Reklama
Rozwiń

Robert Piątkowski, Piotr Trębicki: Znachorzy próbują „leczyć” szpitale z długów

Z restrukturyzacją publicznych zakładów opieki zdrowotnej jest trochę jak z upadłością. Kto raz upadnie, przez wiele kolejnych lat nie otrzymuje części dóbr albo płaci za nie znacznie drożej.

Publikacja: 06.07.2025 20:30

Robert Piątkowski, Piotr Trębicki: Znachorzy próbują „leczyć” szpitale z długów

Foto: Adobe Stock

W ostatnim czasie uwagę zwraca aktywność firm z sektora upadłości i restrukturyzacji wobec placówek publicznej służby zdrowia. Objawia się to w postaci prób restrukturyzacji samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej i ma miejsce zwłaszcza w niektórych regionach Polski.

Czytaj więcej

Wiceprezes NFZ: Popieram częściowe zamrożenie płac w ochronie zdrowia

Czy szpital może ogłosić upadłość?

Zgodnie z art. 3 ust. 1 ustawy – Prawo restrukturyzacyjne: celem postępowania restrukturyzacyjnego jest „uniknięcie ogłoszenia upadłości dłużnika przez umożliwienie mu restrukturyzacji w drodze zawarcia układu z wierzycielami”. Co do zasady proces ma się odbywać „przy zabezpieczeniu słusznych praw wierzycieli”. Już tu zapala się czerwone światło związane ze specyficznym statusem samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej jako dłużników. Otóż znajdują się one w gronie podmiotów, które nie mogą ogłosić upadłości, co wprost wynika z art. 6 pkt 3 prawa upadłościowego. Regulacja ta jest oczywista i zasadna, a wynika przede wszystkim z faktu, że na SPZOZ-ach ciąży obowiązek zapewnienia ciągłości opieki zdrowotnej.

Brak zdolności upadłościowej co do zasady powinien zatem wyłączać możliwość przeprowadzenia wobec SPZOZ-u restrukturyzacji. Skoro, w myśl prawa restrukturyzacyjnego, jedynym celem postępowania restrukturyzacyjnego jest uniknięcie ogłoszenia upadłości dłużnika, np. przez umożliwienie mu zawarcia układu z wierzycielami, to należy uznać, że z SPZOZ-em nikt takiego układu nie zawrze. Skoro nie jest możliwe ogłoszenie upadłości szpitala działającego w formie SPZOZ, to niecelowe jest również podejmowanie wszelkich działań zmierzających do zapobiegnięcia tego stanu. A przecież co do zasady każdy wierzyciel na zawarciu układu „traci” jakąś część przysługujących mu należności. W normalnym układzie traci np. po to, aby uratować swojego kontrahenta i dalej z nim kooperować.

Ale szpital i tak nie może upaść… I tak, w tym kontekście, można byłoby dojść do przekonania, że wszczynanie postępowania restrukturyzacyjnego wobec SPZOZ-ów jest całkowicie niecelowe. Za kilka lat z pewnością orzeknie tak Sąd Najwyższy. Wtedy będzie jednak za późno na ratowanie np. reputacji szpitala jako dłużnika. Za późno także na odzyskiwanie kosztów nieważnej restrukturyzacji. Dziś w dużej części zależnej od sukcesu, np. zmniejszonej sumy zadłużenia.

Szpitali się nie likwiduje, im się „pożycza”

Tu jednak wszystko zależy od struktury grupy głosującej dany układ. Jak wiadomo, celem postępowań jest np. umorzenie zaległych zobowiązań. W kontekście publicznej służby zdrowia zwykle mowa tu o umarzaniu pożyczek udzielonych przez podmioty publiczne, często tzw. właścicieli danego szpitala. Zazwyczaj będzie to powiat, który jest dla szpitala pożyczkodawcą tylko z nazwy. Starosta musi utrzymać szpital w ruchu, jeśli nawet nie z powodu konieczności leczenia wyborców, to z powodów marketingu politycznego. W Polsce przecież nie likwiduje się szpitali. Byłby to polityczny koniec tego starosty i jego ugrupowania. Dlatego w wielu przypadkach po prostu od lat „pożycza” szpitalowi, za bardzo nie licząc na zwrot.

A pożyczki, w bilansie jednostki samorządowej, wyglądają lepiej niż bezzwrotne dotacje czy darowizny. Jeśli np. samorząd terytorialny jako pożyczkodawcę odpowiednio połączymy w jedną grupę wierzycieli, np. z komercyjnym dostawcą respiratorów czy strzykawek, który uprzednio wygrał publiczny przetarg, to być może nieugięta matematyka pozwoli przegłosować częściowe umorzenie wierzytelności czy rozłożenie ich na raty.

Czytaj więcej

Rośnie zadłużenie szpitali powiatowych

Niestety, pomimo wszystkich powyższych przeszkód prawnych, praktyka zna przypadki postępowań restrukturyzacyjnych wszczętych przez SPZOZ-y. Obecnie takie procesy dzieją się wobec szpitali w Lesku, Ustrzykach Dolnych, Płońsku czy w Piotrkowie Trybunalskim. Postępowania te cechuje m.in. umorzenie części lub nawet całości zobowiązań restrukturyzowanego podmiotu wobec wierzycieli prywatnych. Np. w Lesku i Ustrzykach Dolnych umorzono część odsetek, a główna część większych długów została rozłożona aż na 5 lat. Czekamy na zatwierdzenie tych układów przez sąd.

Długofalowo taka „restrukturyzacja wojująca” może powodować różnorakie negatywne konsekwencje, także wprost dla pacjentów danego szpitala, nie wyłączając wzrostu cen leków i wyrobów medycznych czy wręcz ich braku w przyszłości dla tego szpitala

Co oczywiście oznacza pozbawienie wierzycieli części należności np. za dostarczone leki, opatrunki czy za szereg różnych usług. Także tych niezbędnych do leczenia, często wprost ratujących życie. Długofalowo taka „restrukturyzacja wojująca” może powodować różnorakie negatywne konsekwencje, także wprost dla pacjentów danego szpitala, nie wyłączając wzrostu cen leków i wyrobów medycznych czy wręcz ich braku w przyszłości dla tego szpitala. Problem ten doskonale ujawnił czas pandemii COVID-19. W okresie, w którym to dostawcy mieli ograniczoną ilość wyrobów, w pierwszej kolejności dostarczali je na rzecz szpitali, z którymi robi się uczciwe interesy. Przede wszystkim wybierali rzetelnych płatników.

Prowadzenie postępowania restrukturyzacyjnego wobec SPZOZ-ów. Czy będzie jak w USA?

Prowadzenie postępowania restrukturyzacyjnego wobec SPZOZ-ów na dziś może wydawać się pomysłem doskonałym. Część lokalnych działaczy i elity prawnej z pewnością zyska status bohaterów. Jednak z restrukturyzacją szpitala jest trochę jak z upadłością państwa. Kto raz upadnie, przez wiele kolejnych lat nie otrzymuje części dóbr albo płaci za nie znacznie drożej, tracąc szereg szans i przywilejów.

Czytaj więcej

Rosną długi szpitali powiatowych. "Widoczna jest istotna luka finansowa"

W rzeczywistości moda na restrukturyzację publicznych placówek służby zdrowia to panaceum znachora, a nie fachowe wyleczenie pacjenta. Warto o tym pamiętać, gdy jako przedstawiciel SPZOZ następnym razem otrzymamy ofertę doradcy restrukturyzacyjnego, który nasz zadłużony szpital od ręki „wyleczy z długów”.

Popularne przekonanie o amerykańskiej służbie zdrowia jest takie, że ta, zanim zacznie ratować ofiarę wypadku, upewnia się, czy pacjent jest wypłacalny. Taka niedługo będzie rzeczywistość szpitali z rejonu „restrukturyzacji walczącej”. Zanim cokolwiek zamówią, aby przeprowadzić operację, będą musieli dokonać przedpłaty za towar. Jedzenie czy piżamę pacjentom doniosą rodzina i znajomi. Strzykawki ktoś kupi w aptece. Ale taki lokalny szpital nadal na wiele lat będzie „chorym pacjentem” publicznej służby zdrowia.

Robert Piątkowski jest radcą prawnym w Kancelarii TRĘBICKI HOŁOWIŃSKA, pełnomocnikiem stron przed Krajową Izbą Odwoławczą; byłym kontrolerem zamówień publicznych i szkoleniowcem z zakresu p.z.p. w UZP

Piotr Trębicki jest radcą prawnym i wspólnikiem w Kancelarii TRĘBICKI HOŁOWIŃSKA, pełnomocnikiem stron przed KIO i Sądem Zamówień Publicznych, szkoleniowcem i wykładowcą

W ostatnim czasie uwagę zwraca aktywność firm z sektora upadłości i restrukturyzacji wobec placówek publicznej służby zdrowia. Objawia się to w postaci prób restrukturyzacji samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej i ma miejsce zwłaszcza w niektórych regionach Polski.

Czy szpital może ogłosić upadłość?

Pozostało jeszcze 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Andrzej Ladziński: Diabeł w ornacie, czyli przebierańcy w urzędach
Opinie Prawne
Mateusz Radajewski: Nie namawiajmy marszałka Sejmu do złamania konstytucji
Opinie Prawne
Prof. Gutowski: Po wyborach w 2023 r. stworzyliśmy precedens, jesteśmy jego zakładnikami
Opinie Prawne
Bieniak, Mrozowska: Zakaz reklamy, który uderzał w przedsiębiorców
Opinie Prawne
Bogusław Chrabota: Adam Bodnar nie chce być Don Kichotem