Przypomniały nam o nim dwa wielkie szoki z ostatnich lat: naftowy i żywnościowy. Roznieciły na nowo dyskusję, czy w takich sytuacjach bank centralny może skutecznie kontrolować inflację.
Według jednych, nie może tego robić, bo skoro wzrost cen ma przyczyny zewnętrzne w stosunku do gospodarki, to zmiana stóp banku centralnego nic nie pomoże. Gdyby nie wiem jak podnosić stopy, ropa naftowa nie potanieje.
Zgodnie z drugim stanowiskiem, aby wystąpiła inflacja, w gospodarce musi być dość pieniądza. Zmniejszenie jego podaży wprawdzie nie wpłynie na krajową cenę benzyny, ale może spowodować spadek innych cen, co zrekompensuje wzrost cen paliw.
Jeśli zgodzimy się ze stwierdzeniem, że inflację niemal zawsze można zdusić, to i tak otwarte pozostaje pytanie, czy zawsze warto to robić. Ograniczenie popytu na inne niż benzyna towary hamuje bowiem wzrost produkcji i może doprowadzić gospodarkę do stagnacji.
Gdyby o wysokości stóp procentowych decydowały jedynie prognozy dotyczące produkcji i dane pokazujące ilość pieniądza, mógłby je ustalać kompute