Były premier odniósł się w rozmowie z Radiem Zet do niedawnej rekonstrukcji rządu Donalda Tuska, w ramach której szef MSZ Radosław Sikorski otrzymał tekę wicepremiera, a liczba ministrów konstytucyjnych nieco się zmniejszyła.
– Mnie się wydaje, że Tusk miał dwa cele, jeżeli chodzi o tę rekonstrukcję – ocenił Leszek Miller. Dodał, że rekonstrukcja miała służyć przywróceniu w koalicji ładu i sterowalności.
Czytaj więcej
Kto powinien być premierem w rządzie Koalicji Obywatelskiej, PSL, Polski 2050 i Lewicy? Polacy od...
Rekonstrukcja rządu. Leszek Miller: Niewydolny układ został utrzymany
– Ale to jest cel nie do osiągnięcia, dlatego że tak się składa, że do końca roku we wszystkich czterech partiach koalicyjnych odbędą się kongresy, a na tych kongresach szefowie tych ugrupowań będą z czego rozliczani? Ile mają stanowisk, jakie mają wpływy, co załatwili dla swoich partii politycznych, zwłaszcza jeżeli chodzi o stanowiska – więc niestety po tej rekonstrukcji został utrzymany niewydolny układ, w którym partie traktują te wszystkie resorty jako swoje księstwa, które zagospodarowują – mówił Miller.
– Z kadrowej karuzeli wyłoniła się nowa koalicja, ale apetyt koalicjantów nie zmalał, zwiększył się nawet – podkreślił Według byłego szefa SLD, drugi cel rekonstrukcji to przygotowanie się do starcia z prezydentem, którym od 6 sierpnia będzie Karol Nawrocki. – Dla mnie jest oczywiste, że Donald Tusk czekał z rekonstrukcją, dopóki nie zobaczył, z kogo ma się składać kancelaria pana prezydenta – zaznaczył były europoseł.