Rz: W 2010 roku PKB Rosji osiągnął 4-procentowy wzrost. Czy można mówić o stabilnym rozwoju gospodarczym kraju?
Michaił Dielagin: Mamy wzrost gospodarczy, ale zła wiadomość jest taka, że w tym roku przestał nam pomagać wzrost cen ropy. 4 procent wzrostu tylko w połowie rekompensuje spadek PKB, jaki nastąpił w 2009 roku. W I kwartale tego roku odnotowaliśmy spadek inwestycji. Kapitał zaczął symbolicznie odrabiać straty tylko w kwietniu. Spadają rzeczywiste dochody mieszkańców. Ceny ropy gwałtownie rosną, a dochody Rosjan spadają. To przejaw głębokich problemów strukturalnych.
Jakie są tego powody?
Korupcja stała się niemalże fundamentem rosyjskiego ustroju państwowego. Wiele decyzji strategicznych – tak można sądzić – jest podejmowanych na zasadzie: „kto, ile i w jaki sposób może ukraść przy ich realizacji". To zupełnie co innego niż tradycyjne zjawisko korupcji. Kolejny powód to powszechna samowola monopoli zarówno państwowych, jak i komercyjnych. Ceny rosną prawie na wszystko. Podnosząc ceny, monopoliści rujnują gospodarkę. Państwo nie ściga ich, bo koncentrują przepływy finansowe i znacznie łatwiej jest czerpać wielkie dochody z monopoli (choćby uzyskane dzięki korupcji) niż z działalności miliona drobnych przedsiębiorców. Obiektywnie państwo rosyjskie jest zainteresowane koncentracją produkcji (dla skuteczności gospodarczej jest ona niezbędna), a co za tym idzie – zachowaniem autonomii monopoli. Jeśli nie będą zawyżać ceny, z czego zapłacą łapówki? Rosyjscy ekonomiści oszacowali, że dla utrzymania politycznej i socjalnej stabilizacji w utworzonym w Rosji modelu społecznym jest potrzebny nie niższy niż 5,5-procentowy wzrost PKB w ciągu roku. Nie jesteśmy w stanie osiągnąć takiego wzrostu trzeci rok z rzędu. I nie osiągniemy go, bo obecny model rosyjskiej gospodarki nie pozwala na taki wzrost PKB.
Skąd optymistyczne prognozy premiera Władimira Putina, że w ciągu dziesięciu lat Rosja znajdzie się w grupie pięciu czołowych gospodarek świata?