Podatki mają konsekwencje. Zły podatek od nieruchomości był przyczyną secesji Niderlandów od Hiszpanii w XVI wieku, a obecnie jest przyczyną upadku centrów wielu miast amerykańskich. Złe podatki były też przyczyną "tej osobliwej łatwości, z jaką mahometanie dokonali swoich zdobyczy" – jak pisał Monteskiusz. "W miejsce nieustannych udręczeń, jakie wymyśliła chciwość cesarzy, ludy spotykały się z daniną prostą, łatwą do płacenia i do ściągania: wolej im było podlegać barbarzyńcom niż skażonemu rządowi".
Państwo zabiera podatnikom pieniądze, które mogłyby zostać przeznaczone na rozwój gospodarczy, i finansuje te przedsięwzięcia, które sensowne ekonomicznie nie są, ale za to mają szanse uzyskać największe poparcie wyborców.
Problem hodowcy owiec
Każdy podatek wywiera efekt akcyzowy. Gdy coś opodatkowujemy, mamy tego mniej. Gdy opodatkowujemy kapitał, jest go mniej, albowiem kapitał wybiera takie miejsca inwestycji, w których fiskus nie jest nadmiernie zachłanny, a spodziewane zyski są najwyższe. Gdy zmniejsza się ilość kapitału, którym można finansować inwestycje, to ilość inwestycji zostaje ograniczona. Mniejsze inwestycje z kolei to zmniejszenie ilości pracy dostępnej na rynku.
Gdy dodatkowo zbyt wysoko opodatkowujemy tę pracę, bezpośrednio czy w jakiś sposób pośredni ("składki" ubezpieczeniowe i zdrowotne), to tej pracy jest jeszcze mniej. Jak jest mniej pracy, to bezrobocie jest większe, a w konsekwencji mniejszy jest popyt wewnętrzny. Jeśli równocześnie coraz bardziej opodatkowujemy konsumpcję (VAT, cło, akcyza), to popyt obniża się jeszcze bardziej.
W rezultacie zmniejsza się też produkcja, na którą brakuje zbytu, a zatem kurczy się zapotrzebowanie na siłę roboczą i jeszcze bardziej rośnie bezrobocie. Tempo wzrostu gospodarczego maleje. Dochody budżetu spadają, a pogarszająca się sytuacja rodzi presję społeczną na zwiększenie wydatków socjalnych – a więc wydatki budżetu rosną. Rośnie też deficyt budżetowy, którego sfinansowanie pochłania coraz większą część i tak zbyt niskich oszczędności.
Say pisał też, że "podatki stanowią pewnego rodzaju dodatek do kosztów produkcji i w skutkach są sprzeczne z postępem przemysłu". Kiedy nakłada się podatek na sukno, jako na przedmiot konsumpcji, konsumpcja wełny się zmniejsza i rolnik hodujący owce doznaje uszczerbku na swoim dochodzie, podobnie jak właściciel pastwiska, na którym wypasane są owce (jeśli, co się zdarza, nie jest nim sam rolnik), fabrykant, wytwarzający z wełny sukno, kupiec, który tym suknem handluje, i inwestor, który zainwestował swój kapitał w fabrykę lub sklep. "Każdy podatek szkodzi reprodukcji, szkodząc akumulacji kapitałów produkcyjnych". Najbardziej zaś szkodzi płacenie podatku z wykorzystaniem tych kapitałów, które są przeznaczone do produkcji. Simonde de Sismondi porównał taki podatek do dziesięciny, "którą wybierano by z ziarna siewnego, zamiast żniwnego".
Widać zarobek szklarza
Jak to się dzieje, że "we wszystkich krajach opracowuje się ustawy podatkowe tak, jakby głównym celem podatków było zahamowanie akumulacji nowego kapitału..." – dziwił się Ludwig von Mises. Dzieje się tak dlatego, że wszystkie rządy, zarówno te despotyczne, jak i demokratyczne, pomijały i nadal pomijają długofalowe konsekwencje podejmowanych przez siebie decyzji. Wynika to z – jak pisał Henry Hazlitt –"trwałej skłonności ludzi, by widzieć tylko bezpośrednie skutki danej polityki, jakie przynosi ona konkretnej grupie, zaniedbywać zaś badanie odległych jej skutków – nie tylko dla danej grupy, ale dla wszystkich".
Trzeba więc ciągle na nowo przypominać politykom przypowieść Frederica Bastiata o wybitej szybie z jego słynnej książeczki "Co widać i czego nie widać". Wszystkim pocieszającym mieszczanina, którego syn wybił szybę, że jest w tym jakaś korzyść społeczna, bo przecież szklarz też musi zarobić, Bastiat odpowiada, że zarobek szklarza od razu widać. Nie widać natomiast, że skoro mieszczanin wydał na szklarza, to tych samych pieniędzy nie wyda na coś innego – na przykład buty albo książki.
Podobnie jest z podatkami. "Skutek ławo odróżnić od przyczyny, jeżeli przyczyna poprzedza skutek, ale kiedy ich działanie jest ciągłe i trwają one równocześnie, to skutek można przyjąć za przyczynę" – pisał Say. W ekonomii każdy czyn nie pociąga zwykle jednego, lecz wiele następstw. Z nich jedne są natychmiastowe – te widać, a inne pojawiają się stopniowo – tych nie widać. Ważne, żeby można było je przewidzieć.