To, że trójka sędziów rekomendowanych przez PiS zbojkotuje wtorkowe posiedzenie Zgromadzenia Ogólnego TK w sprawie nowego regulaminu wyboru szefa tej instytucji, było pewne. Przyjęcie go w obecnym składzie oznaczałoby bowiem utrzymanie status quo w Trybunale przez najbliższe lata. Koncepcja regulaminu forsowanego przez Andrzeja Rzeplińskiego i sędziów z rekomendacji Platformy Obywatelskiej sprowadza się bowiem do tego, że prezydent będzie mógł wybrać prezesa TK spośród kandydatów, którzy uzyskali poparcie większości swoich kolegów. Tymczasem aż dziewięciu sędziów Trybunału pochodzi dziś z rekomendacji PO. W poniedziałek taką wykładnię wyborów prezesa TK przedstawili sędziowie orzekający w sprawie kolejnej ustawy naprawczej Trybunału autorstwa PiS. Gdyby stała się ona obowiązująca, Andrzej Duda nie miałby możliwości manewru. Musiałby prezesa TK wybierać spośród kandydatów wskazanych przez trybunalską większość. A nowy prezes zapewne kontynuowałby kurs kreślony obecnie przez Rzeplińskiego, nie dopuszczając konsekwentnie do orzekania trójki grudniowych sędziów rekomendowanych przez PiS. W ten sposób jeszcze przez kilka lat nie udałoby się partii władzy zapewnić sobie większości w TK. Na to PiS nie może sobie pozwolić. Obrana taktyka partii rządzącej wydaje się zatem czytelna. Czas bowiem jest po stronie PiS. Blokowanie prac nad regulaminem (przyjęcie go wymaga obecności dziesięciu sędziów, we wtorek było ich dziewięciu) da posłom tego ugrupowania czas na uchwalenie kolejnej ustawy o Trybunale, która korzystnie dla PiS zmieni zasady wyboru władz TK. Projekt jest już obecnie w Sejmie i zostanie uchwalony zapewne tuż przed odejściem Rzeplińskiego. Tak aby nie było już czasu na jego zakwestionowanie. W nowym reżimie prawnym PiS zapewni sobie wpływ na wybór prezesa oraz odblokuje trójkę sędziów, których nie chce do orzekania dopuścić Rzepliński. W efekcie Trybunał może się znaleźć pod kontrolą partii władzy już pod koniec stycznia.