Przyszłość bojownika

Donald Tusk będzie jeszcze potrzebował Radosława Sikorskiego. Szef MSZ będzie w partyjnej układance cennym sojusznikiem, bo nie jest w stanie stworzyć własnego obozu

Aktualizacja: 05.04.2010 19:29 Publikacja: 05.04.2010 19:11

Radosław Sikorski

Radosław Sikorski

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys Seweryn Sołtys

[wyimek][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/04/05/piotr-gursztyn-przyszlosc-bojownika/" "target=_blank]Weź udział w dyskusji[/link][/wyimek]

Oddanie głosu na mnie wymagało odwagi i śmiałości. Nie byłem faworytem – tak dziękował za poparcie Radosław Sikorski. Powiedział to publicznie, na pseudokonwencji PO, podczas której ogłoszono, że zdobył 31 proc. poparcia wśród członków własnej partii. Co Sikorski chciał powiedzieć? Co zasygnalizować?

Według kilku relacji Sikorski nie uznał tego wyniku za sukces. Ponoć źle zniósł porażkę. Do końca nie wierzył, że dostał tylko tyle. A gdy to do niego dotarło, nie chciał wystąpić na scenie razem z Bronisławem Komorowskim. Ponoć. Relata refero.

[srodtytul]Upokorzony marszałek[/srodtytul]

Jednak jeśli te opowieści rodem z PO są nieprawdziwe, to jest faktem, że wielu członków Platformy z ochotą opowiada złe rzeczy o Sikorskim. Już w czasie prawyborów do dziennikarzy szybko docierały relacje o licznych gafach szefa MSZ. Z pewnością ostrożny Bronisław Komorowski nie popełnił ich tyle, co rozbrykany Sikorski. Ale gdyby szef MSZ był takim ulubieńcem partii jak marszałek Sejmu, to chroniłaby go swoista zmowa milczenia.Nie chroniła go, bo nadal jest traktowany w PO jako świeży nabytek. Dlatego bez żadnych oporów mógł Komorowski, ku uciesze platformerskiej gawiedzi, przeczołgiwać publicznie Sikorskiego za PiS-owską przeszłość i głosowanie na Lecha Kaczyńskiego w 2005 roku. To były dla Sikorskiego ciosy tym boleśniejsze, że niczym nie mógł za nie odpłacić.

Prekampania jest już jednak zakończona. Wiadomo, co będzie dalej z Komorowskim. Jest już oficjalnym kandydatem z wielką szansą na wygraną.

Ale co z Sikorskim? Członkowie PO bacznie go obserwują. Jak zniesie porażkę? Czy jego ambicja (według prezydenta Kaczyńskiego – monstrualnie rozdęte ego) nie spowoduje jakiegoś wybuchu i skłócenia się z całą partią? Jeśli tak będzie, to los Sikorskiego jest przesądzony. Jest singlem, nie ma własnego stronnictwa, nie ma dokąd pójść.

Jeśli jednak zaciśnie zęby, wykaże się cierpliwością i sprytem doświadczonego partyjnego gracza, to może skorzystać na poprawiającej się dla niego koniunkturze.

Sam fakt przeprowadzenia prawyborów i startu w nich jest sukcesem Sikorskiego. Gdy Donald Tusk ogłosił swoją rezygnację, wszystko zdawało się jasne – Komorowski miał być naturalnym następcą. Przypomnijmy: słyszeliśmy wtedy, że wskazanego przez zarząd partii kandydata zatwierdzi majowy kongres partii. A po cichu było słychać: to formalność, będzie Komorowski.

Marszałek miał, zdawało się, tylko jeden problem – przekonać żonę i dzieci. I już przekonał, a tu nagle zostały ogłoszone prawybory. Słusznie czy nie, Komorowski uznał to za upokorzenie. Obwinił za nie premiera. Nie wspomniał o nim ani razu w debacie, nie podziękował mu też w czasie sobotniego ogłoszenia wyników. Trudno uwierzyć, że zapomniał. To było coś więcej niż naruszenie partyjnej etykiety – Komorowski, mając nominację w kieszeni, ogłosił swoją niepodległość.

[srodtytul]Miejsce w raju[/srodtytul]

Widać było w sobotę, że nikt nie chce tam upokarzać Sikorskiego. – Radku, każdą przegraną można przekuć w sukces. Jeśli mi się udało, tobie też się uda – mówił mu słodkie słówka premier. I obiecywał mu godne miejsce w szeregu: – Dobrze mieć takiego bojownika w swoich szeregach. Przyszłość będzie należała do bojowników.Zatrzymajmy się przy tym ostatnim zdaniu. Brzmi wprawdzie nieco jak obietnica miejsca w raju dla męczenników platformerskiego dżihadu, ale raczej powinniśmy to potraktować jako złożenie oferty.

Tusk może strącić Sikorskiego w niebyt jednym ruchem. Na przykład rozliczyć za beznadziejną pozycję Polski w rozdzielaniu stanowisk w nowo tworzonej europejskiej służbie dyplomatycznej. To akurat ryzykowne, bo Tusk bronił nieobecności Sikorskiego na spotkaniu europejskich ministrów SZ w Kordobie. Pretekst jednak zawsze by się znalazł.

To może jednak Tuskowi się nie opłacać. Premier zupełnie nie jest uzależniony od Sikorskiego, za to może wykorzystać jego popularność dla własnych celów. W wygłaszanych przez Janusza Palikota dywagacjach, że Sikorski na otarcie łez zostanie wicepremierem, może być ziarno prawdy. Sikorskiemu trzeba coś dać – raczej nie stanowisko wicepremiera, bo wokół Tuska jest więcej osób, które prędzej to dostaną. Wymieńmy tu Jacka Rostowskiego czy Jana Krzysztofa Bieleckiego.

Ale już stanowisko wiceszefa partii wydaje się odpowiednie dla Sikorskiego. Wygląda bardzo dobrze, lecz jest funkcją tylko dekoracyjną.

Sikorski może być przydatny, bowiem prawybory pokazały, że w Platformie Donald Tusk może jednak mieć konkurentów. Nie jest bowiem tak – jak stwierdzi Łukasz Warzecha w "Rzeczpospolitej" – że Tusk jest największym wygranym wyborów. W rzeczywistości na skutek ich przeprowadzenia ma kłopot.

[srodtytul]Cichy bój[/srodtytul]

Ten kłopot to niezależność Bronisława Komorowskiego. Większość "starej" Platformy głosowała z entuzjazmem na marszałka. To jego obstawił partyjny establishment, wbrew temu, że premier kilka razy dawał fory Sikorskiemu. Komorowski swoją prekampanię przeprowadził po mistrzowsku, ani razu nie popełnił błędu (nie licząc rozdmuchanej wypowiedzi o in vitro i niezręcznej pomocy ze strony Palikota). Zaimponował tym wielu członkom, którym przez głowy przeszła heretycka myśl, że mogą mieć innego przywódcę niż Tusk. O ile oczywiście Komorowski wygra wybory.Ma na to wielkie szanse. A gdy już rozlokuje się w Pałacu Prezydenckim, to bądźmy pewni, że u jego drzwi stanie długi ogonek polityków PO niezadowolonych z sytuacji w partii i w rządzie. Jest ich wielu – niepogodzonych z obowiązującą dziś hierarchią, obrażonych na wybuchy wściekłości premiera lub wszechwładzę Grzegorza Schetyny. Całkowicie niezależny Komorowski, przy tym lubiany i uważany za zrównoważonego, będzie ich naturalnym oparciem.

Ministrowie, których Tusk nie lubi lub groził im wyrzuceniem – np. Bogdan Zdrojewski czy Cezary Grabarczyk – szybko znajdą wspólny język z nowym prezydentem. Widać jednocześnie, że Komorowski jest przeciwny ograniczeniu władzy głowy państwa. Będąc już w Pałacu, tym bardziej będzie przeciw, bo trudno podejrzewać tego rasowego polityka o to, że zechce dobrowolnie rezygnować ze swych prerogatyw. W końcu nie zasłynął z ustępliwości, będąc marszałkiem Sejmu.

I być może nie będzie problemu z nagłaśnianymi wetami, bo Komorowski nie będzie musiał się do tego uciekać. Wystarczy, że przez zaufanych ludzi w Sejmie wyśle sygnał, jak zdaniem prezydenta powinna wyglądać jakaś ustawa lub nominacja. Bój między prezydentem i premierem będzie się odbywał po cichu, wewnątrz sejmowych komisji, ale też będzie brutalny.

Skądinąd dobrą stroną tego zjawiska będzie to, że wróci prawdziwa parlamentarna polityka – klub PO przestanie być rządową maszynką do głosowania. Rządzący, zarówno obóz premiera, jak i prezydencki, będą musieli szukać sojuszników wśród opozycji.

[srodtytul]By nie urósł Schetyna[/srodtytul]

Charakterystyczne jest, że gdy Janusz Palikot rzucił w jednym z programów, iż prezydent Komorowski powinien zostawić w swojej Kancelarii Pawła Wypycha, to wielu polityków zaczęło się zastanawiać, czy nie jest to sygnał wysłany w uzgodnieniu z marszałkiem Sejmu. Być może Palikot tylko chlapnął, ale wzbudził podejrzliwość, że Komorowski już zaczął tworzyć własny obóz.Dlatego Tusk będzie potrzebował Sikorskiego. Także do tego, by nie urósł zbytnio Grzegorz Schetyna. Z punktu widzenia Tuska zaletą Sikorskiego jest jego nieumiejętność tworzenia własnego obozu.

Potwierdziło się to zresztą w czasie prawyborów. Wprawdzie słychać było głosy, że konserwatyści z PO poparli Sikorskiego, a reszta Komorowskiego. Gdy sprawdzimy nazwiska, zobaczymy, jak nieprawdziwa to opinia. Podziały szły w poprzek stereotypom. Zaś gdy porównamy zaangażowanie stronników Komorowskiego i Sikorskiego, to widać było, że ci drudzy działali tylko na pół gwizdka.

Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Polityczna intryga wokół AfD
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Umowa surowcowa Ukrainy z USA. Jak Zełenski chce udobruchać Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Fotka z Donaldem Trumpem – ostatnia szansa na podreperowanie wizerunku Karola Nawrockiego?
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Rosyjskie obozy koncentracyjne
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Donald Trump, mistrz porażki
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku