Putin to biznesmen, a dopiero potem polityk

Cała polityka Putina oparta jest na budowaniu siły dzięki drogiej dzisiaj energii - mówi Konstantin Simonow, prezes Centrum Politycznego Rosji i autor raportu o transformacji Rosji w 2007 r.

Publikacja: 20.05.2008 05:05

Putin to biznesmen, a dopiero potem polityk

Foto: Instytut Studiów Wschodnich

Rz: Gazprom jako Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rosji, Rosnieft i grupa Abramowicza jako Ministerstwo Finansów. Jakim krajem może być Rosja, w której rządzą wielkie korporacje?

Konstantin Simonow: To prawda, wpływ wielkich korporacji, i to niekoniecznie państwowych, na rosyjską politykę staje się coraz większy. Zresztą Gazprom może być także Ministerstwem Handlu, bo cała polityka Putina oparta jest na budowaniu siły dzięki drogiej dzisiaj energii. W sytuacji, kiedy w Rosji znajduje się 27 procent światowych zapasów gazu, czy to się komuś podoba czy nie, to i tak będą one narzędziem naszej polityki zagranicznej. Głupio byłoby z tego nie korzystać. A mocny i coraz mocniejszy jest nie tylko Gazprom, ale i giganty metalowe – Rusal, Siewierstal, Norylsk Nickel – które przecież są prywatne, tyle że prowadzone przez biznesmenów przyjaznych Kremlowi. W tej sytuacji nie ma co się dziwić, że rosyjskie władze wspierają ekspansję tych firm poza granicami kraju.

Tyle że często im się to nie udaje...

To też prawda. Siewierstal chciał kupić Arcelor, ale Europa się przestraszyła i wolała sprzedać go Mittalowi. Łukoil chciał kupić w Polsce Rafinerię Gdańską, ale podniósł się wrzask, że to byłby najazd rosyjskiego KGB...

A nie byłby?

Nie, bo Łukoil, choć dobrze żyje z Kremlem, jest dobrze zarządzaną firmą prywatną. Europa jest bardzo skuteczna w stawianiu barier inwestycyjnych.

Wy mówicie o stawianiu barier? A czym jest w takim razie podpisanie przez Władimira Putina w ostatnim dniu kadencji prezydenckiej dekretu ograniczającego dostęp kapitału zagranicznego do 46 branż w gospodarce? W dodatku ten dekret zaczął obowiązywać 7 maja, kiedy Putin objął urząd premiera!

Rzeczywiście, Putin zorientował się, że w ostatnim czasie doszło do ogromnych inwestycji zagranicznych w naszym przemyśle wydobywczym, a zwłaszcza w dziedzinie nośników energii. ExxonMobil, ConocoPhillips, które za czasów Rockefellera się podzieliły, teraz zbierają siły. Zresztą nie dotyczy to wyłącznie USA. Jest jeszcze przecież francuski Total Elf, który umocnił się w Europie. Jeśli do tego dodamy niemieckie E.ON czy Ruhrgas, obraz jest pełny. Podobnie jest w sektorze metalurgicznym, gdzie ArcelorMittal wyrósł na światowego giganta. Putin to wszystko obserwował, wyciągnął wnioski i tak powstała jego strategia. Ale nie mają racji ci, którzy myślą, że Putin kupuje za granicą firmy, żeby mieszać się w politykę. On kupuje po to, aby zarobić pieniądze. To dlatego Rosja zainteresowała się Afryką i Ameryką Łacińską. Być może jednak okaże się, że to wszystko już za późno.

W Wenezueli, Boliwii i Ekwadorze po nacjonalizacji i usunięciu zachodnich koncernów powstanie luka. Czy myśli pan, że Rosjanie będą dążyli, aby ją wypełnić?

Z pewnością będą tam potrzebne technologie, więc postaramy się znaleźć tam swoje miejsce. Tyle że będzie tam silna konkurencja. Byliśmy już przekonani, że mamy rafinerię w Możejkach, a okazało się, że kupił ją polski Orlen.

Kupił rafinerię, ale bez ropy.

Nie macie się co łudzić, rurociąg Przyjaźń pozostanie zamknięty i nie jest to element nacisku na Litwę, ale na Polskę. Rosjanie nie mogą zapomnieć, że usłyszeli od ludzi z Orlenu: jeśli nie sprzedacie nam ropy, kupimy ją sobie w Wenezueli. I nie ma znaczenia, że to Łukoil jest największym klientem rafinerii w Możejkach i głównym odbiorcą jej produkcji.

A czy w blokowaniu zachodnich inwestycji w wydobycie ropy i gazu też chodzi tylko o biznes?

Putin zdał sobie sprawę, że rosyjski udział w europejskim przemyśle wydobywczym jest ośmiokrotnie niższy od inwestycji zagranicznych w tym sektorze w Rosji, dlatego niektóre zachodnie firmy musiały opuścić Rosję. Jesteśmy w stanie udostępnić udziały w tych branżach, ale wyłącznie na zasadach wzajemności. I nie jest to nacisk polityczny, lecz twarde reguły biznesu. A Putin jest najpierw biznesmenem, a potem dopiero politykiem. Najlepszym dowodem jest to, że po zakończeniu kadencji prezydenckiej został premierem. Jemu już się znudziło odpowiadać na pytania związane z prawami człowieka, o sytuację w Czeczenii. Teraz będzie się zajmował biznesem i jeśli ktoś go zapyta, jak tam w Rosji z demokracją, odpowie: zapytajcie prezydenta.

Dlaczego Europa tak bardzo obawia się rosyjskich inwestycji?

Europa jest bardzo strachliwa. Boi się nie tylko pieniędzy rosyjskich, ale i inwestycji funduszy państwowych, arabskich czy chińskich. Natomiast zamykając drogę projektom rosyjskim w energetyce, Europa prowadzi własną grę biznesową. Biurokraci w Brukseli zdają sobie sprawę, że ich istnienie zależy właśnie od złych stosunków z Rosją. Sądzą, że Europa wreszcie się zjednoczy, jeśli znajdzie wspólnego wroga. Czyli szykuje nam się kolejna zimna wojna. Ale koniec końców i tak wiadomo, że Rosjanie sami sobie nie poradzą z wydobyciem gazu ze złóż Sztokmana, bo nie mają odpowiednich technologii, a Europie potrzebny jest ten gaz. Więc w polityce zimna wojna zmieni się w zimny pokój, a potem sytuacja całkowicie się znormalizuje. Innego wyjścia nie ma. A gospodarka niech idzie własną drogą.

Konstantin Simonow skończył nauki polityczne na uniwersytetach w Manchesterze i Moskwie – na tej uczelni skończył też ekonomię. Od kilkunastu lat przygotowuje analizy i opracowania z zakresu międzynarodowych stosunków gospodarczych i politycznych. Zanim związał się w 1997 r. z Centrum Politycznym Rosji pracował też w innych think-tankach oraz w mediach. Od 2003 r. kieruje tą instytucją, latem 2006 r. stanął też na czele Narodowego Instytutu Bezpieczeństwa Energetycznego NESF. Wykłada na Uniwersytecie Moskiewskim oraz Wyższej Szkole Ekonomii.

Rz: Gazprom jako Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rosji, Rosnieft i grupa Abramowicza jako Ministerstwo Finansów. Jakim krajem może być Rosja, w której rządzą wielkie korporacje?

Konstantin Simonow: To prawda, wpływ wielkich korporacji, i to niekoniecznie państwowych, na rosyjską politykę staje się coraz większy. Zresztą Gazprom może być także Ministerstwem Handlu, bo cała polityka Putina oparta jest na budowaniu siły dzięki drogiej dzisiaj energii. W sytuacji, kiedy w Rosji znajduje się 27 procent światowych zapasów gazu, czy to się komuś podoba czy nie, to i tak będą one narzędziem naszej polityki zagranicznej. Głupio byłoby z tego nie korzystać. A mocny i coraz mocniejszy jest nie tylko Gazprom, ale i giganty metalowe – Rusal, Siewierstal, Norylsk Nickel – które przecież są prywatne, tyle że prowadzone przez biznesmenów przyjaznych Kremlowi. W tej sytuacji nie ma co się dziwić, że rosyjskie władze wspierają ekspansję tych firm poza granicami kraju.

Pozostało 83% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację