Niezależnie od mojej osobistej „sympatii” do prezesa Jarosława Kaczyńskiego – tym razem postąpił słusznie. I nie ma się czym przejmować. Jest zupełnie niezrozumiałe, że Joanna Kluzik-Rostkowska jeździła sobie i, jak sama powiedziała, udzielała wybranym „wsparcia” – najwyraźniej bez konsultacji z prezesem PiS. Gdyby Małgorzata Kidawa-Błońska – w pewnym sensie odpowiednik Kluzik w PO – zachowała się podobnie, skończyłaby tak samo, tylko szybciej.
Tyle że Kidawa-Błońska zna swoje miejsce w partii i nie ma przerośniętego politycznego ego. Natomiast Kluzik-Rostkowska sądzi, że to na jej losie koncentruje się polskie życie publiczne. Owszem, tak będzie, ale tylko przez moment. Jej wyrzucenie, jak chciałyby niektóre media, nie będzie kamieniem milowym polskiej polityki. O tej śmierci politycznej niedługo nikt nie będzie pamiętał.
[srodtytul]PiS nie straci[/srodtytul]
Polityczne wydarzenia warto postrzegać w kontekście, a dziś jest nim czas kampanii wyborczej do samorządu. Gdy w tym czasie rozpoznawalny polityk jednej z partii proponuje publiczną dyskusję na temat strategii, wyjście jest tylko jedno: takiej osoby należy się pozbyć. W żadnej partii nie może być dwugłosu – a zwłaszcza w czasie kampanii.
[wyimek]Kluzik-Rostkowska sama uwierzyła w swoją kłamliwą koncepcję, że prezes jest łagodny i przepełniony miłością[/wyimek]