Kanadyjczyk Robert Mundell stworzył koncepcję optymalnego obszaru walutowego. Założył, że istnieją pewne powody, dla których warto, aby pewna grupa krajów zrezygnowała ze swych walut narodowych i w to miejsce wprowadziła jedną, wspólną. Inny noblista, Amerykanin Gary Becker, wyraził pogląd przeciwny. W 1999 roku na łamach pisma ,,Business Week Polska” stwierdził bardzo dobitnie, że ,,unia walutowa w Europie nie ma sensu, niech waluty konkurują!”.
Mamy tu do czynienia z ogromnie ważnym sporem. Są tacy, którzy uważają, że do korzystnej współpracy między poszczególnymi krajami potrzebna jest likwidacja walut narodowych. Liczna jest również grupa wyrażających przekonanie, że lepszym modelem współpracy międzynarodowej jest taki, w którym poszczególne kraje w tej współpracy uczestniczące zachowają prawo do prowadzenia własnej polityki pieniężnej.
Można z pewnym uproszczeniem powiedzieć, że ta pierwsza grupa osób podziela raczej stanowisko noblisty Mundella, druga zaś sympatyzuje z opinią noblisty Beckera. Co więcej, oba stanowiska (pierwsze nazwijmy ponadnarodowym, drugie międzynarodowym) znajdują praktyczne implikacje. Zwolennicy Mundella z życzliwym zainteresowaniem przyglądać się będą zapewne funkcjonowaniu strefy euro, do której należy już grupa krajów europejskich. Z kolei zwolennicy poglądu Beckera przywołują przykłady funkcjonowania takich organizacji, jak: NAFTA (grupa krajów z Ameryki Północnej), ASEAN (grupa krajów z Azji), Mercosur (grupa krajów z Ameryki Południowej) czy EFTA (grupa krajów z Europy). Z moich badań wynika, że w latach 1999 – 2007 tempo wzrostu gospodarczego w organizacjach realizujących koncepcję Beckera (wiele walut narodowych, NAFTA, ASEAN, Mercosur, EFTA) było przeważnie wyższe niż w organizacjach realizujących koncepcję Mundella (strefa euro).
Czyż to nie zastanawiające? Przecież zarówno wiele tygrysów azjatyckich (Tajwan, Korea Południowa, Malezja, Singapur), jak i np. Izrael czy Chile charakteryzowało się w latach 1999 – 2007 wyższym średnim tempem wzrostu PKB niż średnia dla grupy krajów będących dla nich ważnym punktem odniesienia, czyli tych z G3 (Portugalia, Hiszpania, Grecja – uboższe kraje strefy euro).
W dyskusjach dotyczących ewentualnego wejścia Polski do strefy euro często podejmowany jest problem ryzyka kursowego. Zagadnienie to z pewnością bardzo interesuje przedsiębiorców. Moim zdaniem po likwidacji złotego ryzyko kursowe nie tyle by znikło, ile uległoby pewnemu zmniejszeniu, a w pewnym stopniu przeistoczeniu. Na przykład duży wpływ na aktywność gospodarczą w naszym kraju miałyby wahania kursu euro wobec dolara amerykańskiego, na które nie mielibyśmy praktycznie prawie żadnego wpływu. Pewien wpływ na zachowanie kursu złotego względem walut obcych jednak mamy, a przynajmniej mieć możemy.