Gursztyn: PiS i SLD - koalicja po wyborach 2011?

Po Sejmie krąży pogłoska o tym, że Kaczyński odda wszystko czerwonym, byle tylko dopaść Donalda Tuska i osądzić za śmierć brata – pisze publicysta "Rzeczpospolitej"

Publikacja: 16.03.2011 21:20

Piotr Gursztyn

Piotr Gursztyn

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Rodzi się trudny związek. Zdecydowanie bardziej z rozsądku niż z uczucia. Obie strony przez lata się nienawidziły, ale obie też są po przejściach. Trudne przejścia zmieniają perspektywę. Coraz więcej mówi, by być razem. Silny jest jednak strach: co powiedzą rodzina i sąsiedzi. Bo przecież, jak śpiewała Grażyna Łobaszewska: "brzydka ona, brzydki on". Rodzina to elektoraty obu partii, a sąsiedzi – opinia publiczna.

Rzeczywiście w PiS i SLD wciąż jest bardzo silny strach przed tym, czy elektoraty zaakceptują tak egzotyczny związek. Jest też strach przed krytyką mediów oraz partii pozostawionych z boku potencjalnej koalicji. Ale jeśli postawimy sobie pytanie, czy ten strach rośnie, czy maleje, to odpowiedź jest jedna. Jest coraz słabszy. To sprawia, że politycy obu partii spoglądają na sobie coraz uważniej.

Coś wisi w powietrzu

Według oficjalnych deklaracji nie ma mowy o koalicji PiS i SLD. Lider Sojuszu Grzegorz Napieralski wielokrotnie zapewniał, że to niemożliwe. Podobnie Jarosław Kaczyński. – Koalicja PiS z SLD po wyborach parlamentarnych nie jest możliwa ze względu na radykalnie różniące się programy – mówił w końcu lutego prezes PiS.

Nie jest tak, że obaj liderzy okłamują wyborców. Można założyć, że obaj mówią to z przekonaniem. Kaczyński jest nachodzony przez swoich współpracowników, którzy namawiają go do aliansu z Sojuszem. Na razie im odmawia. Napieralski też ogania się od takich doradców. Oprócz strachu o wierność elektoratu ma obawy, że głoszenie w SLD postulatu koalicji z PiS to prowokacja, której autorami są lewicowi kontestatorzy jego przywództwa, np. Aleksander Kwaśniewski czy Włodzimierz Cimoszewicz.

Pytanie, jaka będzie dynamika zmian nastrojów społecznych. Jaki też będzie po wyborach podział mandatów w Sejmie? Jest bowiem oczywiste, że w kwietniu 2011 r. nikt z nich nie chce tej koalicji. Natomiast w listopadzie 2011 r. sytuacja może być całkowicie inna.

Politycy obu partii wskazują, że o koalicji PiS – SLD najchętniej mówią wrogowie obu formacji. Chętnie – choć z umiarem – głosi to Platforma. Z umiarem, bo sama musi mieć dobre kontakty z Sojuszem. Ale np. politycy PJN nie mają już takich oporów: – Widać, że politycy PiS są bardzo oszczędni w krytykowaniu Napieralskiego i SLD – mówił Paweł Poncyljusz w TVN 24, przekonując, że koalicja wisi w powietrzu. Podobnie mówił twórca "Krytyki Politycznej" Sławomir Sierakowski: – Jeśli PO i PSL nie zbiorą wystarczającej liczby głosów, to albo do koalicji włączy się SLD, albo powstanie jawna lub ukryta koalicja PiS – SLD – PSL – oznajmił w wywiadzie dla "Polski. The Times".

Tu musimy być jednak ostrożni. Poncyljusz ma interes w dyskredytowaniu PiS (także SLD, bo dzięki temu może wzrosnąć koalicyjna atrakcyjność PJN). Sierakowski zaś pozostaje w sporze z obecnym kierownictwem SLD.

Po czynach ich poznacie

Głoszenie tez o ewentualnej koalicji uderza i w PiS, i SLD. Szczególnie przed wyborami. Stąd te stanowcze zaprzeczenia. Umilkł też np. Adam Hofman, który kiedyś otwarcie głosił możliwość powołania koalicji. W tej sytuacji lepiej przyjrzeć się czynom, niż słuchać deklaracji.

– PiS to partia z lekka barbarzyńska, na którą jest coraz mniejsze zapotrzebowanie – mówił niedawno w TVN 24 Jerzy Wenderlich pytany o koalicję z PiS. Zaprzeczył, by była ona możliwe. A jednak w Toruniu, rodzinnym mieście marszałka, zadziałała znakomicie. Wenderlich jest jej patronem, a jego pisowskim partnerem jest poseł Zbigniew Girzyński. Formalnie koalicji nie zawarto, bo w PiS nadal obowiązuje uchwała zakazująca takich porozumień w samorządach.

Ale ponieważ nie trzeba było spisywać umowy na papierze, zakaz udało się obejść. Podobne koalicje istnieją w kilku mniejszych miastach.

Swoistym poligonem była TVP. Tu jednak SLD wybrało PO i dwa razy wyrzuciło ludzi PiS z Woronicza. Doświadczenia więc powinny być złe. Ale jakoś nie słychać, aby PiS psioczył na Roberta Kwiatkowskiego i Włodzimierza Czarzastego. Bo PiS wie, że walka o TVP musi być bezwzględna i Sojusz musiał postawić na silniejszego (gdyż wbrew obiegowemu sądowi wcale nie jest wszechmocny w mediach publicznych). Czyli na rządzącą Platformę. PiS zaś z pokorą pogodził się z tym, że ma mniej do zaoferowania. Obie strony nie zrobiły jednak niczego, co uniemożliwiałoby powrót do dawnej współpracy.

Nowe otwarcie

Wszystko to pokazuje, że współpraca będzie dyskretna. To nie będzie rząd z premierem Jarosławem Kaczyńskim i wicepremierem Grzegorzem Napieralskim (lub na odwrót). To będzie musiał być gabinet kierowany przez "bezpartyjnego fachowca". Np. szanowanego profesora w typie Michała Kleibera, który był i ministrem w rządach Leszka Millera oraz Marka Belki, i doradcą prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Oczywiście to SLD będzie decydować. PiS może zostać przelicytowany w tych konkurach przez PO. Partia Donalda Tuska może mieć też dość środków nacisku, by storpedować koalicję SLD z PiS. Jednak powtórzmy: czas sprzyja coraz cieplejszemu myśleniu o koalicji antykomunistów z postkomunistami.

To nie byłby łatwy związek. SLD miałoby problem ze zgłoszeniem projektów liberalizujących stosowanie metody in vitro lub ustawę aborcyjną. Ale czy w koalicji z PO łatwiej byłoby mu to zgłosić? Podobnie trudno, bo ostatnie miesiące to wzrost znaczenia tej grupy platformerskich konserwatystów, którzy związali się z frakcją Cezarego Grabarczyka.

PiS dla SLD jest atrakcyjny z innego powodu. Z perspektywy Sojuszu Platforma ma dziś wszystko. Posady, urzędy, ministerstwa, spółki Skarbu Państwa. Nie będzie chciała się dzielić. Dla niej samej to zresztą mało, co pokazały ostatnie konflikty wewnątrz PO.

– A z PiS jest zupełnie inna sprawa. To będzie całkiem nowe otwarcie – stwierdził w nieoficjalnej rozmowie ważny polityk SLD. Odsunięta od władzy Platforma będzie musiała wszystko oddać, a zwycięzcom będzie łatwiej się tym podzielić.

Zdanie zawsze można zmienić

– Rysiek Kalisz będzie przeciw. Ale jego możemy poświęcić – powiedział ten sam ważny polityk SLD (bynajmniej niezwiązany szczególnie blisko z Napieralskim). Była to odpowiedź na pytanie o reakcję elektoratu. Rzeczywiście trudno to przewidzieć, ale przykład toruński pokazuje, że wyborcy PiS i SLD mogą zaakceptować taką koalicję. Nie wiemy, czy nienawiść do PO nie jest większa niż wzajemna niechęć. W Toruniu nikt "nie bryknął".

Tu mała dygresja á propos podziału łupów. W SLD nie uważa się PiS (w odróżnieniu od PO) za partię pazerną. Przeciwnie, widzi się jako łatwą do ogrania (jak w TVP). Na dodatek po Sejmie krąży pogłoska o tym, że Kaczyński odda wszystko czerwonym, byle tylko dopaść Donalda Tuska i osądzić za śmierć brata. Powtarzają to z lubością politycy PJN. Pytani o to politycy PiS stanowczo zaprzeczają i twierdzą, że autorem tej pogłoski jest właśnie SLD. I zapewniają, że nie są aż takimi altruistami, aby oddać wszystko Sojuszowi. Bo według pogłoski prezes PiS chce dla swojej partii tylko trzy resorty: spraw wewnętrznych, sprawiedliwości i obrony.

To oczywiście tylko sejmowa pogłoska. Obrazuje jednak ona, jakie warianty rozważane są w partiach politycznych.

Dziś to wydaje się mało realne. Nie znamy jednak wyniku wyborczego. Nie wiemy, jaka będzie wtedy kondycja głównego rozgrywającego, czyli PO. Wiadomo za to, że politycy nie mają problemu ze zmianą zdania. Dziś Aleksander Kwaśniewski nazywa koalicję PiS – SLD niezrozumiałą i nie do zaakceptowania. A rok temu, tuż przed katastrofą smoleńską, mówił w Radiu TOK FM co innego: – Koalicja PiS – SLD oparta na pragmatycznym programie ku przyszłości jest realna i ja bym nie odrzucał takiej możliwości.

Rodzi się trudny związek. Zdecydowanie bardziej z rozsądku niż z uczucia. Obie strony przez lata się nienawidziły, ale obie też są po przejściach. Trudne przejścia zmieniają perspektywę. Coraz więcej mówi, by być razem. Silny jest jednak strach: co powiedzą rodzina i sąsiedzi. Bo przecież, jak śpiewała Grażyna Łobaszewska: "brzydka ona, brzydki on". Rodzina to elektoraty obu partii, a sąsiedzi – opinia publiczna.

Rzeczywiście w PiS i SLD wciąż jest bardzo silny strach przed tym, czy elektoraty zaakceptują tak egzotyczny związek. Jest też strach przed krytyką mediów oraz partii pozostawionych z boku potencjalnej koalicji. Ale jeśli postawimy sobie pytanie, czy ten strach rośnie, czy maleje, to odpowiedź jest jedna. Jest coraz słabszy. To sprawia, że politycy obu partii spoglądają na sobie coraz uważniej.

Pozostało 89% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?