Krzysztof Adam Kowalczyk: Motoryzacja wraca do źródeł

Niektóre koncerny wzywają dziś do szybszego wprowadzenia zakazu sprzedaży aut spalinowych, choć jeszcze niedawno wciskały w tym wyścigu hamulec.

Publikacja: 29.05.2022 22:03

Krzysztof Adam Kowalczyk: Motoryzacja wraca do źródeł

Foto: Shutterstock

Samochody z silnikiem spalinowym coraz szybciej zmierzają do muzeum techniki. Motoryzacja wraca do źródeł… z końca XIX wieku. Jeszcze w 1900 r. najbardziej popularnym napędem aut był silnik parowy. W USA jeździło wówczas 1691 takich pojazdów. Napędzanych silnikiem spalinowym – tylko 936. Wyprzedzał go nawet elektryczny (1585 aut). Benzyna i olej napędowy wygrały jednak wyścig z węglem i parą, bo były poręczniejsze i zapewniały lepsze osiągi. Elektryczność przegrała, bo nawet najlepsze akumulatory wymagały ładowania po 40 km.

Dzisiaj samochodem elektrycznym da się przejechać bez ładowania nawet 1000 km, a napędy wymyślone przez Nikolausa Otto (z zapłonem iskrowym) i Rudolfa Diesla (z samoczynnym) przechodzą do historii – z przyczyn ekologicznych, ale i geopolitycznych, bo dostawy ropy to domena różnych satrapii, jak np. Rosja. W przyszłym tygodniu Parlament Europejski przegłosuje zakaz ich sprzedaży od 2035 r.

Czytaj więcej

Coraz dłuższe kolejki po samochód spalinowy. UE za tydzień pogrzebie takie auta

Niektóre koncerny motoryzacyjne wzywają wręcz do przyspieszenia tej daty, choć jeszcze niedawno wciskały w tym wyścigu hamulec. Dziś jednak inwestują gigantyczne kwoty w zmianę technologii, więc chcą zacząć zgarniać wysokie marże, nim konkurencja doprowadzi do spadku cen samochodów elektrycznych. Wobec porwanych przez pandemię łańcuchów dostaw i braku półprzewodników producenci już teraz dają priorytet produkcji „elektryków”. W efekcie na pojazdy spalinowe trzeba czekać ponad sześć miesięcy. Przy tym ich ceny rosną i wedle prognoz mają być za cztery lata wyższe niż taniejących aut elektrycznych. Ale tylko tych z wyższej półki, popularne e-auta mają być dostępniejsze cenowo za kolejnych parę lat.

To wszystko oznacza, że być może przeciętnej rodziny z klasy średniej nie będzie stać w przyszłości na kupno samochodu. To szansa na zarobek dla wypożyczalni i różnego rodzaju sharingu. Zarobią firmy leasingowe, bo wzrośnie popyt na najem długoterminowy. Użytkownicy aut elektrycznych będą musieli w ostatecznym rozrachunku pokryć koszt stworzenia sieci ładowania na ulicach i w garażach. Stacje benzynowe będą traciły rację bytu, co podniesie koszt dystrybucji i ceny paliw. W efekcie stacje będą znikać lub zamieniać się w supermarkety.

Symbolem motorewolucji jest to, że Iga Świątek za wygraną w jednym z turniejów ma odebrać elektryczne porsche. To auto trudno sobie wyobrazić bez charakterystycznego „gangu” silnika spalinowego. A przecież protoplasta tej marki Ferdinand Porsche zaczynał w latach 1899–1900 od konstruowania ultracichych samochodów z silnikami elektrycznymi dla wytwórni Lohnera z Wiednia. Motoryzacja naprawdę wraca do źródeł.

Samochody z silnikiem spalinowym coraz szybciej zmierzają do muzeum techniki. Motoryzacja wraca do źródeł… z końca XIX wieku. Jeszcze w 1900 r. najbardziej popularnym napędem aut był silnik parowy. W USA jeździło wówczas 1691 takich pojazdów. Napędzanych silnikiem spalinowym – tylko 936. Wyprzedzał go nawet elektryczny (1585 aut). Benzyna i olej napędowy wygrały jednak wyścig z węglem i parą, bo były poręczniejsze i zapewniały lepsze osiągi. Elektryczność przegrała, bo nawet najlepsze akumulatory wymagały ładowania po 40 km.

Pozostało 81% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację