Józef K. chciał grać w filmach, serialach i reklamach jako statysta lub aktor amator. Zgłosił się do agencji castingowej, gdzie założono mu tzw. portfolio zawierające dane o jego umiejętnościach i cechach fizycznych oraz jego zdjęcia. Portfolio to było przedstawiane producentom szukającym odpowiednich kandydatów. Jeśli Józef K. został wybrany, proponowano mu udział w reklamie lub filmie, on przyjmował propozycję lub nie, a gdy przyjmował, płacono mu umówione wynagrodzenie. Każdorazowo zawierał odpowiednią umowę.
Jakiś czas temu Józef K. dowiedział się od kolegi, że robi się sławny, bo występuje w filmie kinowym. Józefa K. bardzo to zdziwiło. Okazało się, że w filmie „występują" zdjęcia z jego portfolio. W jednej ze scen prezentowane są na ekranie za pomocą rzutnika, a bohaterka komentuje: „zły, bardzo zły, beznadziejny", albo jakoś tak. Sytuacja ta mocno Józefa K. zirytowała, co zrozumiałe. Nie wyraził przecież zgody na takie wykorzystanie jego wizerunku, a nigdy nie chciałby brać udziału w tym akurat filmie i w dodatku w taki sposób. Skierował więc, przez swego pełnomocnika, prośbę o wyjaśnienia do producenta filmu i do agencji.
Według producenta i agencji
W odpowiedzi pełnomocnik producenta oświadczył, że producent wykorzystał wizerunek Józefa K. w sposób zgodny z prawem. Na potwierdzenie tego stwierdził, że:
Pełnomocnik agencji oświadczył z kolei w swoim piśmie, że:
Na co wyraził zgodę Józef K.
Nemo plus iuris ad alium transferre potest quam ipse habet – to pierwsze skojarzenie wywołane przez kategoryczne stanowisko producenta. Agencja mogła sprzedać mu tylko te prawa, które miała. Jeśli ich nie miała, to producent ich nie nabył i nie zmienia tego fakt, że z agencją zawarł umowę. Zastrzeżenie umowne, że wszelkie spory powstałe w przypadku nieposiadania przez agencję odpowiednich praw obciążają tylko ją, nie wiąże w żadnym razie osób trzecich. Oznacza ono jedynie, że agencja poniesie odpowiedzialność w razie skierowania przeciw producentowi uprawnionych roszczeń osoby trzeciej.