– A tam, na tyłach mówią nam: a po co się wysilać, zaraz może być koniec wojny. O, patrz, Trump tam już o tym mówi – denerwował się rosyjski imperialistyczny polityk Dmitrij Rogozin wpływem, jaki plotki o spotkaniu Putina z Trumpem mają na sytuację na froncie.
Przede wszystkim rozzłościło go zmniejszenie liczby dronów dostarczanych na pierwszą linię. Mimo ogromnego wysiłku rosyjskiego przemysłu nadal znaczna część z nich pochodzi od wolontariuszy. – Żołnierze na tyłach zaczęli wypoczywać – mówił z naganą.
Kreml nie wie co robić, gdy zniknie wojenna mobilizacja społeczeństwa
Plotki o ewentualnym zakończeniu wojny (a przynajmniej działań bojowych na przykład na skutek rozejmu) stanowią problem nie tylko dla frontu, ale przede wszystkim dla Kremla. – Zniknie czynnik mobilizacji społeczeństwa, który pozwalał wyjaśniać trudności gospodarcze, usprawiedliwiać represje, koncentrować władzę – tłumaczy jeden z niezależnych rosyjskich publicystów nadal mieszkający w Rosji.
Czytaj więcej
- Przed chwilą zakończyłem długą rozmowę z prezydentem (Wołodymyrem) Zełenskim - mówił przed połu...
Obecnie Kreml zaczął się już przygotowywać do tego nieprzyjemnego dla niego czasu. Według anonimowych informacji wewnątrz administracji prezydenta powstały grupy zajmujące się planowaniem, co dalej robić. Wszyscy urzędnicy boją się, że wraz z ewentualnym osłabieniem aparatu represji (a przede wszystkim cenzury) zaczną pojawiać się głosy w społeczeństwie domagające się wyjaśnienia, jaka była cena tej wojny i czy podboje ją usprawiedliwiają.