– Był jeszcze jeden czynnik: nieprawdopodobny hejt, skierowany wobec lekarzy, którzy leczyli mnie w ośrodku lubelskim. Pani profesor, która mnie leczyła, była tym przerażona – wyznał Ziobro. – Ona była wyzywana, przychodziły maile, wyzwiska od „uśmiechniętych” rodem z Platformy Obywatelskiej – opowiadał Zbigniew Ziobro, twierdząc, że lekarka „nie spotkała się z taką ilością hejtu, nienawiści, maili, telefonów”, które trafiały do szpitala „pod wpływem wypowiedzi (Donalda) Tuska i innych »zbawców narodu«, (...) którzy insynuowali, że wymyśliłem sobie chorobę i że się ukrywam”. – Gdyby to było skierowane tylko na mnie, ale ja widziałem przeżycia tych ludzi, którzy się bali – opowiadał.
Zbigniew Ziobro o zeznaniach przed komisją ds. Pegasusa
Zbigniew Ziobro pytany o Komisję Śledczą ds. Pegasusa powtórzył argument, że po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, komisja ds. Pegasusa nie ma prawa żądać doprowadzenia świadka. W odpowiedzi na pytanie o to, czemu stawił się przed komisją, Ziobro odpowiedział, że „jeśli mamy do czynienia z siłą, to trzeba tej przemocy przeciwstawić się w sposób racjonalny”. - Gdybym milczał, to zrobiliby z tego hucpę polityczną i mówili, że mam coś do ukrycia. Wcześniej nie stawiałem się z racji choroby, o której rozmawialiśmy wcześniej – wyjaśniał.
Pytany o pozew wobec rzecznika rządu Adama Szłapki i ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka Zbigniew Ziobro odpowiedział, ze choć jest prawnikiem, sięgnął po pomoc profesjonalnej kancelarii prawnej. - Od kilkudziesięciu lat jestem czynnym politykiem, w związku z tym moje subiektywne wrażenie to jest jedno, a ocena profesjonalnych prawników to drugie. Chcę, żeby oni się wypowiedzieli, zwłaszcza że przez długi czas nikogo nie pozywałem. (...) Tym razem uznałem, że mamy do czynienia z tak daleko posuniętymi nadużyciami władzy, ze trzeba je pokazywać. (...) Trzeba je wykorzystywać do tego, by do ludzi trafiała świadomość, co ta władza wyrabia w zakresie łamania podstawowych standardów państwa prawa w Polsce – mówił. – Jak pozwę pana Żurka, będzie to okazja, by o tych nadużyciach władzy mówić - powiedział, dodając, że „jest duża szansa”, że pozwie obecnego ministra sprawiedliwości.
Zbigniew Ziobro: Nie kupowałem systemu Pegasus
W odpowiedzi na pytania o zakup systemu Pegasus z Funduszu Sprawiedliwości, który miał służyć pomocy pokrzywdzonym i świadkom, przeciwdziałaniu przestępczości, udzielaniu pomocy osobom zwalnianym z zakładów karnych i aresztów śledczych, Ziobro odpowiedział, że Pegasus „nie został kupiony przez Fundusz Sprawiedliwości”, tylko przez jedną ze służb. – Wbrew insynuacjom członków komisji śledczej, którzy chcieli mi wmówić, że kupowałem system Pegasus, chciałem jeszcze raz powiedzieć: nie zakupiłem Pegasusa, bo nie miałem pojęcia, jak on się nazywa i jak on dokładnie działa. Jedynie zainicjowałem ten zakup. Jak Prokurator Generalny dostawałem informacje, że w bardzo ważnych sprawach w Polsce (...) sprawcy przerzucili się ze zwykłych telefonów na komunikatory i narzędzia, które były w rękach polskiego państwa nie działały. To był pewien przełom technologiczny – wyjaśniał Ziobro, wspominając, że z podobnym przełomem wymiar sprawiedliwości miał do czynienia w latach, gdy pojawiły się telefony komórkowe.
– Powstała identyczna sytuacja, komunikatory zrobiły kolejną rewolucję, kolejny przełom. Polska stała się bezradna. Skoro dowiedziałem się, że jest taki problem, to co miałem zrobić jako Prokurator Generalny? Przymknąć na to oko i powiedzieć, że „nie ma sprawy”? - pytał były minister sprawiedliwości. - Mając tego rodzaju informację, zwróciłem się do służb, że należy dokonać takiego zakupu. Minister (spraw wewnętrznych i administracji Mariusz) Kamiński (...) powiedział mi, że podzielają ten problem, widzą go, (...) ale nie dysponują odpowiednimi środkami. Przypominam sobie tę rozmowę i zachęcałem do rozmowy z premierem Morawieckim – powiedział Ziobro.