Jarosław Sellin: Wszystko odwrotnie niż Lech Kaczyński

Gdy w Kijowie walczył Majdan, Sikorski ?z Ławrowem ?w Warszawie podpisywali umowę o koordynacji polskiej polityki zagranicznej z Rosją ?do roku 2020. Do dziś nikt tej umowy nie odwołał – pisze poseł PiS.

Publikacja: 18.09.2014 02:00

Jarosław Sellin

Jarosław Sellin

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Red

Koniec rządów Donalda Tuska i być może zakończenie pełnienia funkcji szefa dyplomacji przez Radosława Sikorskiego domagają się podsumowania efektów ich siedmioletniej polityki zagranicznej. Jest to też moment przełomowy dla pozycji Polski w świecie i zmian geopolitycznych, które następują w naszym regionie. Ich misja kończy się w momencie, gdy polska granica wschodnia jest ostatnią w Europie granicą pokojową. Dalej jest już wojna. Toczą ją ze sobą dwaj najwięksi nasi wschodni sąsiedzi. Przy czym jesteśmy jedynym krajem funkcjonującym w strukturach Zachodu (NATO i UE), który sąsiaduje zarówno z Rosją, jak i Ukrainą.

Nikt na nas nie czyha?

Dla Polski sprawa ta jest tak ważna, że trzeba próbować wyjaśnić, dlaczego znaleźliśmy się w tak dramatycznej sytuacji, w sytuacji realnego zagrożenia odczuwanego przez większość Polaków. Dziś już gołym okiem widać, że Ukraina została de facto opuszczona przez Zachód, że jest cicha zgoda dominujących państw Zachodu na podział nowych stref wpływów na wschodzie Europy, że na naszej granicy wschodniej powoli powstaje nowa żelazna kurtyna. Trzeba się zastanowić, jak do tego doszło, i czy w jakiejś mierze nie jest to efektem błędów polskiej polityki zagranicznej ostatnich siedmiu lat.

W 2007 roku tandem Tusk – Sikorski doszedł do władzy bez wyraźnego pomysłu na polską politykę zagraniczną. W trakcie sprawowania przez nich władzy odnosiło się wrażenie, że jej kierunki są wyznaczane wedle dwóch zasad:

1) wszystko odwrotnie niż rząd Prawa i Sprawiedliwości w latach 2005–2007,

2) wszystko odwrotnie niż prezydent Lech Kaczyński.

Po raz pierwszy polska polityka zagraniczna została wprzęgnięta do brutalnej walki wewnętrznej z głównymi oponentami politycznymi duetu Tusk – Sikorski. Stała się częścią rozpętanej przez Tuska w 2005 roku wojny polsko-polskiej.

Jeśli rząd Prawa i Sprawiedliwości oraz prezydent Lech Kaczyński przestrzegali przed dalekosiężnymi, ujawnianymi nawet w oficjalnych dokumentach imperialnymi celami Rosji Putina, duet Tusk – Sikorski ogłosił reset w relacjach z Rosją, wolę współpracy „z Rosją taką, jaka ona jest" (pierwsze expose premiera), a po katastrofie smoleńskiej ogłosił ustami nowego prezydenta Bronisława Komorowskiego, że „nikt na nas nie czyha" (pierwsze expose prezydenta).

Jeden z największych kłamców w dzisiejszej światowej polityce, szef dyplomacji Rosji Siergiej Ławrow, niemal zamieszkał w Warszawie, a jeszcze dziesięć miesięcy temu, gdy w Kijowie walczył już Majdan, Sikorski z Ławrowem w Warszawie podpisywali umowę o koordynacji polskiej polityki zagranicznej z Rosją do roku 2020. Nikt tej umowy nie odwołał.

Jeśli rząd Prawa i Sprawiedliwości oraz prezydent Lech Kaczyński intensywnie pracowali nad zbliżeniem do Polski i całego Zachodu postsowieckiego Wschodu, duet Tusk – Sikorski obniżył intensywność kontaktów z tymi krajami i demonstrował, że odtąd głównym ich partnerem na Wschodzie jest Rosja. Dano temu wyraz również przez symboliczne gesty, na przykład miejsce pierwszej wizyty Tuska na Wschodzie w Moskwie, a nie – jak dotąd robili wszyscy polscy premierzy – w Kijowie czy Wilnie.

Takie gesty są tam prawidłowo odczytywane – Polska nie chce już być głównym adwokatem krajów leżących między nami a Rosją w ich drodze na Zachód. Polska oddała pole innym, głównie Niemcom, a ci nie widzą potrzeby instytucjonalnego rozszerzenia Zachodu na wschód.

Głównie z Niemcami

Jeśli rząd Prawa i Sprawiedliwości oraz prezydent Lech Kaczyński starali się skupiać wokół wspólnych interesów kraje Europy Środkowej będące już w strukturach Zachodu, by mieć sojuszników w polityce wschodniej, a także wewnątrz europejskiej i natowskiej gry politycznej, duet Tusk – Sikorski postanowił kooperować głównie z Niemcami. Nawet jeśli w tym samym czasie Niemcy realizowali sprzeczne z polskimi, własne interesy narodowe, np. budowę rosyjsko-niemieckiej rury na dnie Bałtyku i utrudnienie dostępu do konkurencyjnego dla ich portów Świnoujścia.

Najbardziej jaskrawą demonstracją chęci oparcia się na Niemcach jako głównym sojuszniku była doktryna „płynięcia w głównym nurcie polityki europejskiej", choć wiadomo było już od pewnego czasu, że to właśnie Niemcy przede wszystkim wyznaczają ten „nurt"; a także słynny „hołd berliński" ministra Sikorskiego, w którym polski minister spraw zagranicznych prosił Niemcy o wzięcie przywództwa w Europie. Polskie bezpieczeństwo miało się opierać na Niemcach.

Rząd Tuska używał polskiej polityki zagranicznej do brutalnej walki wewnętrznej z głównymi oponentami

A tymczasem dziś, w obliczu wojny między dwoma naszymi sąsiadami, to właśnie Niemcy odmawiają nam prawa do posiadania na naszym terytorium NATO-wskich baz wojskowych i tarczy chroniącej nas przed rakietami z Rosji. Nawet w sytuacji, gdy Rosja na swych oficjalnych ćwiczeniach wojskowych symuluje atak na Polskę i zrzucenie bomby atomowej na Warszawę. Z kolei z relacji z krajami Europy Środkowej pozostały zgliszcza. Kraje Wyszehradu (Czechy, Słowacja i Węgry) obrały sprzeczną z naszą optykę w polityce wschodniej, a z Litwą mamy najgorsze relacje od 25 lat.

Jeśli rząd Prawa i Sprawiedliwości oraz prezydent Lech Kaczyński zabiegali o utrzymanie jak najlepszych sojuszniczych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi, duet Tusk – Sikorski obniżył ich rangę, zaniedbał kwestię szybkiej budowy i ratyfikacji umowy o budowie tarczy antyrakietowej w Polsce. Dowodem na lekceważący stosunek do relacji polsko-amerykańskich są ujawnione niedawno nagrania z rozmowy ministra Sikorskiego z Jackiem Rostowskim, w której język opisu tych relacji niegodny jest nawet powtórzenia. Amerykanie oczywiście też to przeczytali.

Wszystkie te błędy zaowocowały teraz dramatycznie, w obliczu wojny za naszą wschodnią granicą.

Sikorski straszył śmiercią

Rosja dokonuje rozbiorów Ukrainy. Pierwszy rozbiór to Krym, drugi, właśnie dokonywany, to Donbas. Pytanie, na którym rozbiorze się zatrzyma i czy na trwałe nie zdestabilizuje, a potem ponownie nie podporządkuje sobie całej Ukrainy. Polska w tym czasie nie ma nic do zaproponowania Zachodowi w tej sprawie.

Na posiedzeniu Komisji Spraw Zagranicznych w lipcu dotyczącym relacji polsko-ukraińskich przedstawiciele MSZ pytani, z jakim polskim planem A, B, a może C w tej sprawie podróżują po stolicach głównych państw Zachodu, prezydent Komorowski, premier Tusk i minister Sikorski odpowiedzieli, że czekamy na inicjatywy „wielkich". A to przecież my mieliśmy być głównymi ekspertami Zachodu od Ukrainy. Dziś nikt nas nie słucha, bo nic na ten temat nie proponujemy.

21 lutego minister Sikorski był w Kijowie z ministrem spraw zagranicznych Niemiec i Francji, by namawiać przywódców Majdanu do kompromisu w prezydentem Janukowyczem. Straszył ich tam śmiercią, jeśli na taki kompromis się nie zgodzą. Zawarto układ gwarantujący Janukowyczowi władzę do końca tego roku! A okazało się, że miał ją jeszcze zaledwie kilka godzin po podpisaniu tego porozumienia, bo zbiegł do Rosji.

Gdzie był polski wywiad, że tych nastrojów nie przewidział? A to przecież my mieliśmy najlepiej znać Wschód, w tym Ukrainę. Być może to kolejny dowód na to, że po siedmiu latach obecnych rządów „państwo polskie praktycznie nie istnieje, istnieje tylko teoretycznie", jak stwierdził minister spraw wewnętrznych rządu Tuska. Od tego czasu nikt nas już nie dopuszcza do rozmów na temat wojny rosyjsko-ukraińskiej. Z Rosjanami i Ukraińcami rozmawiają dalej Niemcy i Francuzi, nawet Włosi (szczyt NATO w Newport). Polaków już przy stole nie ma. A to przecież w Warszawie za każdym razem miała lądować Angela Merkel, gdy udawała się na Wschód, by chociaż poznać naszą opinię.

To bilans pozycji Polski w europejskiej grze w najważniejszym od 25 lat w historii Europy momencie, w najbardziej niebezpiecznej chwili dla polskiego bezpieczeństwa od ćwierćwiecza. I nie ma co się bronić Partnerstwem Wschodnim, gdyż na końcu okazało się, że jest on wygodnym wspólnym workiem do utrzymywania aspirujących do Zachodu krajów postsowieckich na bezpieczny dystans. Trzeba było indywidualizować postępy poszczególnych krajów Wschodu w dążeniu do UE i NATO.

Bez nas

I nie ma co się bronić Trójkątem Weimarskim, gdyż w najważniejszej dla nas sprawie Niemcy i Francja rozmawiają już bez nas. I nie ma co się bronić Trójkątem Królewieckim, gdyż został on wykorzystany do zbliżenia rosyjsko-niemieckiego ponad naszymi głowami i przypuszczam, że mimo obecnych zakłóceń w tych relacjach przekonamy się w przyszłości, jaką naprawdę rolę współgracza w tworzeniu nowego porządku europejskiego widzą dla Rosji Niemcy i jak może się ukształtować klasyczny w geopolityce podział stref wpływów.

Jeszcze w styczniu 2014 roku, na długo przed aneksją Krymu i wybuchem wojny rosyjsko-ukraińskiej, napisaliśmy w programie PiS (w części diagnostycznej), że „Polska stała się biernym i przedmiotowym obserwatorem oraz komentatorem procesów geopolitycznych, a nie ich współuczestnikiem i współdecydentem. Nasz los w coraz większym stopniu zależy od zjawisk, na które nasz wpływ jest zaledwie pośredni, znikomy lub niekiedy zgoła żaden". Następujące po nich miesiące tylko jaskrawo potwierdziły tę diagnozę.

Autor jest posłem PiS, członkiem sejmowych Komisji Spraw Zagranicznych i Komisji ds. UE

Koniec rządów Donalda Tuska i być może zakończenie pełnienia funkcji szefa dyplomacji przez Radosława Sikorskiego domagają się podsumowania efektów ich siedmioletniej polityki zagranicznej. Jest to też moment przełomowy dla pozycji Polski w świecie i zmian geopolitycznych, które następują w naszym regionie. Ich misja kończy się w momencie, gdy polska granica wschodnia jest ostatnią w Europie granicą pokojową. Dalej jest już wojna. Toczą ją ze sobą dwaj najwięksi nasi wschodni sąsiedzi. Przy czym jesteśmy jedynym krajem funkcjonującym w strukturach Zachodu (NATO i UE), który sąsiaduje zarówno z Rosją, jak i Ukrainą.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?