Nad na­szym bu­dże­tem ni­by czu­wa dziel­nie NBP, bo wsparł go kwo­tą po­nad 8 mld zł. W ten spo­sób za­miast ok. 30 mld zł de­fi­cy­tu ma­my dziu­rę w ka­sie na nie­speł­na 21 mld zł. Ale jed­ne ochron­ne po­czy­na­nia ban­ku cen­tral­ne­go ni­we­lu­ją po­czy­na­nia RPP.  Kon­sump­cja słab­nie, bo lu­dzie ma­ją realnie co­raz mniej pie­nię­dzy w kie­sze­niach. Ich rze­czy­wi­ste do­cho­dy sys­te­ma­tycz­nie pod­bie­ra im wy­so­ka in­fla­cja.

I tak choć z jed­nej stro­ny wy­so­ka in­fla­cja po­zwa­la na no­mi­nal­nie wyż­sze do­cho­dy z po­dat­ków bez­po­śred­nich, to nie­co pod­ko­pu­je wy­so­kość po­dat­ków po­śred­nich. Ze wstęp­nych sza­cun­ków wy­ni­ka, że co­raz wol­niej bu­dżet zbie­ra do­cho­dy po­dat­ko­we. Przez pół ro­ku nie uda­ło się ze­brać za­pla­no­wa­nej po­ło­wy do­cho­dów z PIT. Wol­niej niż w ubie­głym ro­ku ro­sną wpły­wy z VAT. Są one naj­praw­do­po­dob­niej o 0,8 proc. niż­sze niż w tym sa­mym cza­sie rok te­mu.

W czerw­cu wpły­wów z VAT by­ło o 4 proc. mniej niż w czerw­cu 2011. Po­wo­li – tak­że w bu­dże­cie – wi­dać, że go­spo­dar­ka zwal­nia. Je­śli wpły­wy z VAT bę­dą sła­bły jak dotąd, to mo­że ozna­czać mniej­sze do­cho­dy bu­dże­to­we o ok. 7–9 mld zł. A to ozna­cza­ło­by, że zysk z NBP nie po­mo­że na wszyst­kie bo­lącz­ki. Trze­ba przy­znać Mi­ni­ster­stwu Fi­nan­sów, że kon­tro­lu­je wy­dat­ki, bo wciąż uda­je mu się trzy­mać pra­wie 4 mld zł na wspól­nym kon­cie w ra­mach za­rzą­dza­nia płyn­no­ścią sek­to­ra pu­blicz­ne­go. Szko­da tyl­ko, że ty­le sa­mo de­ter­mi­na­cji nie ma rząd w pry­wa­ty­za­cji. Tu bro­ni się wy­trwa­le, o czym świad­czą prze­ta­so­wa­nia w bran­ży che­micz­nej oraz przychody. Po pół ro­ku ma­my z niej  3,7 mld zł, co sta­no­wi nie­speł­na 38 proc. pla­nu.