W swoim niedawnym komentarzu Tomasz Pietryga zaapelował, by środowiska prawnicze zrezygnowały z planowanego protestu polegającego na czasowym zawieszeniu wyznaczania pełnomocników do spraw z urzędu. Stwierdził, że uderzy to w publiczne zaufanie do zawodów adwokata i radcy prawnego. Ale rzeczywistość jest zupełnie inna: to właśnie państwo, poprzez wieloletnią obojętność i systemowe zaniedbania, czyni obywatela zakładnikiem niewydolnego systemu.
Wbrew temu, co sugeruje autor, to nie czasowy protest, lecz właśnie jego brak może mieć poważniejsze konsekwencje dla mniej zamożnych obywateli. Jeśli obecna sytuacja będzie się utrzymywać – a więc: symboliczne stawki za sprawy z urzędu, brak waloryzacji, ignorowanie apeli środowiska – coraz mniej prawników będzie chciało podejmować się tych spraw. Już dziś wielu młodych adwokatów i radców wypisuje się z urzędówek, bo prowadzenie wieloletnich i złożonych procesów za 240 zł czy 360 zł netto to nie tylko finansowy absurd, ale i zawodowe ryzyko. Efekt? Coraz trudniejszy dostęp do realnej pomocy prawnej dla tych, których nie stać na pełnomocnika czy obrońcę na rynkowych warunkach. I właśnie to – a nie 30-dniowy protest – najbardziej uderzy w potrzebujących takiej pomocy.
Czytaj więcej
Izba Adwokacka w Warszawie podczas sobotniego zgromadzenia przyjęła uchwałę wzywającą ministra sp...
Stawki za pomoc z urzędu. „Adwokat często za godzinę zarabia mniej, niż student w gastronomii”
Warto przypomnieć, że szczególnie po 2020 r. inflacja pochłonęła wartość tych, i tak głodowych, stawek. Adwokat, który za sprawę prowadzoną przez trzy lata otrzymuje 360 zł netto, często za godzinę zarabia mniej, niż student w gastronomii. Czy państwo naprawdę uważa, że można oczekiwać profesjonalizmu, dostępności i odpowiedzialności w zamian za jałmużnę?
Każdy ma prawo do protestu. Pielęgniarki, lekarze, rolnicy, górnicy – protestowali i protestują. Niejednokrotnie kosztem „zwykłych ludzi”, bo tylko wtedy są słyszani. Protest, który nikomu nie przeszkadza, jest po prostu nieskuteczny. Środowisko prawnicze przez lata zachowywało umiar – pisało apele, petycje, organizowało debaty, przedstawiało dane. Żaden rząd nie wykazał realnej woli działania. Co nam pozostało? W sytuacji, gdy minister jednym podpisem może poprawić los dziesiątków tysięcy pełnomocników i setek tysięcy potencjalnych beneficjentów pomocy prawnej, to właśnie jego bezczynność czyni go odpowiedzialnym za konsekwencje.