P?odobnie argumentuje w poniedziałkowej „Gazecie Wyborczej” Jacek Żakowski: „Sensaci, histerycy, konfabulatorzy – paranoiczne umysły są wszędzie. Ale trwała wszechobecność tego rodzaju mózgów w centrum przestrzeni publicznej to polski fenomen, za który jako kraj płacimy dużą cenę”.
?Żakowski nie po raz pierwszy uderza w takie tony. Przypomnijmy diagnozę, jaką półtora roku temu postawił prezesowi PiS w rozmowie z Robertem Mazurkiem na łamach „Plusa Minusa”: „mentalność polityczna Kaczyńskiego i jego obozu zbudowana jest na lękowej strukturze osobowości, która powoduje, że wszędzie widzi on zagrożenia, a nie szanse, dostrzega wrogów, a nie partnerów, co prowadzi do nasilenia konfliktów, zamiast do szukania korzyści ze współpracy. (...) Taka osobowość wymaga terapii”.
Pół roku później Platforma Obywatelska wygrała wybory parlamentarne, uzyskując nad PiS 10 procent przewagi. Adam Michnik nie omieszkał tego skomentować w „GW” następująco: „te wybory to zwycięstwo Polski Marka Kondrata, i Kuby Wojewódzkiego, Polski ludzi bystrych i uśmiechniętych. Zapamiętam frazę Wojewódzkiego: »Młody czytelniku, jeśli nadal chcesz głosować na PiS – wcześnie skontaktuj się z lekarzem i farmaceutą«. Jakby Duch Święty przemówił ustami Kuby Wojewódzkiego”. Chodzi więc już nie tylko o partię Kaczyńskiego, ale i o jej wyborców. Oni również mają być niespełna rozumu.
Osobowość autorytarna
Psychiatryzacja polskiej debaty publicznej nie zaczęła się w roku 2011. Trwa od początku III RP, kiedy wyłonił się nowy podział polityczny. „Wyborcza”, angażując się w roku 1990 w „wojnę na górze”, propagowała pogląd, z którego wynikało, że tylko zdolna do kompromisów (takich jak Okrągły Stół), rozsądna, oświecona elita ma legitymację do rządzenia Polską. Jako jej przeciwieństwo wskazywano optującą za lustracją i dekomunizacją, a więc żądną krwi, postsolidarnościową prawicę.
Znamienne były słowa Jacka Kuronia z roku 1992, kiedy o swoich „byłych przyjaciołach”, Janie Olszewskim i Antonim Macierewiczu, powiedział, że są „chorzy z nienawiści” (powód – realizacja przez pierwszego jako premiera, a drugiego jako ministra spraw wewnętrznych sejmowej uchwały lustracyjnej). I to bynajmniej nie była wyłącznie przenośnia.