Reklama

Bogusław Chrabota: Nadchodzą sędziowskie Pompeje?

Adam Bodnar odszedł z rządu przez zbytnią powściągliwość w odwracaniu skutków deformy wymiaru sprawiedliwości. Czy trzymał się kursu uzgodnionego z koalicjantami? Tego na sto procent już nie ustalimy. Ważne, że nie zaspokoił oczekiwań najtwardszych lojalistów koalicji rządzącej.

Publikacja: 19.08.2025 04:39

Bogusław Chrabota: Nadchodzą sędziowskie Pompeje?

Warszawa, 12.08.2025. Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek przed posiedzeniem rządu w KPRM

Foto: Paweł Supernak/PAP

Możliwe zresztą, że późną jesienią 2024 roku czy wczesną wiosną 2025 była to najrozsądniejsza ze strategii. Rządzący mieli przecież przed oczyma miraż sukcesu w wyborach prezydenckich i Rafała Trzaskowskiego, który jako prezydent złożyłby zapewne bez zbędnych pytań podpis pod ustawami przywracającymi status quo ante.

Czytaj więcej

Plan ministra Żurka na reaktywację KRS. Konstytucjonalista: nielegalne działanie

Czerwcowe wybory jednak wszystko zmieniły. Lokatorem pałacu prezydenckiego został Karol Nawrocki, a jego poglądy i otoczenie nie dają większych nadziei na konsensus w sprawie przywracania równowagi w poharatanym moralnie i skrajnie podzielonym wymiarze sprawiedliwości. Pominę tu kwestie czysto praktyczne, czyli wadliwość systemu z neo-KRS, neosędziami, nieuznawanym przez rządzących Trybunałem Konstytucyjnym czy podzielonym na wszelkie możliwe sposoby Sądem Najwyższym. To oczywista patologia, którą w imię polskiej demokracji i jakości państwa należałoby szybko zlikwidować. Tyle tylko, że klasa polityczna epoki zamętu i polaryzacji nie jest do tego zdolna. Też wszyscy to wiemy.

Komu spodoba się pomysł „wyzerowania” obecnej Krajowej Rady Sądownictwa?

Czemu więc służy pomysł ministra Żurka, by uchwałą Sejmu zlikwidować neo-KRS i po przepędzeniu jego członków dokonać reaktywacji składu KRS, którego kadencję nielegalnie zamknął PiS w roku 2018? Jest w tej koncepcji rzecz jasna ziarenko sensu: ożywiona ostatnia legalnie wybrana KRS spełniałaby wymogi konstytucyjne. Tyle że nie tylko o to politykom koalicji chodzi. Wydaje się, że taka rewolucja byłaby przede wszystkim ukłonem wobec tej części elektoratu KO, która domaga się efektywnych rozliczeń państwa PiS; rozliczeń, których dotąd nie przeprowadzono.

Czytaj więcej

Uchwałą Sejmu w neo-KRS. Żurek rozważa reaktywowanie starej KRS
Reklama
Reklama

Ukłon z kolei, o którym powyżej, to nic innego jak mobilizacja do walki przed wyborami w 2027 roku. Wiadomo, że takiej „akcji” nie zaakceptowałaby ani opozycja, ani prezydent, dla którego przepędzenie neo-KRS byłoby casus belli, a może więcej, wyzwoliłby prawdziwą furię. Nie mam wątpliwości, że część antagonistów prawicy na to właśnie liczy. Wtedy wybory 2027 byłyby konfrontacją buchających nienawiścią, maksymalnie spolaryzowanych i zmobilizowanych obozów. Wynik? Niepewny. A co do sytuacji w samym wymiarze sprawiedliwości, ten ostatni w tym scenariuszu byłby w jeszcze większym stopniu zakładnikiem polityków.

Czytaj więcej

Gutowski, Kardas: Kompromis legislacyjny czy pozaustawowa konfrontacja?

Reset KRS. Czy da się wybrać Radę w zgodzie z konstytucją?

Bo gdyby swoją pozycję obronili rządzący, w najlepszym przypadku wrogiem (z wszystkimi skutkami, takimi jak niepowoływanie sędziów) byłby prezydent. Gdyby jednak wróciła do rządów prawica, polałaby się polityczna krew. I to gęstymi strugami, a po ministrze Żurku i przywróconym składzie KRS nie zostałoby nic poza martyrologią. Ot, taka wizja przyszłości. Może więc lepiej szukać innych rozwiązań? Poczekać chwilę i obsadzić nową KRS w zgodzie z obowiązującymi przepisami, ale i zasadą demokratycznej reprezentacji środowiska sędziowskiego? Wiem, że polityków to nie zadowoli, ale może da większą gwarancję, że polski wymiar sprawiedliwości nie skończy jak mieszkańcy Pompejów? Pomyślmy.

Czytaj więcej

Ewa Szadkowska: Rady dla następcy Adama Bodnara

Możliwe zresztą, że późną jesienią 2024 roku czy wczesną wiosną 2025 była to najrozsądniejsza ze strategii. Rządzący mieli przecież przed oczyma miraż sukcesu w wyborach prezydenckich i Rafała Trzaskowskiego, który jako prezydent złożyłby zapewne bez zbędnych pytań podpis pod ustawami przywracającymi status quo ante.

Czerwcowe wybory jednak wszystko zmieniły. Lokatorem pałacu prezydenckiego został Karol Nawrocki, a jego poglądy i otoczenie nie dają większych nadziei na konsensus w sprawie przywracania równowagi w poharatanym moralnie i skrajnie podzielonym wymiarze sprawiedliwości. Pominę tu kwestie czysto praktyczne, czyli wadliwość systemu z neo-KRS, neosędziami, nieuznawanym przez rządzących Trybunałem Konstytucyjnym czy podzielonym na wszelkie możliwe sposoby Sądem Najwyższym. To oczywista patologia, którą w imię polskiej demokracji i jakości państwa należałoby szybko zlikwidować. Tyle tylko, że klasa polityczna epoki zamętu i polaryzacji nie jest do tego zdolna. Też wszyscy to wiemy.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Opinie Prawne
Patrycja Gołos: Czy rząd zda egzamin z deregulacji?
Opinie Prawne
Ilona Jędrasik: Plan zarządzania Puszczą Białowieską to plan maksimum dla ludzi i przyrody
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Czy minister Żurek idzie na rympał?
Opinie Prawne
Stanisław Szczepaniak: Ratowanie tonącego szpitala to nie znachorstwo
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Matka-Polka, ojciec bezpaństwowiec
Reklama
Reklama