Przede wszystkim dlatego, że jest to korzystne dla całej gospodarki, a koszty odwlekania decyzji są wysokie. W całym okresie do momentu przyjęcia przez Polskę wspólnej waluty stopy procentowe będą musiały być utrzymywane na wyższym niż w strefie euro poziomie, aby utrzymać inflację w okolicach celu inflacyjnego NBP, co przy szybszym wzroście wydajności pracy będzie przekładało się na dalsze realne umocnienie złotego. Tak więc ci, którzy narzekają na zbyt mocną złotówkę, powinni się już dziś domagać się szybkiego przyjęcia wspólnej waluty.
Nie jest prawdą, że Polska nie jest gotowa do przyjęcia wspólnej waluty, gdyż jest krajem znacznie biedniejszym od średniej w strefie euro i że w związku z tym przyjęcie wspólnej waluty będzie dla Polski niekorzystne. Tak naprawdę to, co jest ważne, to nie tyle zbieżność PKB na głowę mieszkańca, ile zbieżność cykli koniunkturalnych. Innymi słowy, chodzi o to, aby gospodarki krajów strefy euro reagowały podobnie co do kierunku w zależności od tego, czy są na ścieżce wzrostu gospodarczego, czy też na etapie spowolnienia. Polski eksport do krajów strefy euro wynosi obecnie 55 proc., a do krajów europejskich ponad 70 proc. Szacunki zbieżności cykli koniunkturalnych wskazują za to na wysoką zbieżność cykliczną gospodarki europejskiej z polską. Wygląda na to, że ten istotny warunek jest spełniony.
W okresie tworzenia strefy euro na początku tej dekady wspólną walutę przyjmowały zarówno kraje bogate, jak i relatywnie biedne. Doświadczenia krajów biedniejszych wskazują na to, że wspólna waluta nie była w żadnej mierze czynnikiem hamującym ich rozwój. W momencie przyjmowania euro PKB na głowę w Grecji wynosił 80 proc. średniej dla 25 krajów UE, Portugalii 75 proc., a Hiszpanii 92 proc. Obecnie Hiszpania ma dochód powyżej średniej dla 25 krajów, Grecja na poziomie 98 proc. i tylko Portugalia na poziomie 70 proc. z powodu nieodpowiedzialnej polityki fiskalnej. W dyskusji na temat euro trzeba pamiętać o tym, że ekonomicznie jesteśmy małym krajem leżącym na peryferiach Europy. Jeśli nawet geograficznie możemy mieć wrażenie, że do centrum Europy mamy niedaleko, to jednak ekonomicznie polska gospodarka znajduje się na peryferiach Europy, tworząc 4 proc. europejskiego PKB. Dla porównania Wielka Brytania, która – jak wiadomo – nie przyjęła wspólnej waluty, tworzy 14,5 proc. europejskiego PKB. Innymi słowy powoływanie się na Wielką Brytanię jako na przykład sukcesu bez euro w przypadku kraju znacznie większego od Polski, bardziej zintegrowanego ze światowym handlem i znacznie mniej zależnego od strefy euro jest skrajnym nieporozumieniem. W naszym interesie jest większa integracja gospodarcza ze strefą euro, dzięki czemu Polska zwiększy także szanse, aby stać się ważnym graczem w międzynarodowym handlu.
Jednym z najbardziej oczywistych korzyści przyjęcia wspólnej waluty jest likwidacja kosztów transakcyjnych. Według opublikowanego w tym roku szacunku przez NBP utrata zysków banków z powodu wejścia do strefy euro została oszacowana na ok. 2 mld zlotych. Nie wchodząc w szczegóły, na ile poprawny jest ten szacunek, utrata zysków przez banki na taką kwotę oznaczałaby dokładnie taki sam zysk dla przedsiębiorstw, które nie będą musiały ponosić kosztów wymiany walut, nie wspominając o kosztach zabezpieczeń. Co do samych banków, specjalnie bym się nimi nie przejmował, ze względu na rosnącą wagę rynku surowców, którymi niedługo będą handlować w podobnym zakresie jak dzisiaj walutami. Wystarczy wymienić ropę naftową, miedź, aluminium, złoto czy limity CO2. Natomiast dla przedsiębiorstw zniknięcie tego kosztu jest realnym zyskiem, co zwiększa ich marże i czyni je bardziej konkurencyjnymi. Jest więc zupełnie niewłaściwym negowanie tego argumentu.
Trzeba też pamiętać, że Polska nie jest samotną wyspą. Konkurujemy na co dzień na rynkach europejskich z produktami tworzonymi w strefie euro, azjatyckimi, jak również tymi produkowanymi u naszych sąsiadów. Do tego, że konkurencja jest ostra i każdy stara się być obecny na rynku europejskim – chyba nikogo nie trzeba przekonywać. Każdy kraj stara się sprzyjać konkurencyjności przedsiębiorstw, tak aby były one w stanie współtworzyć PKB danego kraju. Wspólna waluta jest jednym z elementów przewagi konkurencyjnej. Od przyszłego roku nasi południowi sąsiedzi przyjmą najprawdopodobniej wspólną walutę. Wtedy okaże się, że ich przedsiębiorcy nie dość, że będą mieli niższe koszty transakcyjne, ale również ubędzie im jeden z kluczowych czynników ryzyka, jakim jest zmienność kursów walutowych. Słowacja w strefie euro będzie pierwszym sprawdzianem dla naszych firm, jak zmienią się relacje konkurencyjności pomiędzy naszymi przedsiębiorstwami.