Pierwsza myśl na wieść, że Rada Polityki Pieniężnej postanowiła w środę zawstydzić nawet najbardziej gołębich ekonomistów i ścięła stopy procentowe NBP aż o 0,75 pkt proc., była taka: przedwyborcza desperacja w obozie rządzącym, który umeblował większość w RPP, musi być wielka. Tak ostre cięcie stóp gwarantuje wyborcom z hipotekami w złotych pokaźną obniżkę rat, liczoną w setkach złotych miesięcznie.
Czytaj więcej
Rok po ostatniej podwyżce stóp procentowych Rada Polityki Pieniężnej postanowiła je radykalnie obniżyć. Główna stopa NBP od czwartku zmaleje o 0,75 pkt proc., do 6 proc.
RPP odkłada broń, choć inflacja trzyma nas za gardło
Środowa decyzja RPP jest skrajnie nieodpowiedziana. Nic, ale to absolutnie nic nie usprawiedliwia tak głębokiej obniżki stóp procentowych. Już cięcie o 0,25 pkt proc., którego spodziewali się analitycy po wcześniejszych wypowiedziach prezesa NBP Adam Glapińskiego, byłoby mocno dyskusyjne. Bo inflacja nadal trzyma nas mocno za gardło. I nie spada tak mocno „na łeb na szyję”, jak spodziewał się szef banku centralnego. Kolejne obniżki jej wskaźnika rocznego są coraz wolniejsze, a w miesiącach letnich nakręcał je głównie sezonowy spadek cen żywności. A przecież na cenę pomidorów i ziemniaków polityka pieniężna nie ma wpływu.
Podobnie zresztą jak na ceny paliw, które malały pomagając w obniżce wskaźnika cen. Ale dalej już nie będą maleć, bo wskutek manipulacji kartelu OPEC ropa naftowa na świecie ostatnio drożeje. To zaś przyniesie nam większe podwyżki na stacjach (zwłaszcza oleju napędowego, którego brakuje w kraju), gdy tylko po wyborach narodowy czempion zdejmie nogę z cenowego hamulca.
RPP topi złotego
Będzie mu coraz trudniej, bo koszty rafinerii zależą nie tylko od notowań baryłki, ale też kursu walutowego. A ten na wieść o radykalnej, a niespodziewanej obniżce ceny pieniądza wystrzelił i złoty w jednej chwili stracił na wartości około 1,5 proc.