Ostre konflikty nie są czymś nowym w polskiej polityce. Od początku III RP kwestionowano jej akt założycielski i odmawiano miejsca w polskiej polityce tym, którzy to czynili. Potem była wojna na górze. Kontrowersje wzbudzała prezydentura Lecha Wałęsy. Padały zarzuty o zdradę i o "oszołomstwo", o szykowanie zamachu stanu, zwalczano teorie spiskowe – tym większe było potem zdziwienie Maleszką, ks. Czajkowskim i książką Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka.
Także lata 2005 – 2007 były czasem ostrego sporu. Twierdzono, że Jarosław Kaczyński rządzi przez konflikty. Rzeczywiście, nie jest i nie był on politykiem nastawionym na łagodzenie sporów lub zamazywanie różnic. Ale najpierw to nie Platforma Obywatelska, która przecież z początku chciała zrealizować taki sam program jak PiS, była głównym przeciwnikiem, lecz różne grupy społeczne, przede wszystkim elitarne, identyfikowane jako skorumpowane lub uwikłane w komunistyczną przeszłość – korporacje prawników, lekarzy, przeciwników lustracji, funkcjonariuszy WSI. Walki toczyły się także między ówczesnymi koalicjantami.
Gdy dziś sięgamy po liczne książki opisujące "słownik IV RP", widzimy, że to wszystko była tylko przygrywka do obecnego sporu. I jest rzeczą znamienną, że nigdy nie ukazały się książki opisujące słownictwo i frazeologię III RP po jej małej nowelizacji dokonanej przez PO.
[srodtytul]Indianie znad Wisły [/srodtytul]
Wybory 2007 r. odbywały się pod hasłem zapewnienia stabilizacji, spokoju i "polityki miłości". Także te obietnice okazały się bez pokrycia. W rzeczywistości Platforma rządziła i rządzi przez konflikt. Tyle że konflikt, na którym PO oparła swoje rządzenie, ma inną naturę niż ten z lat 2005 – 2007.