[b][link=http://blog.rp.pl/semka/2009/11/23/coraz-donosniejsze-glosy-z-przeszlosci/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]
Erika Steinbach musiała przełknąć zeszłotygodniową porażkę, gdy weto szefa niemieckiej dyplomacji Guido Westerwellego z FDP powstrzymało jej ponowną próbę wejścia do rady Centrum przeciwko Wypędzeniom. Kanclerz Angela Merkel uchyliła się wtedy od publicznych wypowiedzi na temat sporu.
[srodtytul]Pozostań twarda! [/srodtytul]
Szefowa ziomkostw zareagowała nerwowo. Najpierw ogłosiła ultimatum, żądając, by do końca roku niemiecki rząd zgodził się na jej wejście do rady. Potem zagrała sprytniej. Jak można podejrzewać – wypuściła kontrolowany przeciek do "Spiegla". Według podanych przez tygodnik informacji w zamian za rezygnację Eriki Steinbach z rady "Widocznego znaku" Angela Merkel jakiś czas temu miała obiecać szefowej Związku Wypędzonych stanowisko sekretarza stanu – z miesięcznym wynagrodzeniem 9000 euro oraz służbową limuzyną z kierowcą.
Steinbach rzecz jasna skomentowała te informacje hardym stwierdzeniem: Nie dam się kupić! A jej koledzy z chadecji przypuścili atak na Westerwellego. Wiceszef frakcji CSU w Bundestagu Michael Kretschmer nazwał postawę ministra spraw zagranicznych niepatriotyczną. Lider CSU Horst Seehofer stwierdził, że w takich sprawach przewodniczący FDP może się wypowiadać najwyżej w imieniu swojej partii, a nie całej koalicji. W sobotę zaś sekretarz generalny CDU Alexander Dobrindt wezwał Westerwellego do pogodzenia się ze Steinbach.