesty temu urzędowi nie przystoją. Dziś mówi pan o stanie sądownictwa ze smutkiem...
Nigdy nie chodziło mi o obronę środowiska, lecz o zapewnienie jak najlepszej kondycji stanu sędziowskiego. Urząd sędziego jest bardzo ważny. To sądy przez sędziów sprawują wymiar sprawiedliwości. Sięgając do dalekiej historii, to przecież sędziowie byli częścią władzy królewskiej. Dziś władza sądownicza jest istotną częścią władzy państwa, służy przy tym ochronie praw obywateli. Skoro tak jest, to wszyscy powinniśmy zrobić wszystko, by jej sprawowanie nie było wykrzywione, wypaczone. Wszystkim nam powinno zależeć, żeby sędziami byli ludzie największego kalibru, nieskazitelnego charakteru, wybitni profesjonaliści. Obywatele, idąc do sądu ze swoimi sprawami, powinni być pewni, że idą po sprawiedliwość, i spokojni o nią. Ale aby to było możliwe, sędziowie muszą mieć zapewnione godziwe warunki życia.
Od lat mówi się, że zawód sędziego powinien być koroną zawodów prawniczych. I choć powtarzają to wszyscy i nikt tego nie kwestionuje, cały czas jest to fikcja.
To prawda. W dojściu do tego idealnego stanu przeszkadzają co najmniej dwie sprawy. Pierwsza to szeroka kognicja sądów, druga to wynagrodzenia. Dziś modny adwokat z dobrze działającą kancelarią nie przyjdzie do sądu, gdyż to byłaby dla niego deprecjacja pozycji. Do sądu więc trafiają referendarze i asystenci. Ci mają przewagę w konkursie, jeżeli są dobrze oceniani, bo sędziowie ich znają. Ludzie z zewnątrz środowiska mają dużo trudniej.