W trakcie swojej zwycięskiej – jak się okazało – kampanii obecny prezydent RP zgłosił 71 obietnic, jakie jego zdaniem mają uzdrowić sytuację kraju i uszczęśliwić obywateli. Z owych obietnic 21 znalazło się w swego rodzaju „mowie tronowej”, czyli orędziu wygłoszonym po zaprzysiężeniu 6 sierpnia 2025 r. Warto przyjrzeć się bliżej tym obietnicom, tak z punktu realności wdrożenia w życie, wpływu na sytuację finansów publicznych, jak i konstytucyjnych prerogatyw prezydenta RP.
Policzmy wartość obietnic
Tak obietnice wyborcze, jak i tzw. Plan 21 zawierają pogrupowane propozycje dotyczące gospodarki, opodatkowania obywateli, szkolnictwa, inwestycji państwowych, wzmacniania armii i obronności, gospodarki leśnej, sytuacji związków zawodowych, poprawy jakości życia obywateli, migracji, itp. Są wyraźną próbą dotarcia do jak najszerszego grona potencjalnych wyborców, zakończoną zwycięstwem w wyścigu do prezydenckiego fotela. Skupię się na tych propozycjach, które mogą mieć znaczenie dla gospodarki.
Zacznę od postulatu podniesienia najniższego progu podatkowego (PIT) ze 120 tys. do 140 tys. zł (już jest prezydencki projekt ustawy). Wydawałoby się, że taka niewielka zmiana nie wpłynie istotnie na stan finansów publicznych. Jednak według różnych szacunków spadek dochodów budżetowych wyniósłby od 13 mld do nawet 29 mld zł! To bardzo poważne uszczuplenie dochodów państwa!
Kolejna propozycja to tzw. zerowy PIT dla rodziców posiadających minimum dwójkę dzieci (do osiągnięcia przez nie 25. roku życia). Uprawnieni rodzice nie powinni zarabiać więcej niż 140 tys. zł rocznie każdy. Taki postulat powoduje spadek dochodów budżetowych o kolejne miliardy złotych (a nie zapominajmy, że program 800+ pozostaje w mocy – jego koszt to ponad 60 mld zł rocznie)! Jak się oblicza, zagregowany spadek dochodów budżetowych przy realizacji tylko tych dwóch postulatów wyniesie 30-35 mld zł.
Czy budżet uniesie obietnice
Na tym nie koniec, jest bowiem obietnica obniżenia stawki VAT z obecnych 23 do 22 proc., co będzie kosztować budżet minimum 15 mld zł. O proponowanej przez Karola Nawrockiego likwidacji podatku Belki nie wspomnę (koszt ok. 10 mld zł). Podniesienie kwoty wolnej od podatku z 30 tys. do 60 tys. zł będzie kosztować kolejne kilkanaście miliardów. W sumie można się liczyć ze zmniejszeniem dochodów budżetowych o 65-75 mld zł.