Nie widzę zbyt wielu powodów, by miało być inaczej. Faktem jest, że w maju polska giełda zachowała się dość neutralnie, co dla niektórych inwestorów jest sygnałem pozytywnym (ostatnio każdy dzień bez spadków jest dniem udanym). Jednak porównując zmiany indeksów GPW z indeksami giełd zagranicznych, dostrzeżony, że brak wzrostu świadczył o słabości naszej giełdy. Majowy handel odbywał się przy relatywnie niskich obrotach, szczególnie w segmencie małych i średnich spółek, co rzeczywiście jest wyrazem bardzo dużego niezdecydowania inwestorów. Czy takie działanie jest słuszne? Wydaje się, że tak. Ciągle nie mamy żadnych twardych przesłanek, żeby odtrąbić koniec spadków. Wartości kluczowych wskaźników obiektywnie nadal nie potwierdzają poprawy.

Na polskim rynku, po publikacji wyników kwartalnych, znaleźliśmy się u progu sezonu wakacyjnego, a inwestorów bardziej interesują zakłady piłkarskie niż zapowiedzi kolejnych ofert akcji na rynku pierwotnym, którymi nie są zainteresowane fundusze inwestycyjne. Czy w takiej sytuacji warto otwierać nowe pozycje?

Żeby nie było tak pesymistycznie, pamiętajmy o wycenach, wciąż dobrej dynamice wzrostu naszej gospodarki (6,1 proc. za I kwartał 2008 to bardzo dobry wynik) oraz niezłych – nominalnie – wynikach największych polskich firm wchodzących w skład indeksu WIG20. Taka sytuacja, mimo wszystko, stwarza dość komfortowe warunki do podejmowania decyzji inwestycyjnych, z jednym zastrzeżeniem – że działamy w długim horyzoncie inwestycyjnym.

Co jeszcze, oprócz meczów, powinno przykuwać uwagę inwestorów? Zdecydowana zmiana poglądów Bena Bernanke w stosunku do inflacji i kursu dolara oraz podobna postawa szefa ECB w stosunku do stóp procentowych w strefie euro. Obaj dali do zrozumienia, że obawiają się procesów inflacyjnych i że oczekiwanie na dalsze obniżki stóp procentowych jest nieuzasadnione. Jakie będą następstwa zdecydowanej zmiany stanowiska dwóch „największych” bankierów? Przy dalszym rozwoju procesów inflacyjnych prawdopodobnie nastąpi dalszy wzrost rentowności obligacji. Oznacza to, że inwestorzy mieli rację w maju, nie angażując się w dużym stopniu na rynku akcji, tak jak ich zagraniczni koledzy.