Pokój? Zawieszenie broni? Wymiana terytoriów? Jeśli chodzi o rozmowy pokojowe dotyczące zakończenia wojny w Ukrainie, mimo politycznego ożywienia ostatnich dni, wciąż jest mnóstwo niewiadomych. A konkretów brakuje. Najpewniej do wygaśnięcia tego konfliktu jeszcze długa droga. Bardzo długa.
Wiemy za to na pewno, że Rosja nie rezygnuje ze swojej agresywnej polityki i że w Ukrainie ma obecnie ponad 600 tys. żołnierzy i ta liczba w ostatnim półroczu rośnie, a nie maleje. I choć pojawiają się ciągle opinie, że rosyjska gospodarka jest w złym stanie i już zaraz, już za momencik się załamie, nie zmieniają one tego, że od ponad trzech lat kraj ten wydaje co roku olbrzymie środki na to, by z mozołem przesuwać linię frontu na zachód. Niestety, ostatnio coraz szybciej.
Gwarancje niewiele gwarantują
Wiemy też, że Zachód obecnie nie jest w stanie szybko, czyli w ciągu kilku miesięcy, wystawić kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy, którzy faktycznie mogliby zadbać o przestrzeganie pokoju. Politycznie nikt się do tego specjalnie nie pali. A nawet gdyby tak było, to operacyjnie szybko mogą zadziałać de facto tylko Stany Zjednoczone, i to też w ograniczonym zakresie.
Bazując na doświadczeniach porozumień mińskich, trzeba też mieć świadomość, że gwarancje pokoju, by były skuteczne, musiałyby działać niejako automatycznie i być zdefiniowane znacznie bardziej ostro niż artykuł piąty Traktatu Waszyngtońskiego. Np. jeśli Rosja zrobi ruch wojsk poza linię A, to wówczas automatycznie samoloty gwarantów w te wojska uderzą. Na takie rozwiązanie nikt się dziś nie zgodzi.
Silna armia gwarantuje odstraszanie
Dla Polski wniosek z tych rozmów powinien być oczywisty. I w żaden sposób nie dotyczy on tego, kto bardziej zawinił, że nie ma nas przy stole rozmów: premier czy prezydent. W czasie gdy nasza sytuacja bezpieczeństwa radykalnie się pogorszyła i nic nie wskazuje na to, by się szybko poprawiła, musimy budować własne zdolności do odstraszania. I to takie, których będziemy mogli samodzielnie użyć. To oznacza mądre inwestowanie w nasze Siły Zbrojne, ale też w zdolności naszego przemysłu obronnego, który stanowi kluczowe zaplecze wojska.