Inwestycje ochronią nas przed spowolnieniem

Im lepiej wykorzystamy środki unijne, rząd uprości procedury, tym silniej gospodarka oprze się spowolnieniu - mówi Marian Noga, członek Rady Polityki Pieniężnej

Publikacja: 05.01.2009 03:08

Inwestycje ochronią nas przed spowolnieniem

Foto: Fotorzepa, Grzegorz Hawałej GH Grzegorz Hawałej

[b]RZ: Jak będzie wyglądał 2009 rok w polskiej gospodarce? Prognozy ekonomistów są bardzo rozbieżne. [/b]

[b]Marian Noga:[/b] Tu rzeczywiście jest bardzo wiele rozbieżności, ale jeżeli spojrzymy na ostatnią projekcję Narodowego Banku Polskiego, to wynika z niej, że wzrost PKB wyniesie około 2,8 proc. Ja jestem nieco bardziej optymistyczny i wierzę, że będzie to około 3 proc.

[b]To dość optymistyczna prognoza, szczególnie gdy spojrzymy na przewidywania recesji w wielu krajach świata. Wierzy pan, że to konsumpcja utrzyma wzrost w Polsce na wysokim poziomie? [/b]

Polskie spowolnienie rozegra się na płaszczyźnie inwestycji. Im lepiej wykorzystamy środki unijne, rząd uprości procedury, tym silniej gospodarka oprze się spowolnieniu. W czwartym kwartale 2008 r. inwestycje pewnie miały zerowy wkład do wzrostu gospodarczego. Wzrost będzie ciągniony przez konsumpcję i nie przypuszczam, żeby to właśnie konsumpcja aż tak się załamała, by wzrost PKB spowolnił poniżej 3 proc. w 2009 roku. Kluczowe jest zatem to, co będzie się działo z inwestycjami.

[b]A czy w danych GUS zobaczymy już znaczne spowolnienie gospodarki w czwartym kwartale 2008 r.?[/b]

Ostatni kwartał będzie słabszy niż poprzednie i wzrost ukształtuje się na poziomie powyżej 3 proc.

[b]Czy obecny rok będzie tylko przygrywką do jeszcze słabszego roku 2010 w polskiej gospodarce? Jak długo będzie trwało spowolnienie? [/b]

Nie, tak nie będzie. Według prognoz NBP rok 2010 będzie nieco lepszy niż 2009. Odpowiedź na pytanie, jak długo gospodarka będzie się rozwijać w wolniejszym tempie, zależy od tego, jaki punkt odniesienia przyjmiemy. Jeżeli chodzi nam o wzrost na poziomie 6 – 7 proc., to do takiego tempa możemy dochodzić nawet pięć lat. Sądzę, że 2009 rok będzie najgorszy, będzie takim przysłowiowym twardym dnem. Potem powoli będziemy się od tego dna odbijać.

[b]A w światowej gospodarce?[/b]

Wiele wskazuje na to, że ten rok będzie najgorszy także dla globalnej gospodarki. Recesja w takich krajach jak Niemcy czy Francja pewnie utrzyma się i w 2010 roku, ale chyba będzie płytsza. Stany Zjednoczone wyjdą szybciej z recesji, stanie się to już w przyszłym roku.

[b]Ale biorąc pod uwagę nawet dość optymistyczny scenariusz, to czy spowolnienie nie odbije się negatywnie na rynku pracy?[/b]

Jest takie ryzyko, ale duże pole do popisu ma tutaj rząd, który może wprowadzać programy aktywizacji zawodowej. Można pomyśleć także o dopłatach do kredytów dla małych i średnich przedsiębiorstw. W relatywnie najgorszej sytuacji będą eksporterzy ze względu na recesję u naszych głównych partnerów handlowych, szczególnie w Niemczech. Choć trzeba podkreślić, że ciągle mamy przewagę konkurencyjną wynikającą z niższych kosztów pracy. Eksport będzie rósł wyraźnie wolniej, ale nie spodziewam się załamania. Niestety nawet słaby złoty może się okazać czynnikiem niewystarczającym, bo osłabienie waluty narodowej nie oznacza, że nasze towary będą kupowane przez zagranicznych odbiorców. Po prostu nie będzie na nie popytu.

[b]Spowolnienie gospodarcze odsunęło w cień problem inflacji w Polsce? A może światu grozi deflacja?[/b]

[wyimek]Relatywnie wysoki wzrost gospodarczy w tym roku, utrzymująca się inflacja powyżej celu RPP, a dodatkowo w tle słaby złoty – to nie są raczej argumenty za szybkimi i gwałtownymi obniżkami stóp procentowych[/wyimek]

Ja nie widzę zagrożenia deflacyjnego na świecie. Natomiast w przypadku Polski przewiduję wahania wskaźnika inflacji. Dość szybko możemy zejść do przedziału dopuszczalnych wahań, czyli poniżej 3,5 proc., ale potem inflacja może wzrosnąć. Celu, czyli 2,5 proc., w tym roku nie osiągniemy, najwcześniej stanie się to na początku 2010 roku. Będzie to wynikało z tego, że inflację będą napędzały ceny kontrolowane i urzędowe, czyli np. wywóz śmieci. Do tego dochodzi słaby złoty. Faktem jest jednak, że inflacja jest obecnie mniejszym problemem niż jeszcze kilka miesięcy temu.

[b]Wspomniał pan o słabym złotym. Czy nie obawia się pan, że agresywne cięcia stóp mogą nadmiernie osłabić polską walutę? Czy złoty nadal będzie słabł?[/b]

Bardzo niepokoi mnie to, co dzieje się ze złotym, a jak wiadomo, obniżki stóp procentowych nie sprzyjają umacnianiu się waluty narodowej. To, co nas czeka, to okres wzmożonych wahań kursu złotego, a to, co się dzieje od kilku miesięcy na rynku walutowym, to najlepszy argument za przystąpieniem do strefy euro. Teoretycznie plan rządu dotyczący przyjęcia euro powinien wzmacniać polską walutę, ale jej osłabienie wynika z trwającego kryzysu i odwrotu inwestorów od rynków wschodzących.

[b]Ale czy słaby złoty może powstrzymać RPP od głębszych obniżek stóp?[/b]

To może być jeden z czynników, ale na pewno nie jest tak, że nasze decyzje są na tym czynniku zawieszone. Obniżając stopy procentowe, myślimy także o płynności sektora bankowego i atrakcyjności, np. lokat bankowych.

[b]Obniżka stóp procentowych o 75 pkt w grudniu była zbyt głęboka? [/b]

To kolegialna decyzja RPP. Znajdujemy się w cyklu obniżania stóp, w ciągu najbliższych miesięcy dostaniemy dużą porcję nowych danych – nową projekcję inflacji, wstępne dane za czwarty kwartał 2008 r. – będzie więc nowy materiał do przemyśleń.

[b]To mogą być argumenty za równie ostrymi cięciami jak w grudniu?[/b]

Trudno powiedzieć, choć moim zdaniem w obecnej sytuacji najwłaściwsze byłyby kroki po 0,5 pkt proc. Relatywnie wysoki wzrost gospodarczy w tym roku, ciągle utrzymująca się inflacja powyżej celu inflacyjnego RPP, a dodatkowo w tle jeszcze słaby złoty – to nie są raczej argumenty za szybkimi i gwałtownymi obniżkami stóp procentowych. Obniżki są potrzebne – co do tego nie mam wątpliwości – ale takie działania muszą być racjonalne.

[b]A co pan myśli o głosach płynących z rządu, że do przedsionka przed euro, czyli systemu ERM2, Polska może wejść bez zmiany konstytucji?[/b]

RPP uważa, że Polska powinna wejść do strefy euro w najbliższym możliwym terminie. Scenariusz wejścia do ERM2, a następnie zmiany konstytucji temu nie zaprzecza. Jeżeli wszystko zostanie uzgodnione na linii rząd – Unia Europejska i rząd – opozycja, to przecież nie jest to niemożliwe. Rząd powinien zrobić wszystko, by w 2012 roku przyjąć euro, ale jeżeli nastąpi jakieś przesunięcie, chociażby z powodu kryzysu na świecie, i do euro wejdziemy w 2013 roku, to świat się nie zawali. Ze swej strony RPP w kwestii dbania o niską inflację stanie na wysokości zadania i kryterium inflacyjne na pewno spełnimy.

[ramka][b]CV[/b]

[b]Marian Noga [/b]– profesor i były rektor Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu, senator IV i V kadencji (SLD), od 2004 r. członek Rady Polityki Pieniężnej. W latach 2000 – 2004 przewodniczył Senackiej Komisji Skarbu Państwa i Infrastruktury. W badaniach naukowych zajmuje się: teorią wzrostu gospodarczego ze szczególnym uwzględnieniem mierzenia dobrobytu społecznego, zagadnieniami polityki fiskalnej i monetarnej kraju w aspekcie koniunktury gospodarczej, ekonomicznym wymiarem ochrony środowiska. [/ramka]

[b]RZ: Jak będzie wyglądał 2009 rok w polskiej gospodarce? Prognozy ekonomistów są bardzo rozbieżne. [/b]

[b]Marian Noga:[/b] Tu rzeczywiście jest bardzo wiele rozbieżności, ale jeżeli spojrzymy na ostatnią projekcję Narodowego Banku Polskiego, to wynika z niej, że wzrost PKB wyniesie około 2,8 proc. Ja jestem nieco bardziej optymistyczny i wierzę, że będzie to około 3 proc.

Pozostało 95% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację