Reklama
Rozwiń

Bogusław Chrabota: Kaczyński pchnął Hołownię w ramiona Tuska

Marszałek Sejmu Szymon Hołownia musi pójść do Canossy, posypać głowę popiołem i przystać na warunki premiera. Z osobistym udziałem w rządzie – w optymalnym dla siebie scenariuszu.

Publikacja: 09.07.2025 16:39

Bogusław Chrabota: Kaczyński pchnął Hołownię w ramiona Tuska

Foto: PAP/Radek Pietruszka

Na dłuższą metę nie ma już znaczenia motywacja, która stała za dwoma – a może było ich więcej – spotkaniami marszałka Sejmu z Jarosławem Kaczyńskim. Nie jest ważne, co chciał ugrać Szymon Hołownia: czy było to tylko prężenie muskułów wobec koalicyjnych partnerów, czy coś więcej.

Osobiście nie przekonuje mnie teza, że brał pod uwagę rozbicie koalicji, stanięcie na czele rządu „technicznego” lub inny scenariusz bezpośredniej współpracy z PiS. Raczej nieudolnie postawił się w roli pokerzysty, co umie z kamienną twarzą zagrać o wysoką stawkę. Możliwe nawet, że chciał rozegrać Kaczyńskiego. Tyle że to jego rozegrano jak dziecko. Nie docenił, z jak doświadczonymi graczami siada do stołu. Nie mam wątpliwości, że reżyserem całej tej sytuacji, wliczając w to wypuszczenie informacji o spotkaniu do mediów, był prezes PiS.

Co na kryzysie wizerunkowym Szymona Hołowni zyskał Jarosław Kaczyński?

Cele? Wiele możliwych. Od pozyskania Hołowni do swojej gry o przyspieszone wybory po skompromitowanie marszałka, rozhuśtanie nastrojów w Polsce 2050, koalicji i jej radykalne osłabienie. Co najważniejsze: większość swoich celów Jarosław Kaczyński osiągnął. Większość, ale nie wszystkie. W przypadku Hołowni – efektem są same straty.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Hejt, hipokryzja i Hołownia, który się spotyka z Kaczyńskim

Kryzys wizerunkowy tak w kręgu wyborców partii koalicyjnych, jak i własnego elektoratu oraz ryzyko rozpadu partii Polska 2050. Dalej: osłabienie pozycji negocjacyjnej przy rekonstrukcji rządu. I koniec marzeń o utrzymaniu pozycji marszałka. To tragiczny bilans naiwności i nieostrożności. Szymon Hołownia nie docenił przeciwnika, jakim jest prezes PiS.

Dziś lider Polski 2050 stara się problem zagadać, co zwykle przychodziło mu łatwo. Tyle że tym razem kryzys jest nie do zagadania. Musi zrozumieć, że im więcej słów, tym gorzej, im więcej sztuczek retorycznych, tym bliżej dna. Dlaczego? Bo dawne atuty właśnie stały się obciążeniem. W misyjność nikt już nie wierzy, a jego sprawność retoryczna stała się dla większości słuchaczy irytującym gadulstwem.

Co na kryzysie Szymona Hołowni zyskał Donald Tusk?

Tu wypada wrócić do tego, co zyskał Kaczyński. Oprócz tego, że osiągnął większość swoich celów, jeden skutek jest absolutnie wbrew jego interesom. Oto bowiem, osłabiając Szymona Hołownię, wzmocnił Donalda Tuska. Nawet więcej – skazał Hołownię na współpracę z KO. W tym obszarze marszałek nie ma alternatywy. Jego partia to nie tylko głównie weterani z szeregów Platformy i Nowoczesnej, ale ludzie blisko związani z administracją rządową.

Foto: Tomasz Sitarski

Zapewne Szymon Hołownia już zrozumiał, że pomysł wyprowadzenia posłów Polski 2050 z koalicji od dawna jest nierealny. Możliwe, że udałoby się to z małą grupą. Jednak większość 31-osobowego klubu na pewno wybrałaby lojalność wobec partnerów koalicyjnych. Dla Polski 2050 byłby to koniec, podobnie jak dla samego Hołowni.

Czytaj więcej

Posłanka odchodzi z partii Hołowni. Polska 2050: To jest prawdziwa geneza decyzji

Wszystko to razem powoduje, że nie pozostaje mu nic innego, tylko pójść do Canossy, posypać głowę grubą warstwą popiołu i przyjąć warunki premiera. Z osobistym udziałem w rządzie – w optymalnym dla siebie scenariuszu. Tylko w ten sposób – choć poobijany, może przetrwać, a nawet się wzmocnić.

Polityka to na przemian dni wielkiej chwały i bolesne upadki. Wiecznie poobijane łokcie i kolana. Można przeżyć, ale czasem trzeba się ukorzyć. To jedyna szansa dla Szymona Hołowni, polityka, który właśnie centralnie uderzył nosem w szybę.

 

 

Na dłuższą metę nie ma już znaczenia motywacja, która stała za dwoma – a może było ich więcej – spotkaniami marszałka Sejmu z Jarosławem Kaczyńskim. Nie jest ważne, co chciał ugrać Szymon Hołownia: czy było to tylko prężenie muskułów wobec koalicyjnych partnerów, czy coś więcej.

Osobiście nie przekonuje mnie teza, że brał pod uwagę rozbicie koalicji, stanięcie na czele rządu „technicznego” lub inny scenariusz bezpośredniej współpracy z PiS. Raczej nieudolnie postawił się w roli pokerzysty, co umie z kamienną twarzą zagrać o wysoką stawkę. Możliwe nawet, że chciał rozegrać Kaczyńskiego. Tyle że to jego rozegrano jak dziecko. Nie docenił, z jak doświadczonymi graczami siada do stołu. Nie mam wątpliwości, że reżyserem całej tej sytuacji, wliczając w to wypuszczenie informacji o spotkaniu do mediów, był prezes PiS.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Donald Tusk wyciągnął lekcję z zeszłorocznej powodzi. Nawet PiS chwali premiera
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Komentarze
Jacek Czaputowicz: Trudne rozstanie z doktryną Czaputowicza
Komentarze
Szymon Hołownia u Adama Bielana, czyli Jarosław Kaczyński osiągnął swój cel
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Bądźmy mężami stanu!
Komentarze
Instytut Pileckiego, czyli czy każda rewolucja musi się kończyć na gruzach?