Reklama

Trump mówi Putinem. Groźby amerykańskiego prezydenta okazały się bez pokrycia

Za garść tanich komplementów dyktator przekonał prezydenta USA do swojej wizji pokoju na Ukrainie. W poniedziałek Donald Trump będzie wymuszał jej przyjęcie przez Wołodymyra Zełenskiego.

Publikacja: 17.08.2025 19:25

Trump mówi Putinem. Groźby amerykańskiego prezydenta okazały się bez pokrycia

Foto: PAP/EPA

Najwyraźniej nawet Trump uznał, że nie jest to powód do dumy. W trakcie trwającego w nocy z piątku na sobotę czasu warszawskiego szczytu w Anchorage na Alasce nie odpowiadał na pytania dziennikarzy. A i w udzielonym później wywiadzie dla Fox News odmówił podania szczegółów trwającej około trzech godzin rozmowy z Władimirem Putinem.

Ale prawda wyszła na jaw kilkanaście godzin później, gdy Trump przekazał ustalenia z Rosjanami najpierw Zełenskiemu, a później wybranym przywódcom europejskim. Okazało się, że amerykański prezydent, który uważa się za wielkiego negocjatora, zgodził się w zasadzie na wszystkie warunki Putina, nie uzyskując w zamian nic poza pochwałami, na które jest tak łasy. Rosjanin, wykorzystując tę słabość, powiedział w krótkich oświadczeniach po zakończeniu rozmów, że tak: gdyby Trump był u władzy w 2022 r., do inwazji na Ukrainę nie doszłoby. To jest rzecz jasna kompletna fikcja. Podobnie jak deklaracja, która miała paść z ust Putina za zamkniętymi drzwiami, że owszem, wybory prezydenckie w USA w 2020 r. zostały sfałszowane na rzecz Joe Bidena. Tak jakby oceny procesu demokratycznego przez brutalnego dyktatora, który ma na sumieniu przynajmniej milion zabitych i rannych, miała jakąkolwiek wartość.

Nie będzie ani nowych sankcji na Rosję, ani zawieszenia broni. Groźby Trumpa okazały się bez pokrycia

Jeszcze w samolocie, którym podróżował na Alaskę, Trump zapowiadał, że jeśli Putin nie zgodzi się na zawieszenie broni, Rosję czekają surowe sankcje. Ale już po szczycie przekonywał w mediach społecznościowych, że zawieszenie broni nie ma sensu i trzeba szukać całościowego porozumienia pokojowego. To kluczowe ustępstwo wobec Moskwy, która ma w tej chwili przewagę na froncie. Putin podkreśla bowiem, że niczego nie podpisze, zanim nie zostaną przezwyciężone „pierwotne powody konfliktu”. Chodzi zasadniczo o uczynienie z Ukrainy wasalnego państwa, które ma ograniczone siły zbrojne, przychylny Moskwie rząd i dla którego drzwi do NATO zostały zamknięte. 

Czytaj więcej

Szczyt na Alasce. Putin nie ustąpił o krok, a mimo to został przyjacielem Trumpa

Rosjanie wymogli także w Anchorage na Amerykanach porzucenie wtórnych sankcji, które Biały Dom chciał nałożyć na kraje importujące nośniki energii z Rosji. To zapewne mogłoby skutecznie powalić rosyjską gospodarkę, która i bez tego balansuje na skraju recesji.

Reklama
Reklama

Ale i nawet to za mało, aby Putin wstrzymał działania wojenne. Dyktator przekonał Trumpa, że konieczne jest oddanie Rosji całości Donbasu, w tym budowanych od dekady przez Ukraińców umocnień obronnych w zachodniej części obwodu donieckiego. W zamian Kreml miałby „obiecać” zamrożenie linii frontu na południu, w obwodach chersońskim i zaporoskim. Tak jakby po ćwierćwieczu kłamstw słowo Putina miało jakąkolwiek wartość. Moskwa obiecuje także oddać mikroskopijne fragmenty obwodów charkowskiego i sumskiego, które kontroluje. Na tym miałaby polegać „wymiana” ziem, o jakiej parę dni temu wspomniał Trump. 

Źródłem nadziei dla Kijowa mogłaby być gotowość prezydenta USA do udzielenia Ukraińcom gwarancji bezpieczeństwa. Problem w tym, że Putin nie zgadza się na obecność europejskich czy natowskich sił na Ukrainie, jak to od wielu miesięcy planują prezydent Francji i premier Wielkiej Brytanii. To przywodzi na myśl memorandum zawarte w Budapeszcie w 1994 roku, kiedy Stany Zjednoczone, Zjednoczone Królestwo i Rosja udzieliły gwarancji integralności terytorialnej Ukrainie w zamian za oddanie przez nią odziedziczonej po ZSRR części arsenału jądrowego. 20 lat później Putin anektował właściwie bezkarnie ukraiński Krym.

Przywódcy europejscy będą w poniedziałek u boku Zełenskiego w Białym Domu

- Zawrzyj porozumienie! Rosja jest wielką potęgą. Ty nią nie jesteś – zaapelował w mediach społecznościowych Trump do Zełeńskiego Putin. To rodzi obawy, że ukraiński prezydent, który w poniedziałek będzie przyjmowany przez amerykańskiego przywódcę, zostanie upokorzony tak, jak tego już doświadczył w tym samym miejscu w lutym.

- Zełeński nie może przyjąć warunków Putina, bo zostanie natychmiast zmieciony przez walczących czwarty rok Ukraińców – mówi „Rzeczpospolitej” Bartosz Cichocki, ambasador RP w Kijowie w latach 2019-23. - Nie zgodzą się na to też Europejczycy – dodaje. Nawet nie 1/5 ankietowanych na Ukrainie zgadza się na oddanie kolejnej części kraju Rosjanom.

Czytaj więcej

Szczyt Trump-Putin: Alaska budzi strach

Mimo wszystko w niedzielę koło południa okazało się, że Zełeńskiemu będzie towarzyszył w podróży do Waszyngtonu kanclerz Friedrich Merz, prezydenci Emmanuel Macron i Alexander Stubb, a także szefowa KE Ursula von der Leyen. To być może zapobiegnie otwartemu już rozłamowi w relacjach transatlantyckich. Europejczykom zależy na przekonaniu Trumpa, aby przynajmniej w minimalnym stopniu utrzymał wsparcie dla Ukraińców, w szczególności, gdy idzie o dane wywiadowcze. 

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Co się stanie z Rosją, gdy wojna się skończy?

Już od pierwszej minuty szczytu w Alasce Putin triumfował. On, zbrodniarz wojenny ścigany przez Międzynarodowy Trybunał Karny, był przyjmowany przez najpotężniejszego przywódcę Zachodu ze wszelkimi honorami. Nie tylko Amerykanie rozłożyli czerwony dywan przed rosyjskim samolotem, ale Trump klaskał na widok Putina. Potem zaś z nim żartował i zaprosił do swojej limuzyny. A na zakończenie spotkania wbrew zwyczajom dyplomatycznym to Rosjaninowi oddał w pierwszej kolejności głos. Mimo wszystko Rosjanom nie udało się przekonać Trumpa do natychmiastowej normalizacji stosunków dyplomatycznych między oboma krajami i zniesienia amerykańskich sankcji ciążących na Rosji. Planowane rozmowy w szerszym gronie zostały odwołane. 

Najwyraźniej nawet Trump uznał, że nie jest to powód do dumy. W trakcie trwającego w nocy z piątku na sobotę czasu warszawskiego szczytu w Anchorage na Alasce nie odpowiadał na pytania dziennikarzy. A i w udzielonym później wywiadzie dla Fox News odmówił podania szczegółów trwającej około trzech godzin rozmowy z Władimirem Putinem.

Ale prawda wyszła na jaw kilkanaście godzin później, gdy Trump przekazał ustalenia z Rosjanami najpierw Zełenskiemu, a później wybranym przywódcom europejskim. Okazało się, że amerykański prezydent, który uważa się za wielkiego negocjatora, zgodził się w zasadzie na wszystkie warunki Putina, nie uzyskując w zamian nic poza pochwałami, na które jest tak łasy. Rosjanin, wykorzystując tę słabość, powiedział w krótkich oświadczeniach po zakończeniu rozmów, że tak: gdyby Trump był u władzy w 2022 r., do inwazji na Ukrainę nie doszłoby. To jest rzecz jasna kompletna fikcja. Podobnie jak deklaracja, która miała paść z ust Putina za zamkniętymi drzwiami, że owszem, wybory prezydenckie w USA w 2020 r. zostały sfałszowane na rzecz Joe Bidena. Tak jakby oceny procesu demokratycznego przez brutalnego dyktatora, który ma na sumieniu przynajmniej milion zabitych i rannych, miała jakąkolwiek wartość.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Polityka
Jak Radosław Sikorski ocenia spotkanie Putin-Trump? Jest komentarz szefa MSZ
Polityka
Ukraiński polityk: Bez udziału Xi Jinpinga ta wojna się nie zakończy
Polityka
Jak Putin ocenia spotkanie z Trumpem? Jest komentarz rosyjskiego przywódcy
Polityka
„Konstruktywna rozmowa”, która „nie przyniosła porozumienia”. Trump spotkał się z Putinem
Polityka
Izrael zapowiada plan „pogrzebania” idei państwa palestyńskiego. Stanowcza reakcja Niemiec
Reklama
Reklama