Ewa Szadkowska: Rząd Donalda Tuska zabiera się za zaczernianie białych plam

Dobra wiadomość: rządzący chcą wreszcie skończyć z wykluczeniem komunikacyjnym. Zła – robią to o dobre 20 lat za późno, w dodatku sięgając prawą ręką do lewego ucha i nie oglądając się zbyt uważnie na doświadczenia innych krajów UE.

Publikacja: 16.06.2025 04:42

Ewa Szadkowska: Rząd Donalda Tuska zabiera się za zaczernianie białych plam

Foto: Adobe Stock

Ludzie z mojego pokolenia pamiętają czasy, w których „pekaesem” dało się dojechać w niemal każdy zakątek kraju. Fakt, pojazdy najczęściej były mocno sfatygowane, ich punktualność pozostawiała wiele do życzenia, a o rozkład należało pytać w pobliskim sklepie spożywczym, bo wieszaniem stosownych tabliczek na przystankach (a często i stawianiem samych przystanków) nikt sobie nie zawracał głowy. Ale jakoś się to wszystko kręciło.

Czytaj więcej

Pociąg i autobus - nadal dla wybranych. Których regionach jest najgorzej?

Transport zbiorowy w Polsce. Dlaczego zniknęły PKS-y

A potem przyszedł okres transformacji ustrojowej, w przewozach autobusowych zagościł wolny rynek, czego skutkiem była likwidacja setek nierentownych linii i miliony Polaków pozbawionych możliwości dotarcia do pracy czy szkoły.

Problem nie był zresztą typowo polski – borykało się z nim wiele krajów, co dostrzegła UE, przyjmując w 2007 r. rozporządzenie przewidujące, że państwa mają obowiązek zapewnić mieszkańcom każdej miejscowości dostęp do publicznego transportu. Dostały na to czas aż do 2019 r. Jak nam szły przygotowania?

„Gminy, w których nie istnieje organizowana przez samorząd komunikacja lokalna, zamieszkuje obecnie 13,8 mln osób. Posiadanie samochodu na terenach wiejskich jest często warunkiem uzyskania zatrudnienia” – pisali eksperci Klubu Jagiellońskiego w swojej analizie z 2018 r. pod znamiennym tytułem „Publiczny transport zbiorowy w Polsce. Studium upadku”.

Czytaj więcej

Publiczne przewozy autobusowe przejmą marszałkowie

Wykluczenie komunikacyjne. Czy nowa ustawa poprawi sytuację 13 milionów Polaków?

Bo choć usuwanie białych plam na komunikacyjnej mapie Polski stało się ulubionym sportem wszystkich rządów, sukcesów było niewiele więcej niż tych odnoszonych przez drużynę Michała Probierza. Każdy minister odpowiedzialny za transport za punkt honoru brał sobie przedstawienie projektu stosownej ustawy i zlecenie dokonania wszelakich analiz, pomiarów oraz wyliczeń, dzięki którym ma się udać wreszcie to, co spartaczyli poprzednicy.

Rząd Donalda Tuska właśnie pokazał szczegóły swojego pomysłu na białe plamy. Przewoźnicy już zaczynają kalkulować, ile wydadzą na dostosowanie się do nowych wymogów i czy udział w przemodelowanym systemie publicznego transportu zbiorowego im się opłaci. A eksperci zwracają uwagę na chybione rozwiązania, które z powodzeniem można by zastąpić dobrymi wzorcami z innych krajów UE.

A zatem gonimy króliczka dalej.

 

Czytaj więcej

Dopłaty do „pekaesów”. Rząd zmienia reguły wsparcia deficytowych przewozów

Czytaj więcej

Polacy uzależnieni od samochodów. Raport o przyszłości polskiej motoryzacji

Ludzie z mojego pokolenia pamiętają czasy, w których „pekaesem” dało się dojechać w niemal każdy zakątek kraju. Fakt, pojazdy najczęściej były mocno sfatygowane, ich punktualność pozostawiała wiele do życzenia, a o rozkład należało pytać w pobliskim sklepie spożywczym, bo wieszaniem stosownych tabliczek na przystankach (a często i stawianiem samych przystanków) nikt sobie nie zawracał głowy. Ale jakoś się to wszystko kręciło.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Piotr Bogdanowicz: Nie wszystko złoto, co się świeci
Opinie Prawne
Jan Bazyli Klakla: Czy obywatelstwo to nagroda?
Opinie Prawne
Bartczak, Trzos-Rastawiecki: WIBOR? Polskie sądy nie czekają na Trybunał
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Zespół Brzoski pokazuje, jak to się robi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Opinie Prawne
Wojciech Labuda: Patologiczne podejście państwa do martwych urodzeń