Procedury, w szczególności śledztwo, zresztą w drobnej sprawie (nielegalnego nagrania), nie mogą odbierać społeczeństwu prawa do informacji o politykach. Szczególnie gdy, jak pokazały ujawnione taśmy, ci wręcz spiskują przeciwko fundamentom demokratycznego ustroju (rozmowa o przedwyborczym zasileniu budżetu pieniędzmi NBP).
To informacja publiczna
Prokuratura poinformowała, że przekazała do laboratorium ABW nagrania uzyskane w toku śledztwa w sprawie nielegalnych podsłuchów. A także, że podsłuchiwanych było kilkadziesiąt osób, a nagrywano polityków, biznesmenów oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych. Prokuratura nie ujawnia, kim były osoby podsłuchiwane, mówi się jednak np. o nagraniu rozmowy szefa CBA Pawła Wojtunika z wicepremier Elżbietą Bieńkowską.
Czy społeczeństwo, prasa mają prawo i narzędzia, aby się zapoznać z treścią zatrzymanych taśm? Może być ona uznana za informację publiczną z dwóch przyczyn. Po pierwsze, dotyczy oficjalnie umówionej rozmowy funkcjonariuszy publicznych, a więc jest informacją o działalności osób pełniących funkcje publiczne. Art. 61 konstytucji poświęca prawu do informacji publicznej, jak mało któremu, dużo miejsca. Obejmuje ono również dostęp do dokumentów, a jego ograniczenie może nastąpić wyłącznie ze względu na określone w ustawach prawa innych osób, ochronę porządku publicznego, bezpieczeństwa lub ważny interes gospodarczy państwa.
Po drugie, taśmy wchodzą w skład akt śledztwa. Przeglądanie takich akt reguluje art. 156 kodeksu postępowania karnego, który mówi, że stronom postępowania, obrońcom, pełnomocnikom udostępnia się akta sprawy sądowej i daje możność sporządzenia odpisów. Za zgodą prezesa sądu akta mogą być udostępniane również innym osobom. I z tego przepisu korzysta najczęściej prasa. W śledztwie zgody takiej może udzielić prokurator (art. 156 k.p.k. § 5).
Jeżeli zachodzi niebezpieczeństwo ujawnienia informacji tajnej, to przeglądanie akt odbywa się z zachowaniem odpowiednich rygorów. Ujawnione do tej pory nagrania pokazują jednak, że nie chodzi tam o informacje tajne, gdyby zaś takie się znalazły na kolejnych taśmach, to ujawniając nagrania, organy ścigania mogłyby te wątki wyłączyć, tak samo jak wątki prywatne. Tak jak to słusznie uczynili dziennikarze „Wprost", nie ulegając apelowi premiera o szybkie ujawnienie wszystkiego.