Sąd apelacyjny mógł to sprawdzić w elektronicznym systemie ksiąg wieczystych niemal od ręki, zarządzając parę minut przerwy w rozprawie. Wolał jednak zasłonić się procesowym formalizmem i uznać, że wniosek o przeprowadzenie dowodu z księgi wieczystej jest spóźniony.
Takich kwiatków jest więcej – np. sądy często każą sobie składać wydruki z Krajowego Rejestru Sądowego, dotyczące rozmaitych podmiotów, choć przecież mają dostęp do KRS. Co istotne – dostęp na bieżąco aktualizowany. Tymczasem niektórzy sędziowie zachowują się tak, jakby w XXI wieku zatrzymali się na etapie zszywania akt igłą i dratwą. W domu korzystają z internetu i rozmaitej elektroniki, a w pracy najwyraźniej utknęli w średniowieczu! Nie korzystają nawet z publicznych e-rejestrów, licząc wyłącznie na inicjatywę stron.
Na ten sądowy formalizm i asekuranctwo krew zalewa zwykle pełnomocników. Ale ostatnio zalała i mnie. Odwołałam się swego czasu od drakońskich podwyżek opłat za użytkowanie wieczyste na Mokotowie. Niedawno odebrałam w tej sprawie trzy zawiadomienia z sądu – wszystkie dotyczące jednej rozprawy. Jedno – w sprawie opłaty za mieszkanie, drugie – opłaty za miejsce parkingowe i trzecie – o rozpoznaniu ich na jednej rozprawie. Listy zostały wysłane w kilkudniowych odstępach, postałam więc sobie trzy razy, po godzinie, na poczcie przy Puławskiej, słynącej z popołudniowej gehenny odbierania listów poleconych.
Z formalnego punktu widzenia moja pocztowa męka odbyła się absolutnie zgodnie z prawem. Gdyby jednak owe trzy pisma sąd wysłał w jednej kopercie (albo chociaż w jednym dniu) – postałabym na poczcie przez godzinę, a nie trzy. Do tego sądowe przesyłki kosztowałyby podatnika trzy razy mniej.
Warto czasem włączać myślenie, zamiast formalizmu i asekuranctwa. To zdecydowanie ułatwia życie – również w sądzie.