Większość polskich firm w trzecim kwartale poprawiła swoje wyniki sprzed roku. Wszystko wskazuje na to, że także kolejne miesiące nie będą dla nich złe. Oczywiście tak dobrym wynikom sprzyja słaby złoty, nie bez znaczenia jest też jednak fakt, że przedsiębiorstwa nie boją się wychodzić poza granice naszego kraju i coraz lepiej się tam czują. Ostrzeżenia przed możliwym załamaniem się sytuacji w strefie euro nie oznaczają bowiem, że należy stać z boku i biernie przyglądać się temu, co się dzieje. Należy działać, ale roztropnie, czego wyrazem jest odkładanie części zarobionych pieniędzy, aby zabezpieczyć się na przyszłość.Tylko to pozwoli bowiem przetrwać ewentualny kryzys.
Gdyby rzeczywiście nastąpiło tąpnięcie w strefie euro, nie pozostanie nam nic innego, jak wycofać się z tamtejszych rynków. To odbije się na wynikach firm, ale zgromadzone oszczędności pozwolą przetrwać gorsze czasy. Zwłaszcza jeśli na naszym podwórku nic złego się nie będzie działo. Rząd liczy bowiem na polskich konsumentów i na to, że nadal będą oni wydawali pieniądze na towary i usługi. To podtrzyma wzrost gospodarczy. Jednocześnie rząd ma zamiar uzdrawiać finanse publiczne i dalej redukować deficyt. Teoretycznie więc jesteśmy bezpieczni, jak będzie w praktyce?
Firmy sobie poradzą. Konsumenci – jeśli będą się czuć bezpiecznie i uwierzą, że ze strony rządu nic złego ich nie spotka – także. Chodzi zwłaszcza o pewność, że nie nastąpią podwyżki podatków. Pytanie, co rzeczywiście zrobi minister finansów Jacek Rostowski? Trzech rzeczy z pewnością nie powinien. Nie może szukać oszczędności w cięciu wydatków inwestycyjnych, bo to ograniczy miejsca pracy i dochody zarówno firm, jak i zwykłych obywateli, a także w konsekwencji budżetowe. Pod żadnym pozorem nie wolno mu także sięgać po pieniądze firm, bo tym samym ograniczy ich rozwój i efekt będzie podobny jak w pierwszym przypadku. I wreszcie musi zostawić podatki na niezmienionym poziomie.