Oto nad naszymi głowami wyszarpuje się sukno z rąk dawnej władzy do rąk obecnej, a ci, którzy to sukno tkali i tkają – ludzie mediów, dla mocujących polityków nie istnieją. Podobnie jak nieobecna jest jakakolwiek refleksja nad naturą mediów publicznych i wyzwaniami, jakie stoją przed polityką medialną państwa w erze cyfrowej. Z tej niewiedzy narodził się pierwszy projekt noweli ustawy o radiofonii i telewizji autorstwa PO, w którym unicestwienie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji – regulatora właśnie teraz niezbędnego – urosło do symbolu wolności słowa.
Jestem osobą, która po raz pierwszy przy Okrągłym Stole złożyła projekt powołania do życia KRRiT, ciała, które m.in. miało uwolnić TVP i Polskie Radio od państwa i partii. Dlatego ośmielam się zabrać głos w tej przedziwnej dyskusji toczonej wokół mediów publicznych w Polsce.
Niezręcznie brzmią dziś głosy polityków PiS broniących niezależności mediów publicznych. Będąc przy władzy, narobili szkód, ale jako opozycja mają rację
Zaczęło się dobrze. W wyniku transformacji ustrojowej w 1993 r. państwowo-partyjny Komitet ds. Radia i Telewizji został przekształcony w samodzielne spółki prawa handlowego: TVP SA, Polskie Radio SA i 17 spółek regionalnych PR. Uchwalenie przez Sejm (29XII1992 r.) ustawy o radiofonii i telewizji powołującej do życia Krajową Radę Radiofonii i Telewizji był dniem narodzin polskich mediów publicznych. Ustawa i KRRiT, wzorowane na rozwiązaniach organizacyjnych BBC, miały stać na straży ich niezależności. Dlaczego nie udało się? Karol Jakubowicz ujął to krótko:
– Co zniszczyło KRRiT? – przyznanie jej kompetencji powoływania rad nadzorczych mediów publicznych.