Minęły trzy lata, od kiedy Sąd Najwyższy podjął uchwałę, która miała ujednolicić orzecznictwo sądów powszechnych i administracyjnych dotyczące uzyskiwania informacji o osobach objętych ochroną związkową. 24 stycznia 2012 r. (III PZP 7/11) uznał, że związki mają prawo odmawiać przekazywania pracodawcom zbiorczych list należących do nich pracowników, powołując się na ochronę ich danych osobowych. Choć był to wyraźny sygnał, że tryb konsultacji wymaga interwencji ustawodawcy, do tej pory nie doczekaliśmy się zmian w ustawie o związkach zawodowych.
Nadal więc w firmie, w której działa organizacja związkowa, szef musi ją pytać o każdą osobę, wobec której ma zamierzenia wymagające konsultacji. I cieszy się, gdy organizacja jest tylko jedna, bo są branże – jak choćby górnictwo – w których się od nich roi.
Dla pracodawców korzystne jest natomiast inne stanowisko SN. Pytając o ochronę, mogą bowiem tylko ogólnie uzasadnić potrzebę uzyskania informacji. Związki nie muszą się co prawda wypowiadać co do podwyżki czy awansu. Zamiary pracodawcy są więc oczywiste, a ich wskazanie to tylko formalność. Jednak dużo gorsza byłaby perspektywa konieczności wskazywania każdorazowo konkretnych planów wobec takich osób. Gdyby pracodawca poinformował o zamiarze np. dyscyplinarnego zwolnienia pracownika organizację, do której on nie należy, narażałby się na zarzut naruszenia go dóbr osobistych.
O problemach dotyczących konsultacji ze związkami zawodowymi piszemy w artykule „Konkretne nazwisko, a nie lista". Zapraszam do lektury całego dzisiejszego dodatku „Praca i ZUS".