Coraz dłuższe kolejki po samochód spalinowy. UE za tydzień pogrzebie takie auta

Już ponad pół roku trzeba czekać na auto z tradycyjnym silnikiem. Szybciej można kupić pojazd elektryczny, bo to dla producentów priorytet. Unia za tydzień pogrzebie auta benzynowe i diesle.

Publikacja: 29.05.2022 21:40

7 lub 8 czerwca Parlament Europejski będzie głosował za dopuszczeniem na rynek od 2035 r. samochodów

7 lub 8 czerwca Parlament Europejski będzie głosował za dopuszczeniem na rynek od 2035 r. samochodów wyłącznie bezemisyjnych. Czas samochodów benzynowych i diesli bezpowrotnie mija.

Foto: Shutterstock

Odbiór auta zamawianego w salonie do produkcji w czasie krótszym niż pół roku staje się rarytasem. Osiem–dziesięć miesięcy czekania to już standard, do niektórych modeli kolejka sięga półtora roku. Spowodowane pandemią ograniczenia w zaopatrzeniu fabryk aut w części i komponenty, pogłębione wojną w Ukrainie, wywróciły plany sprzedażowe importerów oraz dealerów. I coraz bardziej frustrują klientów.

Gołe łatwiej dostępne

Kto chce kupić w miarę szybko samochód, powinien zamawiać „golca” bez dodatkowego wyposażenia. Automatyczna skrzynia biegów najbardziej opóźnia dostawę auta. Dla przyspieszenia odbioru trzeba też rezygnować z szyberdachu, kamery cofania, matrycowych reflektorów, wielostrefowej klimatyzacji, nawet czujników parkowania i nawigacji. Według internetowej platformy sprzedażowej Carsmile, te elementy wyposażenia generalnie spowalniają produkcję samochodów większości marek.

Warto natomiast zdecydować się teraz na auto elektryczne – okazuje się, że terminy dostaw mogą być krótsze niż dla samochodów spalinowych. Choć nie oznacza to dostępności od ręki, o czym przekonała się obecnie najlepsza na świecie tenisistka Iga Świątek: po wygraniu turnieju w Stuttgarcie wjechała na kort nagrodą – elektrycznym Porsche Taycan, ale tylko na pokaz. Na odbiór własnego musi poczekać.

Czytaj więcej

Jedna kolejka dla wszystkich. Iga Świątek też musi poczekać na wygrane Porsche

Według Carsmile elektryki są jednak produkowane priorytetową ścieżką. Zwiększanie sprzedaży e-aut pozwala producentom ograniczyć średnią emisję na zjeżdżający z taśmy samochód, bo za przekroczenie jej limitu płacą od każdego auta kary. – Koncernom motoryzacyjnym zależy na promowaniu elektromobilności, która pociąga za sobą potężne nakłady inwestycyjne, ale umożliwia nabywcy skorzystanie z atrakcyjnych dopłat obniżających cenę pojazdu – twierdzi Katarzyna Siwek z Carsmile.

Dzięki rządowym dopłatom oraz różnym bonusom sprzedawców, samochody elektryczne, choć katalogowo znacznie droższe od porównywalnych spalinowych, coraz bardziej jednak zbliżają się do nich realnym kosztem zakupu. Elektryczna Mazda MX-30, startując z poziomu 113,9 tys. zł uwzględniającego tzw. ekodopłatę importera i maksymalną wysokość dopłaty z programu „Mój elektryk”, stała się nawet tańsza od porównywalnej Mazdy CX-30 kosztującej 124,9 tys. zł.

– W naszej ocenie dopłaty rządowe przyczyniły się do stymulacji rynku, szczególnie w segmencie samochodów cennikowo nieznacznie droższych od spalinowych odpowiedników. Widzimy też większe zainteresowanie samochodami elektrycznymi po ostatnich podwyżkach cen paliw – mówi Szymon Sołtysik, rzecznik Mazda Motor Poland.

Czytaj więcej

Tąpnięcie na rynku diesli. Przyspiesza elektryfikacja w UE. Polska z tyłu

Już tylko elektryki

Do całkowitego zrównania się cen napędów elektrycznego i spalinowego potrzeba jeszcze ok. czterech lat. Według raportu Bloomberg New Energy Finance od 2026 r. koszt produkcji elektrycznych sedanów w segmentach aut średnich i kompaktowych oraz SUV-ów będzie taki sam jak w przypadku samochodów napędzanych benzyną. W przypadku małych pojazdów koszty produkcji zrównają się rok później. Potem e-auta staną się tańsze od spalinowych.

Los tych ostatnich zostanie jednak przypieczętowany już w przyszłym tygodniu: 7 lub 8 czerwca Parlament Europejski będzie głosował za dopuszczeniem na rynek od 2035 r. samochodów wyłącznie bezemisyjnych. W pierwszej połowie maja jego Komisja Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności (ENVI) zagłosowała też za zobowiązaniem producentów do zredukowania emisji ze sprzedawanych aut o 20 proc. w 2025 r. (wobec 2021 r.) i o 55 proc. w 2030 r., co przełoży się na dalsze zwiększanie w produkcji udziału aut elektrycznych i zmniejszanie spalinowych.

Tymczasem część producentów wyprzedzi plany Komisji Europejskiej. Przykładem jest Volvo, które chce całkowicie przejść na napędy elektryczne już w 2030 r. Podobne plany ma Ford czy Mercedes, a Jaguar przestawi się tylko na elektryki za trzy lata. – Różnica cen między autami spalinowymi a elektrykami będzie się coraz mocniej zacierać. Auta spalinowe będą musiały w kolejnych latach spełniać coraz surowsze normy czystości spalin i emisji CO2, co podniesie koszt ich produkcji. Gdy dojdą do tego zakazy rejestrowania aut spalinowych w UE, pozostaną wyłącznie auta bezemisyjne – uważa Emil Dembiński, prezes Volvo Car Poland.

Polska goni Zachód

Jak podaje Europejskie Stowarzyszenie Producentów Pojazdów ACEA, w I kw. 2022 r. w UE sprzedało się 224,1 tys. samochodów w pełni elektrycznych, o ponad połowę więcej niż rok wcześniej. Natomiast udział elektryków w łącznej sprzedaży samochodów osobowych wzrósł przez rok dwukrotnie, do jednej dziesiątej. Według Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych popyt na całkowicie elektryczne samochody wśród europejskich nabywców już za trzy lata przewyższy inne układy napędowe, a do roku 2030 i 2040 osiągnie odpowiednio poziom ok. 50 proc. i 70 proc.

W Polsce auta w pełni elektryczne to na razie margines rynku, ale popyt przyspiesza: w I kw. sprzedano prawie 2,3 tys. elektryków, o 144 proc. więcej niż rok wcześniej. Z tego trendu korzysta m.in. Hyundai, który od stycznia odnotował przeszło dwukrotny wzrost sprzedaży aut elektrycznych, a jego elektryk Ioniq 5 zdobył najbardziej prestiżowy w branży tytuł World Car of the Year 2022. – W drugim półroczu oczekujemy dalszych wzrostów sprzedaży samochodów elektrycznych, dzięki poprawie dostępności oraz wprowadzeniu nowych modeli Ioniq 5 z roku modelowego 2023 oraz zupełnie nowego Ioniq 6 – zapowiada Michał Dziwulski z Hyundai Motor Poland.

Opinia dla „Rzeczpospolitej”
Rafał Bajczuk, Fundacja Promocji Pojazdów Elektrycznych

Propozycje redukcji emisji zaproponowane przez Komisję Europejską w lipcu 2021 r., a potem zaostrzone przez Komisję ds. Środowiska Parlamentu Europejskiego w maju br. i tak są mniej ambitne niż cele samej branży motoryzacyjnej. Duża liczba producentów, w tym Stellantis posiadający fabryki w Gliwicach i Tychach, zapowiada, że zakończą sprzedaż samochodów spalinowych w UE już w 2035 r. Europejskie organizacje pozarządowe, w tym reprezentowane przeze mnie Fundacja Promocji Pojazdów Elektrycznych oraz Transport & Environment, domagają się zaostrzenia pośredniego celu redukcji emisji dla nowych samochodów z 55 proc. do 60 proc. w 2030 r. oraz dodanie celu na 2027 r., żeby wszyscy producenci ponieśli równy wysiłek elektryfikacji swoich samochodów.

Odbiór auta zamawianego w salonie do produkcji w czasie krótszym niż pół roku staje się rarytasem. Osiem–dziesięć miesięcy czekania to już standard, do niektórych modeli kolejka sięga półtora roku. Spowodowane pandemią ograniczenia w zaopatrzeniu fabryk aut w części i komponenty, pogłębione wojną w Ukrainie, wywróciły plany sprzedażowe importerów oraz dealerów. I coraz bardziej frustrują klientów.

Gołe łatwiej dostępne

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Przemysł szuka miejsc, gdzie można taniej produkować
Biznes
Kaucyjne kontrowersje. Ministerstwo uwierzyło na słowo przyznając licencję
Biznes
Rząd PiS obiecał miliardy na Izerę. Chiński partner może porzucić projekt
Biznes
Skarbówka ściągnęła z TVN wysoką karę KRRiT za reporaż o Karolu Wojtyle
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Biznes
Sieci 5G w Polsce zrównały zasięg