W wyniku kryzysu finansowego na świecie główny dyskurs polityczny w każdym państwie ma dziś wymiar gospodarczy. Nie inaczej jest w Polsce. Wchodzimy teraz w kolejną fazę – która z opcji politycznych będzie miała lepszy zespół fachowców związanych z ekonomią. W tle, jak zwykle u nas, są wybory – tym razem prezydenckie. Od wczoraj niezależne gremia doradcze ma już nie tylko prezydent Lech Kaczyński, ale też premier Donald Tusk.
O ile jednak Narodowa Rada Rozwoju u boku głowy państwa to grupa 48 naukowców, samorządowców, szefów związków zawodowych i organizacji przedsiębiorców, która ma jedynie wyrażać opinie dotyczące ważnych kwestii ekonomicznych i społecznych, o tyle jedenastoosobowa ekspercka Rada Gospodarcza premiera ma za zadanie recenzować konkretne rozwiązania gospodarczych problemów rządu.
– W polityce od lat mamy za mało intelektualnego wsparcia. Samo powołanie rad eksperckich stanowi wartość dodaną – mówi socjolog, prof. Andrzej Rychard z PAN. Ale zaznacza, że ważne jest, by z różnych rad nie uczynić konkurujących ze sobą ośrodków. Pytanie więc, czy obaj czołowi politycy w Polsce będą potrafili wykorzystać potencjał intelektualny swoich doradców. A może ich otoczenie ma jedynie służyć do poprawienia wizerunku medialnego?
Rada Gospodarcza powołana przez premiera ma być jego dodatkowym zapleczem. Na jej czele stanął były premier Jan Krzysztof Bielecki, do niedawna szef banku Pekao (o którym jeszcze kilka miesięcy temu mówiono, że jeśli Donald Tusk zdecyduje się kandydować na prezydenta, może objąć po nim tekę premiera). – To niezależne ciało doradcze, które pomoże rządowi szukać nowatorskich, oryginalnych i bezprecedensowych metod wyjścia z kryzysu – powiedział premier Donald Tusk, wręczając wczoraj nominacje.
– Dzięki niej chcę uzyskać pewność, że koncepcje rodzące się w kancelarii to dobre pomysły, nieprzesadnie zanurzone w rutynie.