Wildstein o Ziemkiewiczu i salonie

Dziś z salonu nie ma już wyjścia. Aby przeciwstawić się jego tyranii, należy umieć wykreować alternatywę – twierdzi publicysta „Rzeczpospolitej”

Publikacja: 28.12.2010 23:39

Wildstein o Ziemkiewiczu i salonie

Foto: Forum, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Salon to ośrodek dystrybucji uznania. Jego goście to elita, inaczej salon byłby zwykłym klubem albo mieszkaniem. Salon jest w stanie narzucać wzorce zachowania i hierarchie wartości. W świecie współczesnym nie sposób z niego zrezygnować. Można próbować go pluralizować, budować salony alternatywne, ale zastąpić go nie ma czym, gdyż nie jest to tylko miejsce, ale środowisko, które narzuca postawy i miary, a więc porządkuje świat. Towarzyszy instytucjom formalnym, takim jak akademie, uniwersytety, instytuty naukowe czy kulturalne, systemy nagród i wyróżnień, media wreszcie.

Dlatego gdy Rafał Ziemkiewicz w tekście „Salony i antysalony – przymiarka do nienapisanego eseju” („Rz” z 24 – 26.12) stwierdza, że nie rozumie potrzeby uznania przez jakikolwiek salon, to znaczy, że nie pojmuje potrzeby szacunku. To deklaracja świętości w stanie czystym. Nie stanowi wyrazu doświadczeń człowieka, który po wewnętrznej walce przezwyciężył pokusy próżności, a więc i wszystkie inne, aby wycofać się na pustynię i pogrążyć w kontemplacji ostatecznego ładu.

Nie, to wyznanie osoby, która nigdy żadnych pokus nie przeżywała, a więc ich nie rozumie. Gdyż potrzeba uznania jest jedną z fundamentalnych cech ludzkich. Można przyjąć, że jej brak jest niepokojący, gdyż wypływa ona z tej części duszy ludzkiej, którą klasycy określali jako thymos (dzielność).

Człowiek nią powodowany szuka uznania, które przedkłada nad zmysłowe satysfakcje. Skrajny obraz zderzenia takich postaw prezentuje Hegel w „Fenomenologii ducha”, pokazując archetypiczną walkę dwóch wojowników, z których jeden jest w stanie zaryzykować życie w imię wolności, a więc zostaje panem, a drugi wybiera życie i zostaje niewolnikiem.

Oczywiście, jak wszelkie inne postawy i ta narażona jest na ekscesy: dzielność zmienia się w zuchwałość i prowadzi do zabiegania o poklask. Potrzeba uznania nie powinna bowiem oznaczać rezygnacji z zasad, lecz stanowić uzasadnione oczekiwanie na rozpoznanie własnych cnót.

Istnieją osoby, które zabiegają o dobro, nie zastanawiając się nad reakcjami innych, to święci – również świeccy w rodzaju Sokratesa – i paradoksalnie to oni w dłuższej perspektywie cieszą się największym szacunkiem. Zgódźmy się jednak, że nie pojawiają się zbyt często, a pozostałym, czyli nam wszystkim, zależy na prestiżu także w bliższej perspektywie.

Jak wszystkie ludzkie sprawy to kwestia skomplikowana i istnieją rozmaite sposoby uznania, z których najbardziej wzniosłe to kult bohaterów i świętych. Współcześnie nawet stosunek do dawnych bohaterów prowokuje polemiki, a cóż dopiero ocena osób żyjących. Jesteśmy skazani na konkurencję rozlicznych porządków wartości, a więc i ludzi je reprezentujących.

[srodtytul]Ośrodek władzy[/srodtytul]

Przyjęcie, że taka jest rzeczywistość, nie oznacza, iż musimy się zgodzić na równowartość owych miar i postaw. Zresztą nie tylko współcześnie istniały różne porządki cnót i innymi musiał się charakteryzować kapłan, a innymi wojownik. Tę odmienność najbardziej jaskrawo widać w systemie kast (wydaje się to forma pierwotna indoeuropejskich kultur), których reprezentanci mieli się cechować odmiennymi postawami, ale same kasty były ułożone hierarchicznie. Zwłaszcza dziś muszą się więc pojawiać instytucje, które będą władne rozpoznawać hierarchie spraw i ludzi.

I tak wracamy do salonu. Współczesne salony powstały we Włoszech i Francji, a uznanie zdobyły w XVII i XVIII wieku. Pojawiły się więc w momencie, gdy rozpadał się dawny ład, umownie nazywany feudalnym.

Tamten zróżnicowany świat zastępowany był coraz bardziej absolutystycznymi porządkami, w których to królewski dwór decydował o dystrybucji uznania. Salony powstawały jako opozycja do tego monolitycznego porządku. Uczestniczyły w rewolucjach i stawały się ośrodkami władzy, a jako opozycja powstawały salony kolejne. Gdyż salon, umownie rzecz biorąc, to nieformalna instytucja rozdzielająca prestiż. Jego nieformalność jest atutem. Jeśli salon petryfikuje się, nie jest otwarty na nowych ludzi i nowe propozycje, pojawiają się salony konkurencyjne.

Paryski Salon, który w XIX wieku był wystawą najbardziej uznanych prac plastycznych, spotykał się z coraz większą krytyką za selekcję dzieł. Aby umożliwić publiczności ocenę decyzji jury, Napoleon III stworzył osobną wystawę jako aneks do oficjalnego Salonu. Tak powstał tzw. Salon Odrzuconych, który z czasem zwycięży swojego oficjalnego konkurenta.

[srodtytul]Poczucie wyższości[/srodtytul]

W Polsce z salonem mamy kłopoty szczególne. Nasze elity skażone były kompromisami z zaborcami, co odbijało się szczególnie w tworzonych przez nie salonach. Mickiewicz w „Dziadach cz. III” potrafił temu nadać kształt, który stał się modelowy dla naszej kultury.

Nie chodziło zresztą tylko o kolaborację. Salony niosą w sobie ducha oświecenia, a więc poczucie intelektualnej wyższości rezydujących w nich oświeconych nad resztą narodu. Gdyż salon jako opozycja do tradycyjnych porządków dworu i Kościoła musiał się odwołać do innych kryteriów. I jakkolwiek intelektualna dyspozycja wydaje się na pierwszy rzut oka mniej wykluczająca niż tradycyjne kryteria urodzenia, szybko się okazało, że może narzucać dużo ostrzejszą selekcję opinii, z których jedne – wyznawane przez salon – były uznane za te właściwe: rozumne i postępowe; inne miały być wsteczne i zabobonne.

Poczucie wyższości salonowców ugruntowywane było ich poczuciem wyjątkowości jako tych, którzy siłą swojego rozumu byli w stanie wyemancypować się z tradycyjnych porządków.

W salonie wyjątkowo widać paradoksalność ludzkich spraw. Powstający jako opozycja potrafi narzucać ortodoksję surowszą niż ta, przeciw której się buntuje.

[srodtytul]Oblicze III RP[/srodtytul]

Postkomunistyczny status III RP nigdzie nie ujawnia się wyraźniej niż w jego monolitycznym salonie. Wprawdzie ideologiczna jednorodność jest znamienna dla salonów współczesnej Europy, jest jednym z czynników jej kryzysu, ale w Polsce – nawet na tym tle – jest wyjątkowa. Elementem tego jest jednolity rodowód salonu III RP. Zbuntowane przeciw komunizmowi elity, które wcześniej zostały przezeń wytworzone, po upadku ustroju ponownie stopiły się z jego byłymi obrońcami.

Dziś nie ma już jednak wyjścia z salonu. Aby przeciwstawić się jego tyranii, należy umieć wykreować alternatywę. Nawet w kraju o tak silnej tożsamości katolickiej jak Polska Kościół nie może działać już wyłącznie przez swoje tradycyjne środki przekazu, musi tworzyć swoje salony, którymi są choćby media i organizujące się wokół nich środowiska.

Także media są bowiem rodzajem salonów. Wskazuje na to okoliczność, że te ważniejsze nigdy nie są wyłącznie mediami: powołują swoje kluby i nagrody, a więc również w sensie dosłownym budują własną hierarchię prestiżu.

Nasz kraj ugrzązł w niepięknej formie, jaką jest III RP. Jej obliczem jest jej salon. Jeśli chcemy zmieniać jego kształt, musimy także myśleć, aby ujawnić inną twarz, która uwięzła pod „suchą i plugawą” pokrywą.

[ramka][b]Pisał w „Rz”[/b]

Rafał Ziemkiewicz - [link=http://www.rp.pl/artykul/583328.html]„Salony i antysalony – przymiarka do nienapisanego eseju”[/link]

24 – 26 grudnia 2010[/ramka]

Salon to ośrodek dystrybucji uznania. Jego goście to elita, inaczej salon byłby zwykłym klubem albo mieszkaniem. Salon jest w stanie narzucać wzorce zachowania i hierarchie wartości. W świecie współczesnym nie sposób z niego zrezygnować. Można próbować go pluralizować, budować salony alternatywne, ale zastąpić go nie ma czym, gdyż nie jest to tylko miejsce, ale środowisko, które narzuca postawy i miary, a więc porządkuje świat. Towarzyszy instytucjom formalnym, takim jak akademie, uniwersytety, instytuty naukowe czy kulturalne, systemy nagród i wyróżnień, media wreszcie.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Umowa surowcowa Ukrainy z USA. Jak Zełenski chce udobruchać Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Fotka z Donaldem Trumpem – ostatnia szansa na podreperowanie wizerunku Karola Nawrockiego?
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Rosyjskie obozy koncentracyjne
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Donald Trump, mistrz porażki
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Źle o Nawrockim, dobrze o Hołowni, w ogóle o Mentzenie
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne