Każdy kolejny dzień wojny w Ukrainie wzmacnia argumenty za koniecznością pilnego szukania nowych mechanizmów i narzędzi zwiększających bezpieczeństwo polityczne i gospodarcze Polski. To zadanie bardzo trudne, bo wojna skokowo podniosła i tak już wysoki poziom niepewności, w jakim przebiegają w ostatnich latach procesy gospodarcze. Wzrost niepewności nastąpił w znacznym stopniu w wyniku trudnych do przewidzenia czynników zewnętrznych i ich dynamiki (głównie pandemii). Na nie nałożyły się jednak zjawiska wywołane przez mało roztropne zmiany instytucjonalne (tzw. Polski Ład) i liczne błędy w polityce gospodarczej.
Wąski korytarz
W ocenie długookresowych zagrożeń wynikających z rosyjskiej inwazji nie tylko dla Ukrainy, ale i dla Polski przydatne są ramy analityczne przyjęte przez wybitnych amerykańskich historyków gospodarczych D. Acemoglu i J.A. Robinsona w ich książce „The Narrow Corridor”. Ramy te są na tyle ogólne, że pomagają w uchwyceniu ogromu strat, jakie ponieślibyśmy w wyniku polexitu, o czym pisałem w jednym z artykułów („Rzeczpospolita” 10.12.2020).
Według autorów koncepcji tytułowy „wąski korytarz” jest rzadko występującą w historii równowagą między siłą państwa i siłą społeczeństwa, przy której może rozkwitać wolność. W warstwie empirycznej uwzględniają oni przypadek Polski. Ich zdaniem po rozpadzie ZSRR, dzięki możliwości przystąpienia do UE, udało się nam znaleźć wewnątrz takiego „wąskiego korytarza”. W artykule wyraziłem przypuszczenie, że polexit wypchnąłby nas z niego w stronę jednego z dwu niekorzystnych przypadków. Przez ostatnie półtora roku obecne władze stopniowo wycofywały Polskę z ofiarowanego nam przez historię bezpiecznego korytarza.
Są podstawy do sformułowania tezy, że Ukraina dzięki wcześniejszym wysiłkom w budowie równowagi między siłą państwa a siłą społeczeństwa znajdowała się w momencie wybuchu wojny już głębiej w „korytarzu” niż Polska. Obecnie Ukraina musi zbrojnie walczyć o zachowanie nie tylko dorobku transformacyjnego, ale i państwowości.
Smutnym paradoksem jest to, że prezydent Andrzej Duda pozuje na głównego orędownika przyjęcia Ukrainy do UE, podczas gdy niedawno co najmniej kibicował wyprowadzaniu Polski przez obecne władze z „wąskiego korytarza”, w którym z trudem się znalazła. Dlatego po jego poparciu dla przyjęcia Ukrainy do UE w pierwszej chwili pomyślałem, czy prezydent opowiada się za jej członkostwem w miejsce Polski? Być może to skojarzenie było trochę krzywdzące, ale nie zmienia to istoty rzeczy. Chodzi mi o to, czy deklarację tę można uznać za wiarygodną. To bardzo istotne, bo będzie ona w przyszłości rzutowała na wiarygodność innych wypowiedzi polskich władz w sprawach dotyczących Ukrainy.