Tym razem lewica już tego nie przegapi. Jesienią 2018 roku dała się zaskoczyć szerokim ruchem blokad dróg i starć z policją, których punktem wyjścia było podniesienie przez świeżo wybranego Emmanuela Macrona cen oleju napędowego. I choć protesty wygasły dopiero po dwóch latach, ugrupowania lewicowe nie wykorzystały ich do powrotu do władzy.
Dlatego w ten czwartek, inaugurując „letni uniwersytet” w Valence, sekretarz generalny radykalnie lewicowego ruchu Francja Niepokorna (FI) Manuel Bompard zapowiedział „pełne wsparcie” dla nabierającej rumieńców oddolnej inicjatywy „bloquons tout” (Zablokujmy wszystko). Tego samego dnia na drugim końcu kraju, w Strasburgu, liderka ugrupowania Ekolodzy Marine Tondelier przyłączyła się do tego poparcia. Wcześniej w tym samym kierunku poszli Komuniści. I ku temu samemu skłaniają się Socjaliści.
Czytaj więcej
Francuska policja zablokowała centrum Paryża, ponieważ aktywiści ruchu „żółtych kamizelek” nie po...
Nikt nie będzie chciał już udzielać Francji pożyczek – ostrzega premier Bayrou
Iskrą, która wyzwoliła protesty, okazał się projekt budżetu na przyszły rok przedstawiony w środku lata przez premiera François Bayrou. Zakłada on aż 44 mld euro oszczędności, czy to w formie wyższych podatków, czy ograniczenia wydatków.
Za szczególnie prowokacyjny wielu uważa pomysł likwidacji dwóch spośród jedenastu dni wolnych od pracy: poniedziałku Wielkanocnego i rocznicy zakończenia II wojny światowej 8 maja. Ale wiele kontrowersji wywołuje też pomysł zamrożenia wartych 1,7 biliona euro wydatków socjalnych, co przekłada się na ich realne obniżenie o wielkość inflacji. Lewica uważa, że ciężar uzdrowienia państwa nie jest rozłożony sprawiedliwie. Wskazuje w szczególności na brak przywrócenia podatku od wielkich fortun. Macron skasował go już lata temu, aby przyciągnąć nad Sekwanę wielkie inwestycje.