Konia z rzędem temu, kto potrafi powiedzieć, jakie poglądy na system podatkowy mają kandydaci na prezydenta. Można co najwyżej domniemywać, że są za „obniżeniem podatków". Jednak wbrew temu, co utrzymuje wielu komentatorów, wpływ urzędującego prezydenta na kształt systemu podatkowego może być bardzo duży. Wystarczy sobie przypomnieć decyzje Aleksandra Kwaśniewskiego. Skutecznie zablokował on wprowadzenie powszechnego liniowego podatku PIT forsowanego przez Leszka Balcerowicza (rząd AWS–UW) i... zaakceptował kilka lat później niski liniowy podatek (dla najzamożniejszych osób mających status samozatrudnionego), gdy forsował go SLD. Kwaśniewski ustawę podpisał, choć artykuł 2 konstytucji głosi, że „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej".
Sprawa jest poważna. Polska ukształtowała swój system podatkowy w zgodzie z dyrektywami ekonomii neoliberalnej. Mamy relatywnie niski, a przede wszystkim płaski system obciążeń – uzasadniona jest diagnoza, że efekt dystrybucyjny całego systemu podatkowego jest degresywny. System podatkowy jest też pasywny: nie oddziałuje w istotnym zakresie ani na strukturę konsumpcji, ani na wybór technik produkcji.
Mniej niż w Europie
Łączne dochody z podatków w ostatnich latach wahają się w przedziale 16–18 proc. PKB (z PIT zbieramy ...2,5 proc. PKB), czyli na poziomie dużo niższym niż przeciętnie w Unii Europejskiej. Dochody całego sektora finansów (a więc uwzględniające składki do ZUS) to wyraźnie poniżej 40 proc. PKB, czyli o około 10 punktów procentowych mniej niż przeciętnie w Unii. Są to obciążenia dużo mniejsze, niż były w rozwiniętych krajach Europy, gdy znajdowały się one na obecnym poziomie rozwoju Polski.
Kilka czynników przesądza, że obciążenia są płaskie (nawet degresywne właśnie). Bardzo wysoki jest udział podatków pośrednich (VAT i akcyzy), a płacą je, w stosunku do dochodów, w większym stopniu ludzie o dochodach niskich i średnich. Ten efekt jest wprawdzie łagodzony przez zróżnicowanie stawek VAT (niższe stawki na produkty pochłaniające relatywnie większą część wydatków uboższych gospodarstw domowych), ale wyraźna jest tendencja do redukcji tego zróżnicowania. Maksymalna stawka PIT jest niska, a minimalna wysoka. Kwota wolna od podatku jest bardzo niska. Dochody kapitałowe obciążone są niską stawką liniową (nie kumulują się z dochodami z innych źródeł). No i przede wszystkim z niskiego liniowego obciążenia korzystają najzamożniejsi samozatrudnieni (ten status mają w praktyce prawie wszyscy osiągający bardzo wysokie dochody), którzy dodatkowo uzyskują ogromną oszczędność na ZUS.
W praktyce samozatrudnieni mogą też zaliczać niektóre wydatki konsumpcyjne w koszty działalności. Ponadto w Polsce nie mają praktycznie żadnego znaczenia podatki majątkowe i w zasadzie zlikwidowany został podatek spadkowy. Dochodzą do tego znaczne (z powodu małej sprawności fiskusa) możliwości unikania obciążeń wynikające z „optymalizacji podatkowej". Korzystają z tego najbogatsi podatnicy indywidualni i duże firmy – chyba przede wszystkim zagraniczne („duże" są w ogromnej części zagraniczne). Warto też pamiętać, że w ogóle nieopodatkowane są unijne dotacje obszarowe dla rolników. Choć większość ich beneficjentów stanowią właściciele drobnych gospodarstw, to jest też grupa rekinów otrzymujących wielkie sumy. No i w końcu mamy problem zgoła przestępczego unikania płacenia podatków (przede wszystkim VAT i akcyzy). To też nie są „oszczędności" drobnych podatników.