Uczestnicząc w debacie na temat 'korekty' reformy emerytalnej spróbujmy uzmysłowić sobie cele, jakie przed nią były stawiane. Czy były realizowane? Czy chcemy je dalej realizować? Jakie cele stawiane są przed obecna korektą i co to oznacza ? Spójrzmy na to całościowo i zarówno w płaszczyźnie ekonomicznej, społecznej jak i finansowej.
Przed reformą postawiono kilka celów, może nie wszystkie explicite, ale w ówczesnych środowiskach politycznych i eksperckich były one dość jasne. Wymieniam je bez hierarchii, jako że trudno byłoby ją udowodnić. Pierwszy z celów miał charakter finansowy (a nawet fiskalny) i związany był z opanowaniem rosnących wydatków na emerytury i renty, które na skutek rożnych rozwiązań związanych z wejściem w proces transformacji (łagodzenie kryzysu rynku pracy, hojna waloryzacja świadczeń, polityczne obawy przed znoszeniem starych przywilejów) utrudniały racjonalna politykę w obszarze finansów publicznych. Zmiana formuły emerytalnej z wysoce redystrybucyjnej na formułę ekwiwalentną (świadczenie zależne do indywidualnego opłacania składek), powszechnie zastosowaną, to był systemowy sposób na ograniczenie redystrybucji i zmniejszenie wydatków emerytalnych w sytuacji zmniejszania się zatrudnienia. System o zdefiniowanej składce – tak to zostało nazwane - był ponadto kluczem do zdobycia akceptacji krytykujących niesprawiedliwość (przywileje) systemu. Badania opinii wykonywane w tamtym okresie pokazały, że akceptacja ekwiwalentnego określania poziomu emerytury była bez mała powszechna. Drugi ważny cel reformy miał charakter ekonomiczny. Środki wynikające z ograniczania wydatków emerytalnych można by wykorzystać do tworzenia rodzimego kapitału i budowy rynku kapitałowego. Ten cel był bardzo pociągający dla wszystkich, którzy dostrzegli w budowaniu kapitałowego segmentu systemu emerytalnego sposób na realizację ambicji gospodarczych i misji modernizacyjnej kraju. Dla realizacji tego celu początkowo proponowano wykorzystanie zwalnianych i dodatkowych składek na systematyczne tworzenie takiego segmentu. W pewnym momencie (pod wpływem konceptu Banku Światowego) zaproponowano rozwiązanie niecierpliwe i ryzykowne. Zmniejszono składkę na bieżące finansowanie emerytur o 40%, aby tę zabraną część składki przesunąć na tworzenie filaru kapitałowego, licząc na to, że powstała 'dziura' w ZUS może zostać pokryta środkami z prywatyzacji majątku państwowego. Zakładano przy tym, że konieczność dotowania ZUS-u będzie dla polityków silną motywacją do utrzymywania wysokiej dynamiki procesu prywatyzacji. Co do celu społecznego, to eksponowano problem bezpieczeństwa systemu emerytalnego. Starzenie się populacji tworzy bowiem problem dysproporcji między zasobami ludności w wieku aktywności zawodowej, a zasobami ludności w tzw. wieku nieprodukcyjnym. Uznano, że system kapitałowy i o zdefiniowanej składce jest bardziej odporny na zmiany demograficzne.
Czy w obliczu wyzwań demograficznych nadal można zaniedbywać młode pokolenie i wskazywać mu emigrację jako główny sposób realizacji życiowych aspiracji?
Zwiększa bowiem indywidualną oraz rynkową odpowiedzialność za finansowanie dochodów na okres starości. Jeśli więc odpowiedzialność zostanie podzielona, między dwa rodzaje systemów: repartycyjny (zusowski) i kapitałowy (ofowski) (dywersyfikacja ryzyka), to system emerytalny będzie całościowo bardziej bezpieczny.Wzmocniona została przy tym indywidualistyczna motywacja kosztem solidaryzmu, charakterystycznego dla systemów ubezpieczeniowych. Fałszywa retoryka przy wprowadzaniu reformy Wprowadzanie reformy emerytalnej dokonywało się w sytuacji oporu pewnej grupy ekspertów (głównie z prawniczym backgroundem i wielu polityków społecznych) oraz wątpliwości partnerów społecznych. W tej sytuacji reformatorzy podjęli ogromny wysiłek przekonywania do jej celów i zaproponowanych rozwiązań finansowo – instytucjonalnych. W kosztownej kampanii społecznej na rzecz reformy padały jednak fałszywe argumenty, które dzisiaj mszczą się, gdy dyskutuje się o zmianach. Po pierwsze roztaczano katastroficzną wizję bankructwa ZUS-u jako instytucji niewydolnej i marnotrawiącej 'nasze pieniądze', nie wyjaśniającej na czym polega istota finansowania repartycyjnego; pokolenie młodsze i pracujące finansuje dochody pokolenia starszego i już niepracującego.Równoważenie w sytuacji wzrostu ilościowej dysproporcji między obiema grupami może polegać albo na obniżeniu emerytur, albo na podwyższeniu składki, albo na kombinacji obu podejść. Po drugie – eksponowano teoretyczną koncepcje tzw. ukrytego długu. System repartycyjny opiera się na niepisanej umowie międzypokoleniowej. Można wyobrazić sobie, że w jakimś momencie młode pokolenie zerwie taką umowę i nie będzie chciało dalej finansować swych rodziców i dziadków. Zdecyduje, że składkę, która finansuje emerytów, będzie wykorzystywać na swoje cele. Starsi zostaną bez środków. Środki finansujące to starsze pokolenie nazwano ukrytym długiem systemu. Eksperci przywiązani do tej koncepcji 'zafiksowali się' na postulowanie działań ograniczających międzypokoleniową zależność finasowania emerytur. Każdy powinien odkładać na swoją emeryturę . Zmniejszanie długu ukrytego w warunkach demokratycznych i politycznie odpowiedzialnych dokonuje się niezwykle ostrożnie ze względu na bieżące priorytety i warunki ekonomiczne. Nota bene niektórzy ekonomiści uznają koncepcję ukrytego długu publicznego za fałszywą analitycznie (np. noblista Peter Diamond i Nicholas Barr). Po trzecie –eksponowano możliwość uzyskiwania wysokich dochodów filara kapitałowego (umownie OFE), istotnie zwiększających wartość odłożonych składek dzięki odpowiedniemu inwestowaniu. Brak powściągliwości w tej propagandzie (wykorzystywanej w reklamach emerytów pod palmami) spowodował, że w momencie gdy globalny kryzys finansowy w 2008 r. ujawnił gwałtowne obniżenie wartości odłożonych składek, skompromitował reformę w oczach ubezpieczonych. Wprawdzie w długim okresie inwestowanie składek przynosi korzystną stopę zwrotu, ale co będzie, gdy moment przejścia na emeryturę zbiegnie się z takim kryzysem, jak ten. Po czwarte – wprowadzając indywidualne konta emerytalne i eksponując ich motywacyjne znaczenie, pomijano fakt, że środki ze składek zbierane i gromadzone w warunkach przymusu państwowego, są de facto środkami publicznymi. Zarządzanie ich częścią przez prywatne instytucje - Powszechne Towarzystwa Emerytalne – nie zmienia ich publicznego charakteru. Ten charakter potwierdzają państwowe gwarancje dotyczące minimalnej stopy zwrotu i silniejszego nadzoru, jaki był początkowo zakładany. Hasła w rodzaju 'moje pieniądze' i żądanie dziedziczenia zebranych składek wprowadza poważne niebezpieczeństwo w finasowaniu świadczeń emerytalnych w przyszłości.
Po kampanii społecznej na rzecz reformy i uchwaleniu ustaw ją wprowadzających, reformatorzy rozeszli się; rozjechali po świecie chwaląc polski eksperyment, zasilili kadrowo instytucje finansowe związane z segmentem kapitałowym a niektórzy odeszli do pracy badawczej. Wdrażanie reformy pozostawiono politykom. Państwo i jego instytucje w roli regulatora nowego systemu emerytalnego okazalipoważną słabość. Bieżące cele polityczne dominowały nad respektowaniem założeń reformy oraz wdrażaniem jej kolejnych kroków. Reforma emerytalna w kilku istotnych punktach nie była zakończona. Nie włączono (sędziowie i prokuratorzy, rolnicy) lub wyłączono grupy pracownicze ze zreformowanego systemu emerytalnego (służby mundurowe, górnicy). Na wdrożenie tzw. emerytur pomostowych, czyli nowych zasad, dotyczących uzasadnionych odstępstw od systemu powszechnego, czekano bez mała dekadę. Niezabezpieczono całościowego nadzoru nad instytucjami systemu emerytalnego bez względu na filar systemu. Rządowy nadzór nad ZUS (MPiPS) był słaby i upolityczniony. Tymczasem ZUS uzyskał funkcję ściągania składek dla obu filarów oraz tworzenia zapisów informacyjnych dotyczących kont indywidualnych. Do dzisiaj zalega z zobowiązaniami w przekazywaniu składek do OFE. A jego system informatyczny wprowadzany był tak długo i generował tak wysokie koszty, że umożliwił powstanie pokaźnych prywatnych fortun jego implementatorów. Uzyskawszy osobowość prawną ZUS zaciągał kredyty w bankach komercyjnych, nie tylko w związku z potrzebą płynności wypłat emerytur, i zaczął dodatkowo zwiększać całościowe koszty nowego sytemu emerytalnego. Z kolei instytucję nadzoru w stosunku do segmentu kapitałowego (umownie OFE) powoli ograniczano, włączając ją w 2006 r. w końcu do jednej, nadzorującej całość sektora finansowego (Komisja Nadzoru Finansowego), zmniejszając uwagę i wagę w odniesieniu do spraw emerytalnych. Równolegle rosło znaczenie lobbingowej korporacji zrzeszającej fundusze emerytalne – Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych (IGTE), uzyskującej znaczący wpływ na regulacje, dotyczące funduszy. Tymczasem funkcjonowanie segmentu kapitałowego tworzyło poważne problemy. Największym była konkurencja wpisana w akwizycję uczestników do OFE, przybierająca w wielu wypadkach postać patologiczną, zwiększając istotnie koszty PTE. Konsekwencją była coraz bardziej wyraźna konsolidacja funduszy i 'połykanie' tych, dla których koszty te były zbyt duże. Z 21 utworzonych funduszy, działa obecnie 15. Nie podjęto prac regulacyjnych związanych z rozwojem rynku kapitałowego: tworzeniem nowych produktów inwestycyjnych, większej dywersyfikacji inwestowania w zależności od wieku ubezpieczonych itd. Zachowania inwestycyjne funduszy były konserwatywne i podobne ('stadne'). Tylko duże fundusze miały większy udział portfeli inwestycyjnych w rynku spółek giełdowych. Ten większy udział kilku funduszy nie przekładał się na tworzenie ładu korporacyjnego (wpływ na spółki, których akcje były w posiadaniu funduszy). Z kolei zaangażowani w reformę eksperci, często interesariusze kapitałowego filara systemu, domagali się wzrostu udziału inwestycji za granicą,argumentując to zwiększaniem możliwości uzyskiwania na zewnątrz kraju wyższej stopy zwrotu, co ich zdaniem miałoby zasadnicze znaczenie dla wysokości przyszłych emerytur. Ponad połowa środków OFE była inwestowana w państwowe papiery wartościowe W 2008 r., roku najgłębszego kryzysu finansowego, eksperci IGTE namawiali wręcz OFE do bezpiecznego inwestowania, czyli do lokowania środków w państwowe papiery wartościowe. W ten sposób z jednej strony zwiększało się źródło finansowania zadłużenia państwa, a z drugiej ze środków publicznych finansowano składkę do OFE. Powstała sytuacja zaklętego kręgu. Nie podjęto działań dotyczących zabezpieczania finansowania najbardziej kosztownej części reformy emerytalnej, czyli zmniejszonej składki na bieżące finansowanie emerytur. Proces prywatyzacyjny był osłabiony a jednocześnie zmniejszono przychody ZUS w wyniku obniżenia składki rentowej (wysoce nieodpowiedzialna decyzja z punktu widzenia finansowania reformy emerytalnej).