Polska wywraca się po skandalu z nagim portretem Piłsudskiego z kasztanką w krakowskim MOCAK-u. Jedni wywracają się ze śmiechu, inni z oburzenia, jeszcze inni z żenady. Do których należę? Pewnie do tych ostatnich, bo „dzieło”, które spowodowało tyle zamieszania, jest dla mnie równie kiczowate, jak szczerą jest intencja autora, by przebić się do mediów.
Co to ma wspólnego ze sztuką? Coś ma, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy niedostatki warsztatowe próbuje się tłumaczyć uwagami o oryginalnym stylu czy indywidualnym spojrzeniu twórcy. Jednak prawda o „gołym Piłsudskim” jest taka, że za podobne bazgroły autor, choćby wielokrotnie nagradzany, zostałby wyrzucony na zbity pysk z warsztatu renesansowych, włoskich czy barokowych niderlandzkich mistrzów. Co więcej, ze względu na słabości formalne „dzieła” artysta nie znalazłby chwili uwagi w pracowniach bliższych nam w czasie mistrzów.