Stephane Guinet: Kryzys niektórym wręcz pomógł

Chcemy być w Polsce firmą numer jeden, ale pod warunkiem osiągania zysków – zapowiada Stephane Guinet, szef Axa Direct w rozmowie z Zuzanną Redą-Jakimą i Jakubem Kuraszem

Publikacja: 06.05.2013 19:28

Stephane Guinet: Kryzys niektórym wręcz pomógł

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Czy kryzys strefy euro ma się ku końcowi?

Z całą pewnością najpoważniejszą część kryzysu mamy już za sobą, jednak nie znaczy to że problemy są już przeszłością. Uświadamiają to chociażby wydarzenia na Cyprze, a spodziewam się, że nie jest on ostatnim krajem, o którym w podobnym kontekście będzie głośno. Dobra strona tej sytuacji, to fakt, że kraje strefy euro nie zasiądą z założonymi rękami, tylko wiedzą, że przed nimi wciąż dużo pracy do wykonania. Chodzi przede wszystkim o dalsze zbliżenie fiskalne i ekonomiczne.

Kto może być kolejnym pokonanym przez kryzys?

Cypr na pewno nie jest ostatnim rozdziałem książki pod tytułem „kryzys w strefie euro". Kolejne mogą być kraje, które nie opracowały przekonującego planu przywrócenia zarówno wzrostu gospodarczego, jak i dyscypliny finansowej. Szybkość reakcji i umiejętność znalezienia porozumienia między rządami różnych państw wzrosły jednak dramatycznie, więc teraz ewentualne problemy potrafią być stłumione w zarodku.

Czy praca jaką wykonuje EBC jest wystarczająca?

Oczywiście patrząc wstecz zawsze łatwo dawać dobre rady i komentować, że ta czy inna sprawa mogła być rozwiązana lepiej. Jednak ogólnie w mojej ocenie podjęte dotychczas kroki były właściwe. System został utrzymany i wzmocniony.

Jak ocenia pan sytuację gospodarki francuskiej? Czy staje się ona dla kraju niebezpieczna?

Nie idziemy w dobrym kierunku, od trzydziestu lat nie potrafimy sobie poradzić z deficytem publicznym. Jednocześnie dramatycznie podniesione zostały podatki i mamy strukturalny problem z konkurencyjnością. Mam wrażenie, że nasi politycy jeszcze nie zrozumieli, że decyzje musza być znacznie bardziej kategoryczne. Prawdziwe pytanie brzmi teraz, czy rząd i prezydent sami pójdą po rozum do głowy czy dopiero reakcja rynków ich do tego zmusi. Byliśmy chronieni bardzo niskimi stopami procentowymi, ale to potrwa jeszcze tylko niedługo. Potrzebujemy głębokich zmian w naszym systemie i to nie ze względu na wymagania Brukseli, ale dlatego, że tak po prostu nakazuje zdrowy rozsądek.

Czy jest pan zatem zwolennikiem obcinania wydatków państwa do maksimum?

Zbyt duże wydatki są albo finansowane przez społeczeństwo, albo zasilają deficyt publiczny. Im dłużej będziemy wydawać bez pokrycia, tym trudniej będzie później załatać tę dziurę. Nasz całkowity deficyt niebawem osiągnie 100 proc. PKB. Nie ma innego wyjścia tylko ściąć wydatki. Prędzej czy później będziemy to musieli zrobić, a im później, tym będzie to bardziej bolesne. Musimy dać sygnał, że zdajemy sobie sprawę z problemu i musi on być skierowany zarówno do rynków kapitałowych, jak i do społeczeństwa.

W Polsce toczy się dyskusja czy i kiedy powinniśmy przystąpić do euro.

Nawet jeśli polska gospodarka zwalnia, to nadal jest to bardzo atrakcyjny rynek dla międzynarodowego biznesu. Wciąż wasz wzrost jest średnio dwukrotnie szybszy niż w większości krajów zachodnich. Nie widzę większych powodów do niepokoju szczególnie z perspektywy firm ubezpieczeniowych.

Jesteście w stosunkowo dobrej pozycji, więc możecie dość elastycznie podejmować decyzje przyglądając się rozwojowi sytuacji. Z drugiej strony pamiętajcie że wciąż nie jesteście na statku tylko dryfujecie obok. To może nie być najwygodniejsza pozycja, ale  decyzja należy do waszego rządu i kraju.

Jak kryzys wpływa na firmy ubezpieczeniowe?

Oczywiście ma na nas wpływ, jednak nasz model biznesowy jest całkiem odmienny od banków. Chociażby dlatego, że kryzys nie oznaczał dla nas żadnego ryzyka systemowego. Patrząc na europejskich graczy ważne by zwrócić uwagę, że nie mają oni problemów płynnościowych, w przeciwieństwie do systemu bankowego. Oczywiście dotykają nas zawirowania wokół stóp procentowych czy zachowania rynków kapitałowych, jednak w przypadku biznesu podstawowego, szczególnie w przypadku ubezpieczeń majątkowych praktycznie nie mają przełożenia.

Może zatem kryzys ubezpieczycielom pomógł?

Nie ukrywam, że w przypadku produktów inwestycyjnych, w niepewnych czasach niezwykle ważna stała się silna, globalna marka, więc my na też na tym korzystamy. Kryzys ma też pozytywne przełożenie na firmy typu direct, czyli sprzedające głównie polisy majątkowe przez telefon i Internet. Co do zasady nasze produkty są około 20 proc. tańsze niż te same oferowane przez firmy tradycyjne. Zatem gdy ludzie w kryzysie szukają oszczędności, automatycznie zwiększa się ich zainteresowanie naszą propozycją.

AXA na świecie to jedna z największych firm ubezpieczeniowych, w Polsce wciąż nie możecie przebić się do czołówki. Jakie są wasze plany wzrostu: raczej skupienie się na rozwoju organicznym, czy przejęcia?

Patrząc 10 lat wstecz w ogóle nie było nas na polskim rynku, a kupując z końcem 2006 roku biznes firmy Winterthur  przejęliśmy operacje ubezpieczeń na życie w Polsce. Jednocześnie w 2007 roku powołaliśmy do życia AXA Direct w Polsce, czyli firmę oferującą polisy majątkowe, działającą w oparciu o innowacyjny model biznesowy. Nie ukrywam jednak, że gdyby pokazały się ciekawe firmy do przejęcia, nie mówimy nie. Dotychczas pojawiające się propozycje nie spełniały naszych oczekiwań cenowych. Nie widzę na razie żadnych firm z rynku direct w Polsce, o których wiedzielibyśmy że są na sprzedaż. Direct to jedno ze strategicznych ramion w grupie, więc na pewno będziemy działać w kierunku jego rozwijania. W tej chwili jesteśmy obecni na dziewięciu rynkach, z 5 mln klientów i 2 mld euro składki.

Jakie są zatem wasze ambicje na polskim rynku?

Zaczęliśmy operację cztery lata po Link4. Od tego czasu utrzymujemy się na pozycji numer dwa, ale nasz dystans się zmniejsza. Oczywiście chcielibyśmy być numerem jeden, ale rosnąc zyskownie. Udało nam się osiągnąć zysk już dwa lata temu w 2011 r, a następnie w 2012 r., i jest to zgodne z naszymi oczekiwaniami osiągnięcia progu rentowności po pięciu latach.

Jakie są pana prognozy dla rynku direct w Polsce. Czy jest szansa na dwucyfrowe wzrosty?

Udział rynku direct w całym rynku ubezpieczeniowym to około 8-9 proc. Dotychczas rozwój biznesu był bardzo dynamiczny, dopiero w zeszłym roku po raz pierwszy direct zwolnił. Jednak wciąż widzę dobre perspektywy. Macie stosunkowo młode społeczeństwo, bardzo zainteresowane nowymi technologiami, to widać chociażby patrząc na popularność bankowości internetowej. Dodatkowo, jako że średnie ceny polis komunikacyjnych będą rosnąć, jest to dobry prognostyk dla rynku direct. Im większe podwyżki, tym więcej ludzi idzie do firm direct, które z powodu niższych kosztów mogą zaproponować atrakcyjniejsze stawki.

Firmy typu Liberty Direct czy Link4 przyznają, że w Polsce nie sprawdził się model czystego direct i od jakiegoś czasu zacieśniają oni współpracę z tradycyjnymi agentami i multiagentami. Czy podobny problem widzi Axa Direct?

Nas sytuacja ta dotyka w mniejszym stopniu, ale też mamy silnych partnerów zewnętrznych. To charakterystyczne dla Polskich klientów, którzy lubią mieć fizyczny kontakt ze sprzedawcą. To jednak przyśpiesza nasz rozwój, ponieważ oferta trafia do klientów przez więcej kanałów.

Czy jednak nie wpływa to na wyższe ceny polis, jako że agentom trzeba zapłacić prowizję?

I tak i nie. Działając przez czysty kanał direct musimy bardzo dużo wydawać na reklamę, ponieważ to główny kanał dotarcia do klientów. Współpracując z agentami, oni sami oferują nasz produkt klientom.

CV

Stephane Guinet został mianowany CEO AXA Global Direct w styczniu2009 roku. Jednocześnie jest członkiem zarządu ds. ubezpieczeń majątkowych Grupy AXA. Zanim w 2006 r. rozpoczął pracę dla Grupy Axa współtworzył i prowadził dwi firmy: Assurland.com i Prima Solutions. Jest alumnem McKinsey & Co., w 1988 r. ukończył Ecole Polytechnique.

Czy kryzys strefy euro ma się ku końcowi?

Z całą pewnością najpoważniejszą część kryzysu mamy już za sobą, jednak nie znaczy to że problemy są już przeszłością. Uświadamiają to chociażby wydarzenia na Cyprze, a spodziewam się, że nie jest on ostatnim krajem, o którym w podobnym kontekście będzie głośno. Dobra strona tej sytuacji, to fakt, że kraje strefy euro nie zasiądą z założonymi rękami, tylko wiedzą, że przed nimi wciąż dużo pracy do wykonania. Chodzi przede wszystkim o dalsze zbliżenie fiskalne i ekonomiczne.

Pozostało 92% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację