Premier Wielkiej Brytanii, Keir Starmer, zapowiedział pod koniec lipca, że Wielka Brytania uzna państwo palestyńskie już we wrześniu, podczas sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Stanie się tak, jeśli Izrael nie zgodzi się na zawieszenie broni w Strefie Gazy i nie podejmie kroków w kierunku trwałego pokoju.
Podczas nadzwyczajnego posiedzenia rządu, które – co rzadkie – odbyło się latem, Starmer przedstawił ministrom stanowisko brytyjskiego rządu w sprawie eskalacji konfliktu w Gazie. Premier jasno zaznaczył, że Wielka Brytania nie będzie zwlekać z uznaniem państwowości Palestyny, jeśli izraelski rząd nie podejmie konkretnych działań zmierzających do zakończenia "okropnej sytuacji", zawieszenia broni, rezygnacji z planów aneksji Zachodniego Brzegu oraz zobowiązania się do długofalowego procesu pokojowego opartego na porozumieniu dwóch państw.
Czytaj więcej
Beniamin Netanjahu oskarżył przywódców Francji, Wielkiej Brytanii i Kanady o chęć pomocy Hamasowi...
Były premier Boris Johnson: Chodzi o głosy wyborców, nie o przyszłość Palestyny
– To absurd – tak były premier ocenił zapowiedzi Starmera w sprawie Palestyny. Johnson zasugerował, że deklaracja premiera jest głównie inspirowana działaniami Francji (prezydent Macron poinformował, że Francja uzna państwowość Palestyny we wrześniu podczas ZO ONZ) i ma charakter polityczny. Według byłego szefa Partii Konserwatywnej nie ma ona nic wspólnego z promowaniem trwałego pokoju na Bliskim Wschodzie czy rzeczywistym postępem w kierunku rozwiązania dwupaństwowego. W rozmowie z telewizją NewsNation Johnson zaznaczył, że lider Partii Pracy waha się między politycznym paraliżem a paniką, wynikającą z wewnętrznych sporów w swojej formacji i szuka sposobu na zdobycie głosów muzułmańskich wyborców.
Czytaj więcej
Deklaracje państw zachodnich są próbą wymuszenia końca wojny w Gazie i zapewnienia pokoju na dłuż...