Wiesław Kozielewicz to jeden z najbardziej doświadczonych sędziów SN. Karnista, któremu na pewno nie można zarzucić, że jest osobą przypadkową, w tym specyficznym „sądzie dla sędziów”. Piastował też ważne funkcje będąc p.o. prezesa Izby Karnej, czy przewodniczącym Państwowej Komisji Wyborczej.
W sporze o praworządność Kozielewicz prezentował dość umiarkowaną i niezależną postawę. Zapewne miało to wpływ na wybór, dokonany w czwartek przez prezydenta Andrzeja Dudę. Ten w trudnej sytuacji starał się też poszukiwać złotego środka, tak aby nie narażać się na zarzut kopiowania zlikwidowanej pod presją UE – Izby Dyscyplinarnej. Tyle tylko, że likwidacja ID i zastąpienie jej Izbą Odpowiedzialności Zawodowej niczego nie zmieniło, nie unormowało sytuacji w Sądzie Najwyższym.
Czytaj więcej
Sędzia Wiesław Kozielewicz z Izby Karnej Sądu Najwyższego zostanie prezesem Izby Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego (następcy Izby Dyscyplinarnej) . Wybrał go prezydent z trójki sędziów SN.
Dziś konflikt wydaje się tam większy, niż jeszcze pół roku temu. A zasiadający w nim „starzy” sędziowie zaczęli przyjmować postawę „zero-jedynkową”, kwestionując z definicji wszystkich sędziów SN, którzy przeszli przez wybraną w politycznym trybie KRS. W zeszłym tygodniu 30 sędziów ze starego nadania oświadczyło, że nie chce orzekać z nowymi, nie uznając ich statusu. Również w samej IOZ dwójka sędziów zapowiedziała, że nie będzie wyrokować w mieszanych składach. Co oznacza, że część spraw może się nie odbyć, a wyroki wydane przez jednolite składy „nowych”, będą kwestionowane.
Takie stanowiska spotkały się z reakcją, powołany przez nową KRS, prof. Paweł Czubik, Izby Kontroli Nadzwyczajnej złożył wniosek, aby uznać oświadczenia „30” za równoznaczne ze zrzeczeniem się urzędu. Sprawa jest analizowana, natomiast decyzja, czy nadany zostanie jej bieg (prezydent ostatecznie podejmuje takie decyzje) zależy od I prezes SN Małgorzaty Manowskiej, która raczej nie będzie chciała zaogniać konfliktu. Ten tymczasem i tak będzie trwał. I nawet umiarkowany prezes, który będzie kierował się procedurami i prawem, bez domieszki emocji „z sędziowskiego pola bitwy” niczego tu nie zmieni. Splątanie prawne i emocje poszły w Sądzie Najwyższym już za daleko.