Duże nie zawsze jest piękne - Mariusz Królikowski o małych sądach

Siatka sądów powinna być tworzona na podstawie potrzeb mieszkańców, a nie wyliczeń urzędników, choćby opartych na amerykańskich metodach – polemizuje sędzia Mariusz Królikowski.

Publikacja: 28.10.2014 15:46

Mariusz Królikowski

Mariusz Królikowski

Foto: materiały prasowe

W artykule zamieszczonym w „Rzeczpospolitej" 15 października redaktor Marek Domagalski postawił tezę, że małe sądy nie mają przyszłości, a sędziowie nie są przyspawani do swoich stanowisk.

Ów wywód świadczy o braku zrozumienia, na jakich zasadach funkcjonuje sądownictwo, zwłaszcza w tzw. Polsce powiatowej. Patrząc na problem z Warszawy, rzeczywiście można odnieść wrażenie, że istnienie małego sądu niemal w każdym powiecie nie ma sensu. Na takim założeniu oparł się zresztą pomysłodawca reformy Krzysztof Petryna – warszawski sędzia delegowany do Ministerstwa Sprawiedliwości. Jest to jednak wrażenie mylne. Należy zacząć od zasadniczego pytania, dla kogo są powoływane sądy. Odpowiedź jest oczywista. Sądy nie są dla ich prezesów, sędziów, adwokatów czy działaczy samorządowych, tylko dla ludzi mieszkających na określonym terenie. Siatka sądów powinna być zatem tworzona na podstawie realnych potrzeb mieszkańców, a nie abstrakcyjnych wyliczeń urzędników Ministerstwa Sprawiedliwości, choćby opartych na najnowszych amerykańskich metodach „zarządzania zasobami ludzkimi".

Orzekam od kilkunastu lat w miastach powiatowych i muszę stwierdzić, że fizyczna odległość od miejsca zamieszkania do siedziby sądu ma jednak znaczenie. Nie jest słuszne stwierdzenie, że w dobie samochodów, internetu i specjalizacji prawników małe sądy są anachronizmem. Oczywiście dla warszawskiego dziennikarza pokonanie odległości kilkudziesięciu kilometrów to nie jest żaden problem. Dla sędziów na ogół również – wielu sędziów, w tym piszący te słowa, dojeżdża do miejsca orzekania i nie ma w tym nic niezwykłego.

Należy jednak brać pod uwagę, że wśród klientów sądów, zwłaszcza w sprawach karnych, jest wiele osób słabo sytuowanych czy wręcz wykluczonych społecznie, dla których przyjazd do stolicy powiatu, nie mówiąc już o odleglejszych wyprawach, to poważny problem logistyczny i finansowy. Nie każdy mieszkaniec wsi czy małego miasteczka ma samochód, a komunikacja publiczna na mniej uczęszczanych trasach pozostawia wiele do życzenia. W takich sytuacjach dostęp obywatela do odległego geograficznie sądu może być iluzoryczny. Do tego dopuścić nie możemy. Oczywiście rozwój technologiczny jest faktem i coraz więcej spraw można załatwiać przez internet. Szczególnie rejestrowych czy wieczystoksięgowych. Nie dotyczy to jednak wszystkich postępowań ani tym bardziej wszystkich obywateli.

Po pierwsze, stopień informatyzacji naszego społeczeństwa nadal nie jest zbyt wysoki. Osób, które są w stanie aktywnie korzystać z form elektronicznych, jest ciągle zbyt mało, żeby można było je uznać za regułę. I mimo stałego postępu w tej dziedzinie (dostęp do internetu ma około 3/4 Polaków) szybko się to nie zmieni. Po drugie, istotna część działalności sądów polega na osobistym stawiennictwie wezwanych. Jawnej rozprawy sądowej nie da się zastąpić elektroniką i nawet w najbardziej rozwiniętych krajach nikt tego nie próbuje.

Oczywiście tworzenie dużych sądów dla kilku powiatów wiązałoby się ze sporymi problemami organizacyjnymi. Już teraz w większych ośrodkach są kłopoty z salami rozpraw czy pokojami dla sędziów. Uwzględnienie postulatów redaktora Domagalskiego spowodowałoby znaczące spowolnienie postępowań, a w efekcie konieczność budowy lub znaczącej rozbudowy budynków sądowych. Obawiam się, że nie byłoby nas na to stać. Praca sędziego nie jest co do zasady pracą zespołową. Oczywiście istnieje system zastępstw, który naturalnie łatwiej zorganizować w sądzie dużym niż małym. Niemniej sytuacje, gdy dany sąd zostaje niemal całkowicie pozbawiony obsady, są absolutnym wyjątkiem i nie można na tej podstawie formułować wniosków o charakterze ogólnym. Notabene w podbramkowej sytuacji zawsze można skorzystać z dobrowolnych delegacji kolegów z sąsiednich sądów.

I wreszcie kwestia „przyspawania" sędziów do stanowisk. Wbrew przekonaniu autora przytaczanego artykułu nie chodzi tutaj o wygodę sędziów przyzwyczajonych do swoich miejsc orzekania. Konstytucyjna zasada zakazu przenoszenia sędziego – podobnie jak inne konstytucyjne gwarancje – nie została stworzona dla wygody sędziów, lecz dla zapewnienia obywatelom rozpoznania sprawy przez sędziego wolnego od nacisków politycznych. Wprowadzenie zasady przeciwnej – swobodnego przenoszenia sędziów przez polityków pełniących funkcje ministerialne – powodowałoby możliwość wywierania wpływu na sędziów niepokornych, niepoddających się naciskom zewnętrznym. I byłby to koniec demokratycznego państwa prawnego.

Autor jest wiceprezesem SSP Iustitia

W artykule zamieszczonym w „Rzeczpospolitej" 15 października redaktor Marek Domagalski postawił tezę, że małe sądy nie mają przyszłości, a sędziowie nie są przyspawani do swoich stanowisk.

Ów wywód świadczy o braku zrozumienia, na jakich zasadach funkcjonuje sądownictwo, zwłaszcza w tzw. Polsce powiatowej. Patrząc na problem z Warszawy, rzeczywiście można odnieść wrażenie, że istnienie małego sądu niemal w każdym powiecie nie ma sensu. Na takim założeniu oparł się zresztą pomysłodawca reformy Krzysztof Petryna – warszawski sędzia delegowany do Ministerstwa Sprawiedliwości. Jest to jednak wrażenie mylne. Należy zacząć od zasadniczego pytania, dla kogo są powoływane sądy. Odpowiedź jest oczywista. Sądy nie są dla ich prezesów, sędziów, adwokatów czy działaczy samorządowych, tylko dla ludzi mieszkających na określonym terenie. Siatka sądów powinna być zatem tworzona na podstawie realnych potrzeb mieszkańców, a nie abstrakcyjnych wyliczeń urzędników Ministerstwa Sprawiedliwości, choćby opartych na najnowszych amerykańskich metodach „zarządzania zasobami ludzkimi".

Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Długi weekend konstytucyjny
Opinie Prawne
Marek Dobrowolski: Konstytucja 3 maja, czyli zamach stanu, który oddał głos narodowi
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Przedsiębiorcy niczym luddyści
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Szef Służby Więziennej w roli kozła ofiarnego
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Prawne
Gutowski, Kardas: Ryzyka planu na neosędziów
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne