Reklama
Rozwiń

Nowa procedura karna: skutki społeczne mogą być opłakane

Czas biegnie, jest rok 2016, 2017. Nagle wzrasta liczba uniewinnień zarówno w sprawach błahych, jak i poważnych. Całe odium spada na sądy, które poddawane są silnej krytyce – przewiduje sędzia Jakub M. Iwaniec.

Aktualizacja: 06.09.2015 13:13 Publikacja: 06.09.2015 11:00

Nowa procedura karna: skutki społeczne mogą być opłakane

Foto: Fotorzepa/Marian Zubrzycki

Dość dużo zostało już napisane o nowelizacji kodeksu postępowania karnego. Na łamach prasy wypowiadali się przedstawiciele nauki i praktyki, obrońcy i przeciwnicy nowych rozwiązań. Podobne dyskusje odbywały się na konferencjach, panelach, szkoleniach. Dziś nowa procedura karna już obowiązuje, wypada więc podjąć próbę zdiagnozowania jej spodziewanych skutków społecznych w najbliższych tygodniach, miesiącach, latach.

Nie będzie szybciej

Godzina „W" – 1 lipca 2015 r. Kilkanaście dni przed tą datą w prokuraturach wrze. Kończone są wszystkie sprawy możliwe do zakończenia, dopieszczane akty oskarżenia, a sterty wniosków o akceptację policyjnych umorzeń jadą do prokuratora. Wpływ spraw w sądach zamienia się w powódź. Koniec półrocza? O nie! Wchodzi w życie Wielka Nowelizacja. Za mniej więcej dwa–trzy miesiące sądy zacznie zalewać kolejna fala spraw, które trafią z zażaleniami na postanowienia o odmowie wszczęcia albo umorzeniu postępowania. Wpływ tego rodzaju spraw będzie znacząco wzrastał, albowiem, po pierwsze, policja otrzymała większą swobodę decyzyjną, a prokurator nie musi o wszystkim wiedzieć, po drugie, bezpieczniej będzie można umorzyć postępowanie, niż wysłać akt oskarżenia, po trzecie, istotą tej nowelizacji jest to, że nastawiona jest instytucjonalnie na zakończenie procesu już na wstępnym jego etapie.

Powyższe oznacza, że ze względu na aktualne warunki kadrowo-organizacyjne w sądach termin rozpoznawania spraw umorzonych wydłuży się w stosunku do obecnego, mimo że sprawy te załatwiane będą z reguły na jednym terminie.

Za kilka miesięcy będzie zatem mniej aktów oskarżenia, skoro więcej spraw zakończy się na etapie postępowania przygotowawczego. Medialny przekaz będzie wówczas następujący: sukces nowej procedury i jej twórców, mniej spraw w sądach, a skoro tak, to przecież niższa przestępczość, co oznacza lepsze państwo, chociaż nierychliwe, bo sądy i leniwi sędziowie nie radzą sobie nawet z mniejszym wpływem, skoro dłużej rozpoznają zażalenia.

Czy rzeczywiście będzie szybciej? Należy zauważyć, że znacząco wydłuży się czas rozpoznawania zarówno spraw rozpoczętych pod rządami starej procedury, jak i nowych. Między innymi dlatego, że: uczestnicy procesu mogą żądać obrońcy i pełnomocnika w każdym czasie (art. 80a § 1 i 2, art. 87a § 1 i 2 k.p.k.) i muszą go otrzymać, co będzie powodować konieczność odroczenia rozprawy (zresztą praktyka sądowa po 1 lipca już to pokazuje), wydłuży się czas na uprawomocnienie się orzeczenia w pierwszej instancji czy też istotnie zwiększy rodzaj i ilość czynności na etapie międzyinstancyjnym, chociażby dlatego, że strona zażąda wyznaczenia obrońcy do sporządzenia i wniesienia apelacji.

Prawdziwą kulą u nogi sądów będzie jednak proces wykonawczy, w którym nastąpi rozstrzelenie pomiędzy tym, co sąd chciał osiągnąć, wymierzając karę, a tym, co rzeczywiście osiągnie, egzekwując ją. Tutaj niebywałą zasługę ma nowela lutowa i jej przepisy przejściowe pozwalające wielokrotnie zmieniać rozstrzygnięcia sądu meriti w postępowaniu wykonawczym. Etap ten będzie korzystny dla skazanego, pozwoli przeciągać sprawy, będzie też godził w dobra i interesy pokrzywdzonego. Nie trzeba chyba przekonywać, że czas rozpoznania sprawy to nie czas do momentu wydania wyroku, lecz potrzebny do skutecznego wykonania orzeczenia, a więc zakończenia postępowania wykonawczego.

Podrożeje

Wszystkie sprawy karne wszczęte w sądzie przed 1 lipca 2015 r. będą rozpoznawane na zasadach dotychczasowych, chyba że przepisy przejściowe stanowią inaczej, a tak jest (art. 27 przepisów wprowadzających nowelę wrześniową). Oznacza to m. in., że wszystkim stronom procesowym należy doręczyć pouczenie o zmianie zakresu praw i obowiązków procesowych (art. 31). Jeśli nie czynimy tego na sali rozpraw, pouczenie trzeba wysłać przez operatora pocztowego, co oczywiście generuje koszty rzędu 15–20 zł średnio od sprawy. Pomnóżmy tę wartość przez ilość czynnych spraw w wydziale, sądzie, okręgu, apelacji. Rachunek będzie zatrważający. Według założenia ustawodawcy dawna i sprawdzona zasada ignorantia iuris nocet nie obowiązuje w tym wypadku.

Nie liczyłem kosztów finansowych wyżej opisanych doręczeń ani innych oczywistych kosztów generowanych w związku z nowelizacją. Można jedynie zakładać, że w skali kraju przełożą się one na miliony złotych miesięcznie, skoro np. wszystkie orzeczenia kończące należy już doręczać stronom, obrońcom i pełnomocnikom wyznaczonym na żądanie trzeba przyznać koszty pomocy prawnej, należy także pokryć koszty prywatnych opinii biegłych czy też wcielać w życie w każdej sprawie informacje dotyczące stanu majątkowego oskarżonego, z czym wiążą się koszty obsługi nietaniego przecież systemu funkcjonującego przy ministrze finansów.

Za nowelizacją przepisów nie idą natomiast zmiany strukturalne. Nie została zwiększona obsada kadry urzędniczej oraz asystenckiej w sądach i prokuraturach, nie mówiąc już o referendarzach, którym dano przecież nowe uprawnienia. Nie zostały podwyższone wynagrodzenia pracowników mimo znacznego zwiększenia zakresu ich obowiązków w związku z nową procedurą. Frustracja w sekretariatach sięga już zenitu, tym bardziej że pensje wciąż „mrożą się" w budżetowych lodówkach. Nie doinwestowano ani kadrowo, ani organizacyjnie policji oraz prokuratury, na które to instytucje przerzucono cały ciężar zbierania materiału dowodowego. W zamian za to zorganizowano system szkoleń dla „niedouczonych" sędziów i prokuratorów, na których beznamiętnie powtarzana jest mantra o samych dobrodziejstwach płynących ze zmian.

Teraz już kulawa, a nie kulejąca sprawiedliwość

Czas biegnie, jest rok 2016, 2017. Niewielu już pamięta argumentację przeciwników nowelizacji kodeksu postępowania karnego. Bomba zegarowa zaczyna tykać. To wówczas sprawy zarejestrowane na nowych zasadach będą w sądach kończone. Dlaczego tak późno? Dlatego, że normalnego wpływu nowych spraw należy się spodziewać najwcześniej po wakacjach, gdyż stare zostały wypchnięte do sądu przed 1 lipca, co rodzi konieczność ich wyznaczenia. Pierwszy termin rozprawy za co najmniej kilka miesięcy (w zależności od wpływu w danym sądzie), a więc nowe z pierwszym terminem będą musiały zaczekać. Dodatkowo na prokuratorze spoczywać będzie obowiązek zgromadzenia wspomnianej informacji finansowej, o której mowa w art. 213 § 1a k.p.k., uzyskanej nie wcześniej niż 30 dni przed wniesieniem aktu oskarżenia, o czym mówi art. 334 § 4 k.p.k. (brak aktualnej informacji skutkować będzie zwrotem aktu oskarżenia w trybie art. 337 § 1 k.p.k.). Poza tym, w nowych sprawach w aspekcie obowiązkowych posiedzeń przygotowawczych czas ich rozpoznania wydłuży się o co najmniej trzy miesiące (kwestie formalne, doręczenia itp.).

I nagle szok! W roku 2016, 2017 nagle wzrasta liczba uniewinnień. Okazuje się bowiem, że prokurator nie udowodnił tezy oskarżenia, sąd zaś nie podjął czynności z urzędu mających na celu dążenie do prawdy materialnej (zasadę tę pozostawiono w kodeksie – art. 2 § 2 k.p.k.). Będzie się tak dziać zarówno w sprawach błahych, jak i poważnych, medialnych, o społecznym znaczeniu. Całe odium spadnie wtedy na sąd, co oczywiste, gdyż to sąd uniewinnił.

I nagle drugi szok! Sąd skazał osobę niewinną, ponieważ prokurator zaprezentował dowody, z którymi oskarżony nie polemizował, nie podważał ich, był bierny w procesie. I tu sąd nie podjął czynności z urzędu mających na celu dążenie do prawdy materialnej, widząc, że mogą być dowody przeciwne, odciążające oskarżonego, których prokurator nie przedstawił, bo nie musiał (art. 334 § 1 k.p.k.). Medialne nagłówki i reportaże interwencyjne nie zostawią suchej nitki na sądzie i sędzi. Czy zwolennicy nowej procedury powiedzą wówczas, że zatriumfowała sprawiedliwość?

Odpowiem: tak, ale proceduralna. I dodam, że skazanie osoby niewinnej to klęska wymiaru sprawiedliwości, choć na gruncie nowych przepisów wina czy niewinność w sensie materialnym istnieją tylko teoretycznie, kuleją, bo jak inaczej tłumaczyć dążenie sądu do prawdy materialnej, gdy ma on w praktyce skrępowane ręce (art. 167 k.p.k.). A koło graniaste wymiaru sprawiedliwości toczyć się będzie dalej.

Autor jest sędzią Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa

Opinie Prawne
Andrzej Ladziński: Diabeł w ornacie, czyli przebierańcy w urzędach
Opinie Prawne
Mateusz Radajewski: Nie namawiajmy marszałka Sejmu do złamania konstytucji
Opinie Prawne
Prof. Gutowski: Po wyborach w 2023 r. stworzyliśmy precedens, jesteśmy jego zakładnikami
Opinie Prawne
Bieniak, Mrozowska: Zakaz reklamy, który uderzał w przedsiębiorców
Opinie Prawne
Bogusław Chrabota: Adam Bodnar nie chce być Don Kichotem